Zatem samochód działa. Musiałam odnotować, bo to dla mnie bardzo ważne. Tomek potwierdził, ze w tej dziedzinie jest ambitny jak szatani. Dłubał, konsultował, śledził fora internetowe, rozpruł bebechy Patrola, dumał dniami, śnił nocami aż w końcu osiągnął sukces. Kupił piwko i chciał ze mną świętować ale był tak wymęczony, ze po jednym browarku zasnął w fotelu. Wyobrażam sobie, ze poczuł się jak po zdanej maturze, kiedy można odetchnąć pełnym płucem i poczuć, ze wreszcie są wakacje.
Czekałam w pracy w napięciu na ten najwazniejszy dziś telefon, kiedy mi wykrzyczy w słuchawkę: słuchaj Anka! odpalił!!! Zanim to jednak nastąpiło otrzymywałam pokrzepiające wiadomości typu: dobrze rokuje, bo pierdnął albo że właśnie puścił dymka z rury wydechowej.
Cały dzień był zresztą ostemplowany czterema kółkami. Najpierw ja minęłam się z siąsiadami, z którymi zabieram sie do pracy. Niby czekaliśmy na siebie przy tym samym sklepie i o tej samej porze ale jakoś słońcem porannym oślepieni czy co... Mniejsza z tym. Spóźniłam się do pracy tylko 21 minut.
Ledwo ochłonęłam a tu telefon od Tomka i taka historia:
Po nieprzespanym weekendzie, ledwo przytomny i, podobnie jak ja, 20 minut opóźniony wchodzi Tomasz w progi swojego warsztatu. Każą mu wsiadać w służbowy samochód i podskokiem podjechać po części do magazynu. Wysiada z samochodu, odbiera zamówienie, wychodzi ... a samochodu brak. Myśli Tomek - ktoś mnie z rana w ch... robi. Takie żarty przecież się zdarzają. No bo co innego? Ukradli? Z magazynu na stację nogami jest jakieś 5 minut. Wraca więc Tomek na piechotę. Rozgląda się po garażu, śmieje do kolegów i głupawo pyta gdzie schowali ten samochód. Potem powrót do magazynu i cała akcja z policją, w tym przeglądanie kamer, na których widać jak jakiś nietrzeźwy agent idzie sobie, dochodzi do samochodu i... tyle ich widzieli. Co on będzie rano nogi forsował, skoro stoi otwarty samochód a w nim kluczyki? Przecież głupi nie jest... A może i jest? Reykjavik to nie żaden Nowy Jork a samochód czerwony jak krwisty lakier do paznokci i z jebitnym, białym logo po bokach.
No. Taka historia z odchudzaniem w tle. Bardzo dalekim tle. Za górą.
aganarczu
10 sierpnia 2010, 16:45Najwazniejsze, ze wasze autko dziala. Coz czasy sie zmieniaja i trzeba zabierac kluczyki ze soba.
nonos
10 sierpnia 2010, 16:12Pewnie się "zmęczonemu" kolesiowi przyśniło, że to jego włąsny samochód;-)))) Albo właśnie słał prośby do Pana Boga, żeby mu jakiś transport zorganizował .... i ... włala! Stoi i czeka usłużnie. A pamiętasz zdjęcia z parkingu (chyba u Ciebie? No chyba, że u Agi), samochodu z kluczykami w drzwiczkach?
serithorn
10 sierpnia 2010, 10:00dobrze że jedno autko juz naprawione, pogratuluj Tomaszowi ode mnie. Niedobrze ze drugie ktoś zapier*** kto by się spodziewał że i tam dotarło zlodziejstwo ...