Dzisiejszy poranek był straszny.... Schodzę na dół do kuchni i słyszę jakiś trzask naczyń, biegnę a moja mama leży na podłodze, zemdlała... Wybudziła się szybko, powiedziała, że zakręciło jej się w głowie i musiała zemdleć, chciałam dzwonić po pogotowie, ale mama nie chciała, tata odrazu pojechał z nią do lekarza, też stwierdził że pogotowie to bez sensu w tym przypadku, bo lepiej jechać do prywatnego lekarza, a za nim pogotowie w tych korkach w łodzi i przy tej pogodzie przyjedzie, to oni już dawno będą wiedzieć, co się stało.
Więc szybko pojechali a ja teraz siedzę i czekam na nich, dostałam sms-a od taty, że wszystko jest w porządku, że zwykły zawrót głowy.. Uspokoiło mnie to, ale widok był dla mnie straszny... Jeszcze gdyby były jakieś upały to wiadomo, każdemu może się słabo zrobić, a tutaj? Na szczęście wszystko jest dobrze...
Mam zrobione zdjęcia dwóch rzeczy, bluzy jednej i sweterka, ale teraz nie mam głowy żeby podłączać aparat, bardzo przepraszam, bo niektóre z Was chciały zobaczyć te fotki, wstawię popołudniu albo jutro:) A teraz tylko czekam na rodziców... Dobrze że to nic gorszego, ja nie wiem, co by było gdyby stało się naprawdę coś poważnego... Nie byłam w takiej sytuacji, a rodzice to dla mnie najważniejsi ludzie w moim w życiu, gdyby nie oni, to nie wiem.. Ale po co te złe myśli? Nic się nie stało, rodzice zaraz będą, może to też zwykłe przepracowanie...
Pytacie się mnie czy moje przyjaciółki się odchudzają...
One są trochę na etapie odchudzania w tygodniu i jedzenia w weekendy, szczególnie Eliza, bo po Asi to ja widzę różnicę. Czasem mówią mi, że żałują że się nie wzięły wtedy porządnie, że zrezygnowały z diety, bo pewnie schudłyby tyle ile ja, ale ja im tłumaczę, że przecież nigdy nie jest za późno. Dałam im ostateczny czas do Nowego Roku a od Nowego Roku mają ruszać. I nie będę tolerowała tego jak będą jadły jakieś chipsy na naszych wspólnych spotkaniach, że będziemy sobie robić owocowe sałatki, że damy sobie radę. Także mam nadzieję, że coś się ruszy, ale ja wiem jak to jest.. Jak waży się tyle, to jest się tak jakoś niechętnym do diety... bo człowiek już widzi przed sobą kilka lat, przez które będzie musiał się głodzić, odmawiać sobie wszystkiego, by tego wszystkiego się pozbyć. Ale decyzja należy do nich, ja tak naprawdę nie mogę im niczego narzucać, dla mnie nie staną się bardziej wartościowe w momencie, gdy stracą swoją nadwagę, tak jak moja mama nie będzie mnie kochać bardziej gdy będę ważyć 60 kg.. Ale ona sama nie ukrywa że cieszy się z moich postępów, że postanowiłam coś ze sobą zrobić.
Także to jest decyzja moich dziewczyn, aczkolwiek widzę jak się męczą z tym wszystkim, jak zjedzą coś, czego później żałują, ale jedzą dalej.
Zresztą, ja taka mądra, a nie wiadomo co zdarzy się za jakiś miesiąc, może nagle coś mi odbije i znowu będę ważyć 134 kg? Nie, mam nadzieję, że do tego nigdy nie dopuszcze, bo moje samopoczucie znowu legnie w gruzach, a już jest ok.. Nie mówię że super, bo nadal mam masę kompleksów, ale wiem że idę w dobrym kierunku.
Kochane ja kończę, buziaki i trzymajmy się do świąt, ponieważ musimy przygotować miejsce na jakiś dodatkowy kilogram! :)
monitaaaaa
23 grudnia 2010, 15:51<img src="http://img408.imageshack.us/img408/5605/1271z.jpg" alt="Free Image Hosting at www.ImageShack.us" border="0"/>
CiemneJakTecza
23 grudnia 2010, 13:01obserwuję Cię od samego początku i gratuluję Ci tak silnej woli i determinacji i wierze w to, że uda Ci się osiągnąć upragnioną wagę! I życzę wesołych świąt :)
christii
21 grudnia 2010, 12:32świetnie Ci idzie, ja od pierwszego wpisu Ci kibicuję i trzymam kciuki:) a mama pewnie się przepracowała przed świętami, ale niech badania sobie porobi, przypilnuj jej razem z tatą. Póki jest dobrze nie myślimy, że mama może zachorować. Moja rok temu zachorowała i jest to najgorsze co może spotkać córkę...
Sacrilege
19 grudnia 2010, 20:46Najtrudniejsze jest chyba pierwsze 20kg. Bo "60kg do zgubienia" nie napawa optymizmem. Ale później, jak waga szybko spada i... wcale nie jest tak źle, jak na początku się myślało, to jakoś i zapał jest większy :) Ale powiem Ci, że zazdroszczę koleżanek z podobnym problemem. Wszystkie moje znajome są szczuplutkie, a trzycyfrową wagę uznają za szczyt wielorybstwa. Wiadomo, w grupie raźniej. No nic. Kolejne 20kg przed nami jeszcze. A później kolejne, bo pewnie apetyt wzrośnie... Jak zwykle. Miłego wieczoru! ;*
yoaannaa
19 grudnia 2010, 17:18Dobrze, że z mamą wszystko w porządku :) bardzo się cieszę :)) Twoje koleżanki nie zdają sobie sprawy, że mają Ciebie obok - osobę która już tak wiele osiągnęła, która powinna być dla nich motywacją i wiem, że będziesz dla nich ogromnym wsparciem :) one muszą jeszcze to tylko zrozumieć, że nie są same w tej walce i że nie powinny czekać na kolejny Nowy Rok, poniedziałek, początek miesiąca czy inny dzień, tylko od razu brać się do pracy :)
jolanda80
18 grudnia 2010, 22:43nie zazdroszcze Ci poranka...na pewno sie zestresowałaś... Podziwiam Cie za zrzucenie tylu kilogramów- jesteś super...zazdroszcze Ci...trzymaj tak dalej:)
OnlyInMyDreams
18 grudnia 2010, 20:48Nie dosc, ze dajesz dobry przyklad dziewczynom, to zachecasz je do diety, choc ostateczny wybor zostawiasz im, aby tego pragnely i mialy wikesza motywacje ;)
agixgmagix
18 grudnia 2010, 15:03ech :( rozumiem Cię doskonale. U mnie jest to samo. Tyle, że u mnie mama sama się nakręci najpierw, powrzeszczy i popłacze, nikt nie wie o co jej chodzi, nie chce powiedzieć, dostaje ciśnienia i potem mdleje. A jeśli o ciebie chodzi, to naprawdę już teraz osiągnęłaś przeogromny sukces, jesteś wytrwała i dzielna ! Jestem pewna, że już niedługo osiągniesz swój cel i go utrzymasz! Bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki ! :* :) (też mam masę kompleksów, często wyimaginowanych, ale takie chyba są kobiety...) :) Trzymaj się cieplutko ! :*
empirestate20
18 grudnia 2010, 14:57glowa do gory. wszystko bedzie ok. czasem i zima moze sie zakrecic w glowie i czlowiek padnie. nie martwcie sie na zapas. kolezanki pilnuj :) pozdrowienia! aaaa i koniecznie pokaz zdjecia, czekam :)
Candymon
18 grudnia 2010, 14:45rozumiem że to był dla Ciebie duży stres - mój mąż w tamtym tygodniu zemdlał:( na szczęście okazało się że to nic groźnego. Pozdrawiam
kamila19851
18 grudnia 2010, 14:33dobrze, że Mamie nic poważnego się nie stało... a co do fotek - to nie zając, nie uciekną
Parisss
18 grudnia 2010, 13:24o dobrze, że z mamą wszystko ok, ja bym zaczęła panikować ;( co do przyjaciółek, pewnie jeszcze nie dojrzały do odchudzania albo wcale im ta waga aż tak nie przeszkadza i wolą zjeść to co chcą ;)
Parisss
18 grudnia 2010, 13:20o dobrze, że z mamą wszystko ok, ja bym zaczęła panikować ;( co do przyjaciółek, pewnie jeszcze nie dojrzały do odchudzania albo wcale im ta waga aż tak nie przeszkadza i wolą zjeść to co chcą ;)
boubble
18 grudnia 2010, 12:49Jestem pełna podziwu dla Ciebie i tego co osiagnelas, wierze, ze dojdzisz do swojego celu i zycze Ci powodzenia, wielki respekt dla Ciebie :-) Pozdrawiam
narnia84
18 grudnia 2010, 12:15Z mamą będzie dobrze:) Musi być:) I to prawda że idziesz w dobrym kierunku, obyś dalej tak szła:)
qells
18 grudnia 2010, 11:20życie jest takie kruche... ja sie ostatnio przez cały pazdziernik modliłam dzien w dzien zbey moj tatuś wybudził się ze śpiączki... byl nieprzytomny do tej pory martwię się zeby nic złego mu się nie stało :( teraz czeka na dlugą rehabilitację
dusza
18 grudnia 2010, 11:07Moja mam nigdy nie chciała iśc do lekarza, chociaż strasznie bolało ją serce, udało nam się ją namówic,leczy się i jest lepiej. Zawsze jest jakaą przyczyna zawrotów głowy, ludzie nie mdleją ot tak,ale cieżko znaleźc powód. Tata miał udar, też ma zawroty, badań przeszedł tysiace,źle się czuje czasami, nawet samochodem staje, bo nie jestw stanie jechac, a przyczyny brak...Coś gdzieś nawala w organizmie, trzymaj się i zdrowia wszystkim zyczę :D!!!!!!!!!
silnawola58
18 grudnia 2010, 10:22bo z jedzeniem to takie błędne koło... jak się zacznie to nie wie się jak z tego wyjść... troszkę jak z alkoholem życzę powdzenia Tobie i twoim przyjaciółkom! :* :)