Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pokonać siebie...


Witam Was Towarzyszki niedoli :)
Nie wiem jak Wy, ale ja wczoraj miałam dzień przerwy... Jedno, że wypad w góry trochę dał się we znaki nie tylko w mięśniach ale generalnie padaliśmy na pyski. Drugie, to jakiś nalot gości, którzy nie dali szansy nawet na pomyślenie o wyjściu na trening!
Za to dziś udało mi się złapać taki rytm, że byłam w szoku gdy po powrocie pod dom spojrzałam na licznik 5,30 km...91,35 km jeszcze przede mną

Tak sobie myślę, że dziś goniła mnie myśl o braku sił z wczoraj no i nie wpisałam kilometrów ze Szklarskiej bo zupełnie nie wiedziałam jak to policzyć i nawet nie odpaliłam endomondo. Będę zliczać uczciwie dla siebie i dla Was. Mam nadzieję, że hejterzy to docenią


No i tutaj, dla hejterów sprostowanie.
Dziś zakupiłam wagę, której nie miałam w dniu, w którym do Was dołączyłam. Wagę sobie dopisałam, bo podejrzewałam, że po wojażach wakacyjnych bez diety i ćwiczeń przytyłam. Mogłam się oczywiście zważyć u kogoś, gdzieś, na jakiejkolwiek ale nie chciałam. Mam swoją i ta jedna będzie przeze mnie znienawidzona jak pewnie wkrótce zacznie mnie oszukiwać ;)
Dziś nie było tak źle. Przed wyjazdami 77,2 dziś 78,4 przy ważeniu wieczorem. Myślę, że nie ma się czym załamywać, trzeba robić dalej swoje :)
  • PuszystaMamuska

    PuszystaMamuska

    17 lipca 2013, 05:55

    Pewnie- masz rację! :)

  • Aguilerra

    Aguilerra

    17 lipca 2013, 00:25

    Pewnie, że trzeba :)!