Tomaszko wczoraj poszedł sobie krecić dredy z tyłu czaszki. Ponad 2 godziny miziania we włosach( uuuuh! ja bym sie do tego nadawała, uwielbiam!) i wrócił z dwoma rogami a dziś zastanawia się czy kontynuować proces czy zaniechać... Siedzę sobie dzisiaj gapowato patrzę w monitor. Moja waga lekko poszła w górę i dobrze, bo dzieki temu stała się bardziej wiarygodna. Bo ile to mozna jeść bezkarnie mazurków. Powinnam zacząć pilnować się z jedzeniem, stwierdziłam. Nie ma lekko, bo karmię teraz tylko na pół etatu, przeciez Sonia ma prawie 7 miesięcy i jest bardzo ciekawa innych smaków, więc testuje rózne zupki, kaszki i owocki i tylko popija mleczkiem. Fajnie, fajnie, forsy nie ma, pogoda do kitu, trzeba przespać dzień, nie ma innego wyjścia. Niby piątek a maruder mi się włączył, tzw narzekaluch. Rower... hmmmm... trudnę pytanię...
aganarczu
9 kwietnia 2010, 14:47W sobote i w niedziele moze bedzie troche slonca naprzemian z deszczem, tak dla pocieszenia.
serithorn
9 kwietnia 2010, 13:53hmmmm 2 dredy w 2 godziny ... ? albo on te włosy ma strasznie oorne albo kręcacz kiepski - zrobienie całej głowy z włosów za łopatki zajmowało mi średnio 8-10 godzin :)
mamigora
9 kwietnia 2010, 13:20Słońce zapuka w końcu, nie ma zmiłuj, wiosna musi byc...choc ja nie wiem, jak tam u Was na wyspie się plecie i do jakich anomalii dochodzi. Ewent. wyprawę pod wulkan polecam dla rozgrzewki;P Fajną masz wage, na podłodze i na sobie. Moją, pierwszą i drugą , tresuję i przyuczam jak mi dogodzić. Teraz mi się chce działać jakoś więc sie spreżam, oby do urodzin czerwcowych...oby do lata:)