Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Rywalizacja w odchudzaniu...


Z jednej strony ciesze się, że odchudza się razem ze mną, nie je paczki chipsów dziennie i nie pije tych słodkich, gazowanych świństw. Jednak jest mi trochę przykro, kiedy przychodzi dzień ważenia i okazuje się, że chudnie 2 kg tygodniowo. Tym bardziej, że ja o wiele więcej ćwiczę i o wiele lepiej jem. 
Wiem, wiem, jest facetem. A oni już z natury mają łatwiej - więcej mięśni, mniej hormonów. 
Dobija mnie to, że tak łatwo mu to wszystko przychodzi, że wcale nie musi sobie odmawiać wszystkiego.

Przykład: W sobotę byliśmy na takiej małej imprezie rodzinnej. I jak to na takich eventach bywa- jedzenie i picie niekoniecznie dietetyczne, czyli golonka w kapuście i pieczone ziemniaczki. I nie dość, że mój Ukochany papu sobie nie żałował, to jeszcze mocniejszy alkohol w ilości znacznej spożywał. Ja wypiłam jedną herbatę bez cukru i jedną szklankę soku pomarańczowego, a jedzenie sobie darowałam, bo było już późno.
Mnie na pewno takie obżarstwo nie uszłoby na sucho (na wadze), a on i tak miał 2 kg mniej. 

Nie ma na tym świecie sprawiedliwości...

Oczywiście cieszę się z jego sukcesów, ale jakoś tak mi smutno...

-------------------------------------------------------------------------------------------

"Aby ukarać mnie za moją pogardę dla autorytetów, los sprawił, że sam stałem się autorytetem."
                                                                
                                                                 /Albert Einstein/


  • jerrica

    jerrica

    11 lutego 2013, 10:56

    Mój facet tak samo, jakoś sobie specjalnie nie odmawia... owszem nie je chipsów, nie pije coli i tym podobne, ale jakoś się bardzo nie ogranicza i chudnie więcej ode mnie... Takie życie :)

  • maniuraaaaa

    maniuraaaaa

    11 lutego 2013, 10:39

    dasz sobie rade waga ruszy z kopyta zobaczysz sama

  • Seeley

    Seeley

    11 lutego 2013, 10:35

    Ja schudłam 8kg w 6 tygodni. Sama jestem w szoku, że tyle mi się udało zrzucić i trochę się dziwię w sumie, bo boję się cholernie jojo, ale może nie będzie tak źle ;-)