Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Lady in red....




.....to ja. Tak jak Wam obiecałam, umieszczam fotę. Jest troszkę niewyraźna, ten mój telefon jest kiepski do robienia zdjęć.
A jak było??? Fajnie. Jednak trzeba się spotykać z ludzmi z pracy poza pracą. :)
Jeżeli chodzi o jedzenie to oczywiście poległam na całej linii. Zjadłam taką ilość pierogów, że  nie próbuję się nawet zastanawiać gdzie mi się to zmieściło. Do tego oczywiście krokieciki, rybka po grecku, makowiec, sernik z lodami. Ajajajajaj, o winku nie wspominając.
W nocy umierałam.
Z przeżarcia :)
Na pocieszenie siebie samej i zmniejszenie wyrzutów sumienia : dziś prawie nic nie zjadłam, po prostu nie byłam w stanie, do tego spędziłam prawie 2 godz na siłowni. Jak zeszłam z bieżni to czułam mrowienie w nogach. Najgorsze jest to, że w niedzielę mam następną wigilię, spotykam się ze swoimi przyjaciółkami i ich przyległościami:(
O mój biedny brzusiu......
Ale obiecałam sobie, że się nie dam!!!!!!
Nie po to się katuję na tej cholernej bieżni, o orbitreku nie wspominając!!!!!!
Przysięgam to sobie na forum!!!!!