Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Początków ciąg dalszy


Coraz więcej i coraz trudniejsze te początki... Początki diety i zmawiania sobie "od jutra wszystko się zmieni". 

Powoli. Spokojnie. Dać sobie czas... Dać sobie pewną dozę wyrozumiałości, ale być zdeterminowaną. Działać, a nie narzekać. Nie będzie łatwo- nigdy nie było i nie będzie z pewnością. Ale chodzi o to, żeby się nie poddać. Uświadomić problem. 

Moje życie w ogromnej mierze kręci się wokół jedzenia. Zawsze z tym mam jakiś problem- za dużo, kompulsywnie, łakomie, wcale, głupio, setki diet, smutki i radości z nim związane, uff... ile tego ! Będzie cholernie trudno zmienić nawyki. Wiem, że się da to zrobić. Ale powiedzcie to komuś, kto codziennie obżerał się kilkoma batonami, ciastkami, paczką chipsów, popijał to litrem coli, a na obiad jadł spaghetti z tłustym serem? Na kolację pizza. Największa, ze wszystkimi dodatkami. Nie trzeba będzie gotować. Nie mam czasu gotować. 

Jestem Tazik, który tu wraca od lat. Raz z wagą 86 kg, raz z 80 kg, kiedyś nawet było 73. W 2017 roku przytyłam przeszło 40 kg, rozciągając swoje ciało do granic możliwości. Skóra pękła w szwach, zrobiłam się jak balon, z którego zeszło powietrze. W sumie to zeszło ze mnie nie tyle powietrze, co ... dwa dzidziusie, urodzone w lipcu 2017 r. Ciąża bliźniacza dała mi się we znaki, z wagą 113 kg byłam jedną z najgrubszych pacjentek całego szpitala. 

Za parę dni minie 6 miesięcy od tego czasu. Waga spadła wraz z porodem i stresem poporodowym, zatrzymując się w granicach 90 kg. Teraz mam ponad 92, ponieważ jestem nałogowym łasuchem, mówiąc eufemistycznie. Moje śniadania przy opiece nad bliźniętami to najczęściej batoniki lub wafle, kawa w nieskończonych ilościach. Bułki, pączki, ciasta, czekolady- w każdych ilościach. I jeśli ważąc 60 kg, myślisz, że jesteś tłusta, gruba, wstrętna- bo zjesz jednego snickersa- to uwierz, dziewczyno- to nie jest obżarstwo. 

Wiem, że muszę ruszyć dupę. Zapasioną, siedzącą non stop w domu. Często słyszę "nic nie schudłaś przy tych dzieciach..."- ojj, jak mi jest miło w tych momentach ! Nic nie schudłam, bo opiekę nad nimi, stres, nerwy- zajadam, szukając ukojenia. Bo nieprzespane noce trwające non stop od 6 miesięcy spędzam na bujaniu, noszeniu, uspokajaniu, znoszeniu kolek, a potem mój totalny brak energii zamieniam w cukier, który rozkosznie wlewam w siebie niczym narkoman. Cola, słodkie napoje, pół czekolady w locie do kuchni po mleko dla dzieci. 3:00 w nocy nie robi różnicy, uwierzcie. 

To błędne koło. Jestem wyczerpana i mój organizm jest wyczerpany. Potrzebuje zdrowego jedzenia, żeby mógł poprawnie funkcjonować, a nie wegetować. Ja o tym wiem i chcę to zmienić, ale z nałogu nie jest łatwo zrezygnować. Zwłaszcza, że ten moment słodyczy w ustach się skończy i nie nadejdzie. I ja nie wiem jak sobie z tym poradzę. Czym załatam tę pustkę. 

Cel: wytrzymać pierwsze dwa tygodnie. Później jest łatwiej. I tego się trzymajmy. 

  • Kruszynka83

    Kruszynka83

    16 stycznia 2018, 09:57

    Gratulacje! Opieka nad blizniakami to nie lada wyczyn wiec daj sobie troche kredytu bo na niego zaslugujesz! Trzymam kciuki za te pierwsze dwa tygodnie i zeby udalo ci sie troszke wypoczac! Szczesliwa mama to szczesliwe dzieci wiec walcz o siebie!

  • filipAA

    filipAA

    15 stycznia 2018, 09:12

    Wiesz czego potrzebujesz odpoczynku i odchudzanie zaczyna się w głowie uwierz mi że padając na pysk nie dasz rady uwierzyć że dasz radę, zacznij małymi krokami odstaw napoje i słodkie i beznadziejne jedzenie a i bez diety kilogramy zaczną spadać. Życzę ci teraz odpoczynku.