po treningu - nie było tak źle - były same dziewczyny(nie licząc prowadzącego) - widać od razu, że nam, kobietom bardziej zależy ;) Powoli zaczynam robić pompki, ból w klatce piersiowej ustępuje ;)
Dziś dieta utrzymana, co prawda zjadłam dużo pierożków, ale dość wcześnie, potem zaś niewiele jadłam, kolacja białkowa - serek wiejski bez dodatków - tak powinno być!
Chodzą za mną gołąbki, mam kilka w lodówce, wiec zapowiada się pyszny obiadek jutro, mniam...
Poniosło mnie wieczorem, wyżyłam się na mężu, trochę porzucałam, ale już spokój...w sumie nie wiem co mnie zdenerwowało- a mąż cierpliwie to zniósł - czasami wolałabym, aby się na mnie wkurzył, a on nic, siła spokoju, przynajmniej na zewnątrz....
Teraz herbatka miętowa, dobrze mi robi na noc, potem film, spanko - jutro mam parę spraw do załatwienia - dobranoc ;)
dorisiatko
20 stycznia 2009, 08:08moj narzeczony jest taki sam. Ja sie piekle a on spokoj i zawsze jak sie uspokoich to porozmawiamy, a we mnie az sie gotuje ;) ale z drugiej strony to dobrze, bo jak by diwe osoby byly rozkrzyczane to koniec nie bylby dobry :)