Wczoraj "prowadziłam się" wzorowo na dietce, więc dziś nagroda: waga pokazała 61 kg :) Codziennie (to już obsesja) mierzę ciuchy, które nosiłam przed ślubem i z satysfakcją obserwuję, że za jakieś 2-3 kg będę w nich znów mogła z dumą paradować po ulicy :) No i z zapałem ćwiczę. To nowość dla mnie i gdyby nie nakaz ortopedy, to pewnie sama bym się za te brzuszki nie wzięła. A tak codziennie poprawiam swój wynik - wczoraj coś ponad 250. Wiem, że nie jest to super imponująca liczba, ale biorąc pod uwagę fakt, że tydzień temu nie zrobiłabym ani jednego... Jestem z siebie dumna :)