To właściwie standard. Wczorajszy wpis bardzo ładnie wygląda, a życie jest życiem.
Mój Sylwester mimo, że spędzony w pracy, muszę (i robię to z przyjemnością) to przyznać , należał do jednego z najlepszych w jakich miałam okazję uczestniczyć. Wspaniali ludzie, wspaniała impreza, wspaniałe (TAK,TAK MOI DRODZY), jedzenie. 0 alkoholu. Piccolo wiśniowe nawet do wypicia.
Dieta zdecydowanie zawieszona na kołku na wczorajszy wieczór. A więc poszalałam : 3 pałki kurczaka, 5 kawałków ciasta (nie mogłam sie oprzeć), kawałek rybki z brzoskwiniami (pychotka!), garść chipsów (nie pamiętam kiedy jadłam ostatnio).
Wyrzuty sumienia???? Troszkę tak, ale przecież nie będę siedziała o suchym pysku. Było,minęło. Przetrawiłam.
Tak jak wczoraj obiecałam, na wagę wlazłam
I tak jak się domyślacie, niestety nie było to to, co chciałam zobaczyć-60 kg
Równiuteńko.
Przez 10 dni szlag trafił 3 tygodnie pracy.
Próbuje znieść to z godnością.
Ciężko mi idzie, muszę przyznać, ale jak to mawiają: sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało.
Tak się czasami zastanawiam: czemu to sobie robimy?? Wiemy, że nie powinniśmy, że to niedobre, złe, opóźni to, na czym nam zależy, a mimo to brniemy. Jak w jakąś ślepą uliczkę. Czy to pod wpływem chwili, słabości, rezygnacji, załamania??????
Nie potrafię się zakwalifikować, zdefiniować.
Nie umiem znaleźć odpowiedzi.
A to tak wiele by ułatwiło....
zmotywowana123456789
1 stycznia 2013, 20:50Wszystkiego dobrego w Nowym Roku ! Powodzenia ;)