o kilka kilogramów więcej. Zrobiłam ogromny krok niestety w tył. Po drodze pogubiłam się. Okazuje się, że moja psychika nie jest wcale mocna. Tak naprawdę niczego nie zbudowałam w życiu. Żyję z dnia na dzień. Nawet zrzucone kilogramy nie pomogły. Jestem świetnym przykładem na to, że utrata kilogramów to nie wszystko. Mój problem siedzi bardzo głęboko. Trudno jest myśleć wiecznemu grubasowi, że może być szczupły. Pewnie myślicie, że przesadzam, ale ja nigdy nie byłam szczupła (może jedynie jako noworodek 2750 g (waga urodzeniowa)). Poprzednie półtora roku to według mnie naprawdę było coś, kiedy udało mi się zrzucić tyle kilogramów. Jednak to nie wystarczyło, żeby się nie poddać i znowu robić sobie krzywdę. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że świadomie próbowałam przekraczać granicę, że kolejny dodatkowy kilogram to nie jest problem, bo przecież znów wezmę się za siebie i zrzucę to co nadrobiłam. Okazuje się, że problem urósł do gigantycznych rozmiarów i w końcu mnie samej zaczął ciążyć. Nie robię planów, każdy dzień to zmaganie z obżarstwem. Znowu zaczęłam skupiać się na tym co, a przede wszystkim ile jem, ruszam się ile tylko można. Muszę grubasa, który siedzi głęboko w mojej głowie poddać terapii długoterminowej i nadal wierzyć, że z boską pomocą i wsparciem dobrych i życzliwych osób uda mi się go wyleczyć. Pozdrawiam serdecznie Angela.
ana441
14 czerwca 2018, 09:51ściskam Cię wirtualnie!! wiem co przeżywasz i wysyłam masę pozytywnych mysli
tibitha
14 czerwca 2018, 12:53Dziękuję bardzo
SzczesliwaJa
13 czerwca 2018, 20:13Są kluby Anonimowych Żarłoków zobacz w internecie. Dużo dziewczyn pisze o "Wilczo głodnej" że pomaga. Sama często mam ochotę odpuścić ale wiem że to będzie droga tylko w jedną stronę... bycia co raz grubszą i grubszą.
tibitha
14 czerwca 2018, 13:02Dziękuję za radę, poszukam, każde wsparcie się przyda. Pozdrawiam Angela :)
Kitten2101
13 czerwca 2018, 15:11Trafilam na Twoj profil i poczulam podziw dla osiagniecia tak wielkiej utraty wagi. KObieto jestes silniejsza niz myslisz. Nie poddawaj sie. Trzymam kciuki!
tibitha
14 czerwca 2018, 12:36Nie poddaję się, a siła czasem nie wystarczy. Dzięki za wsparcie :)
Berchen
13 czerwca 2018, 15:01dobrze ze wrocilas, oze czesty kontakt zadziala bardziej motywujaco, ja kraze w kolko w miejscu , brak jaiegos konkretnego spadku mimo wielu jak na mnie dzialan powoduje ze mam tego dosc, czuje sie jakbym walczyla z wiatrakami z sila silniejsza od e mnie , ktorej nie widze. Nie poddawajmy sie mimo to , bo nie chcemy by bylo jeszcze gorzej, a zawsze moze byc.
tibitha
14 czerwca 2018, 08:32Jak byłam w dołku to prawie wcale nie zaglądałam na Vitalię. W tamtym momencie motywacja innych nie wiele by pomogła. Poddać się nie poddam, bo już zaczynam czuć się źle ze sobą. Mam nadzieję, że ten zły okres już za mną i znowu będę płynąć na fali. Pozdrawiam Angela :)
Berchen
14 czerwca 2018, 10:17masz racje, jak same sie zle czujemy to nic nie pomoze, dobrze ze to mija.
paczektoffi
13 czerwca 2018, 14:35Dasz radę :) najwięcej życzliwości potrzebujesz od siebie. Bądź dla siebie aniołem a uda ci się osiągnąć cel. Trzymam kciuki
tibitha
14 czerwca 2018, 08:28Coś w tym jest. Jesteśmy dobrzy dla innych, a zapominamy o sobie. Dziękuję bardzo :)
bialapapryka
13 czerwca 2018, 12:42Czekałam na Ciebie ;) Można powiedzieć, że Cię rozumiem, bo też kiedyś przeszłam to samo. Schudłam dużo, ale to nie wystarczyło żeby znów nie przybrać na wadze. Ale jesteśmy silne babki i damy radę!
tibitha
13 czerwca 2018, 13:03Ach jak miło :) Niestety silne babki bywają ostatnio słabe, ale w końcu się podniosą. Pozdrawiam Angela :)
alinan1
13 czerwca 2018, 12:38bo to nie jest wcale takie łatwe ( problem odchudzania/tycia/grubości) jak się "chudym" wydaje. Zwłaszcza tym , którzy problemu nie znają. Ten cholerny "grubas w nas" gdzieś tam tkwi i co jakiś czas ten łeb podnosi i się domaga "nakarm mnie". Znam to.. Może i dobry psycholog czy nawet psychiatra byłby w stanie pomóc. ( ja myślałam o tym, ale że nie umiem szukać takich fachowców, poza tym to na jednej wizycie się nie skończy - na myśleniu się u mnie skończyło). Ja ciągle próbuję sama. Mam świadomość, że to tkwi gdzieś w psychice, że jakoś trzeba tam dotrzeć, coś naprawić. Ale jedno wiem na pewno : jak odpuszczę to czeka mnie tylko tycie. Trzymaj się, nie poddawaj, nie odpuszczaj. Z vitalią czy bez - jak Ci łatwiej. Ja bardzo lubię Twoje wpisy. Cieszę się, że jesteś.
tibitha
13 czerwca 2018, 12:54Na razie staram radzić sobie sama. Jakoś nie mam zaufania do tych wszystkich specjalistów, a nie znam nikogo kto by miał namiary na kogoś sprawdzonego. Odpuścić, pewnie nie odpuszczę. Wsparcie się przydaje, więc pewnie od czasu do czasu będę pisać co tam u mnie. Ja też lubię Twoje wpisy. Pozdrawiam Angela :)
Maratha
13 czerwca 2018, 12:36Wiesz otylosc to czesto tylko wynik innych problemow, nie radzenia sobie ze stresem chociazby. To nie do konca jest tak ze tyjemy bo duzo jemy (znaczy od strony fizycznej, jasne), problem prawdziwy lezy w tym CZEMU jemy. Szczuply je bo jest glodny, otyly je bo... i tu jest masa innych powodow. Jak sie uporasz z powodami to i waga poleci jako skutek uboczny. A jak sie z problemami nie chce czlowiek zmierzyc to bedzie tkwil troche w blednym kole. Powodzenia xx
tibitha
13 czerwca 2018, 12:50Dziękuję bardzo :)