Urlop się skończył. Czas wracać do pracy. Mimo, że bardzo intensywnie spędziłam czas na urlopie to nie czuję się zmęczona. Pogoda była piękna, więc dużo czasu spędzałam na świeżym powietrzu. Co do wagi to powoli, ale systematycznie spada. 1 października waga pokazała 109,4 kg, więc prawie udało mi się osiągnąć wynik z zeszłego roku (109,2 kg). Gdyby nie zeszłoroczna porażka to dziś ważyłabym dużo poniżej setki. Nie ma jednak co gdybać, nie zmienię przeszłości, ale na swoją przyszłość mam wpływ. Wiem, że okres jesienno-zimowy będzie trudny pod każdym względem, ale nie poddam się bez walki. Będę trzymać się planu, a w razie ewentualnych przeszkód realizować plan awaryjny. Jutro rano chcę pojeździć, żeby tylko nie padało. Wystarczy tego postu rowerowego :)
GrzesGliwice
6 października 2017, 20:56Ostatnie dni raczą nas opadami deszczu... niewiele przyjemności z jazdy na rowerze w taka pogodę :(
tibitha
7 października 2017, 06:43W Warszawie nie jest jeszcze najgorzej :)
dam.rade.1958
5 października 2017, 03:01wracaj do codzienności i walcz dalej, powodzenia :)
tibitha
5 października 2017, 06:02Dziękuję bardzo :D