Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Tydzień na raw till 4: efekty (lepiej nie czytać
przy jedzeniu)


Ten tydzień minął wyjątkowo szybko. Dzisiaj trochę o efektach, jakie udało mi się uzyskać. Również o tym, co było nieprzyjemne. A, że spektrum jest całkiem spore, będzie trochę o kupie. Tak tylko ostrzegam.

1. Cyferki na wadze: prawie trzy kilo mniej. Chociaż wiem, że nie wszystko to tłuszcz, wypróżnienia w pierwszych trzech dniach nie zostawiły wątpliwości. Miałam sporą ilość złogów w jelitach. No i woda. 
2. Centymetry: żegnajcie cycuszki (- 4cm :<), żegnajcie bioderka (- 3 cm), żegnaj talio (- 3 cm), a przede wszystkim żegnaj Ty, okropna oponko (- 4 cm)! Ach. I witaj łydko (+ 1 cm)
3. Zapach: to, co zostawiam w kiblu przestało mieć w ogóle jakikolwiek zapach. Zapach potu stał się mniej ostry. Zapach z ust jest na tyle świeży, że raz nawet zapomniałam umyć zęby (trochę wstyd, muszę się lepiej pilnować!). Podziękowania dla chlorofilu.
4. Cera: już od roku walczę z trądzikiem. Ten tydzień to zdecydowanie najlepszy tydzień dla skóry mojej twarzy od dawna. Pojawiają się jeszcze pryszcze, ale bardzo łatwo dają się wyciskać i jest ich zdecydowanie mniej. 
5. Detoks: czyli nieprzyjemności. Przez pierwsze cztery dni momentami pobolewała mnie głowa, ale niezbyt uciążliwie. Jestem dość młodą osobą, a w te wakacje robiłam głodówkę oczyszczającą, myślę, że to dlatego detoks zniosłam nieźle. Wiem, że u innych bywa gorzej. No i to przeczyszczenie w pierwszych trzech dniach... Około trzeciego dnia zaczęło mi się mocno odbijać. Jednak zasięgnęłam opinii u paru osób odżywiających się w ten sposób i to się podobno zdarza na początku. Poza tym i tak już straciło na intensywności. 
6. Energia: jej poziom znacznie się podniósł. Od dłuższego czasu cierpię na chroniczne zmęczenie, ale czuję, że ono znacznie zelżało. Robię po prostu więcej, więcej się ruszam. Myślę, że na dniach wsiądę na rower stacjonarny. Nie jest jeszcze idealnie, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku.
7. Spokój: tu też nie jest idealnie, ale zmierza w dobrym kierunku. Mam więcej wewnętrznego spokoju. Łatwiej jest mi się wyciszyć, nawet w autobusie miejskim w tłumie ludzi. Mam dobry humor mimo, że za oknem jest jesienna szarówka. Chociaż to oczywiście nie tylko kwestia jedzenia. Ale ono zdecydowanie pomaga mi podtrzymać pozytywny stan umysłu.

 I to by było na tyle. Myślę, że teraz, gdy detoks w dużej mierze minął, nie będę się tak ściśle trzymała zasad raw till 4 i do mojego menu wejdzie więcej gotowanych produktów, gdyż już coraz mniej dobrej jakości surowizny, szczególnie owoców. Mimo wszystko postaram się, by co najmniej 50% kalorii, jakie jem pochodziło z surowości. 

  • Daria22121

    Daria22121

    18 kwietnia 2015, 21:04

    Ja jestem na bardzo podobnej diecie, jednak jem wciąż ryby i jestem pewna, że to jest niezdrowe. Z reguły jednak jem 100% wegan tylko czasami zdarza mi się jeść ryby. NIE MNIEJ JEDNAK JEST OGROMNA POPRAWA SAMOPOCZUCIA I ZDROWIA I WYDOLNOŚCI FIZYCZNEJ.

  • Bella96

    Bella96

    17 października 2014, 21:54

    Czyli ogólnie na plus. Z punktami 6 i 7 to piękna prawda, okazuje się, że odpowiednia dieta i aktywność fizyczna dobrze wpływają również na psychikę :) Coś takiego zauważyłam również u siebie po odstawieniu słodyczy i wprowadzeniu warzyw i owoców. 3maj się!

  • Martine88

    Martine88

    17 października 2014, 11:07

    Podziwiam za wyrtwałość! Ja miałam jedno podejście do raw till hehe i wolę tego nie komentować :p na pewno spróbuję kiedyś na poważnie ;)

    • szpinakowa811

      szpinakowa811

      17 października 2014, 11:10

      Może to kwestia odpowiedniego nastawienia, bo wcale nie wykazuję się jakąś nadzwyczajną wytrwałością, powiedziałabym nawet, że nigdy specjalnym zaparciem nie grzeszyłam, a trzymam się diety bez większego trudu.