Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
...auto moto fan club...



Udało się! samochód odpalił! Tomek potwierdził swoją renomę. Należy się dyplom uznania dla mechanika samouka, który złożył wszystko do kupy. 

Zatem samochód działa. Musiałam odnotować, bo to dla mnie bardzo ważne. Tomek potwierdził, ze w tej dziedzinie jest ambitny jak szatani. Dłubał, konsultował, śledził fora internetowe, rozpruł bebechy Patrola, dumał dniami, śnił nocami aż w końcu osiągnął sukces. Kupił piwko i chciał ze mną świętować ale był tak wymęczony, ze po jednym browarku zasnął w fotelu. Wyobrażam sobie, ze poczuł się jak po zdanej maturze, kiedy można odetchnąć pełnym płucem i poczuć, ze wreszcie są wakacje. 

Czekałam w pracy w napięciu na ten najwazniejszy dziś telefon, kiedy mi wykrzyczy w słuchawkę: słuchaj Anka! odpalił!!! Zanim to jednak nastąpiło otrzymywałam pokrzepiające wiadomości typu: dobrze rokuje, bo pierdnął albo że właśnie puścił dymka z rury wydechowej. 
Cały dzień był zresztą ostemplowany czterema kółkami. Najpierw ja minęłam się z siąsiadami, z którymi zabieram sie do pracy. Niby czekaliśmy na siebie przy tym samym sklepie i o tej samej porze ale jakoś słońcem porannym oślepieni czy co... Mniejsza z tym. Spóźniłam się do pracy tylko 21 minut. 
 Ledwo ochłonęłam a tu telefon od Tomka i taka historia:
Po nieprzespanym weekendzie, ledwo przytomny i, podobnie jak ja, 20 minut opóźniony wchodzi Tomasz w progi swojego warsztatu. Każą mu wsiadać w służbowy samochód i podskokiem podjechać po  części do magazynu. Wysiada z samochodu, odbiera zamówienie, wychodzi ... a samochodu brak. Myśli Tomek - ktoś mnie z rana w ch... robi. Takie żarty przecież się zdarzają. No bo co innego? Ukradli? Z magazynu na stację nogami jest jakieś 5 minut. Wraca więc Tomek na piechotę. Rozgląda się po garażu, śmieje do kolegów i głupawo pyta gdzie schowali ten samochód. Potem powrót do magazynu i cała akcja z policją, w tym przeglądanie kamer, na których widać jak jakiś nietrzeźwy agent idzie sobie, dochodzi do samochodu i... tyle ich widzieli. Co on będzie rano nogi forsował, skoro stoi otwarty samochód a w nim kluczyki? Przecież głupi nie jest... A może i jest? Reykjavik to nie żaden Nowy Jork a samochód czerwony jak krwisty lakier do paznokci i z jebitnym, białym logo po bokach.

No. Taka historia z odchudzaniem w tle. Bardzo dalekim tle. Za górą.

  • aganarczu

    aganarczu

    10 sierpnia 2010, 16:45

    Najwazniejsze, ze wasze autko dziala. Coz czasy sie zmieniaja i trzeba zabierac kluczyki ze soba.

  • nonos

    nonos

    10 sierpnia 2010, 16:12

    Pewnie się "zmęczonemu" kolesiowi przyśniło, że to jego włąsny samochód;-)))) Albo właśnie słał prośby do Pana Boga, żeby mu jakiś transport zorganizował .... i ... włala! Stoi i czeka usłużnie. A pamiętasz zdjęcia z parkingu (chyba u Ciebie? No chyba, że u Agi), samochodu z kluczykami w drzwiczkach?

  • serithorn

    serithorn

    10 sierpnia 2010, 10:00

    dobrze że jedno autko juz naprawione, pogratuluj Tomaszowi ode mnie. Niedobrze ze drugie ktoś zapier*** kto by się spodziewał że i tam dotarło zlodziejstwo ...