Melduję znad miski porannego musli, że żadne mięśnie rowerkowe mnie nijak nie pobolewają. Myślałam ze znalazłam przyczynę nie działającego komputerka , bo odkryłam poluzowany kabelek. Sprytnie sobie dopasowałam klucz nr 14, pokręciłam w słuszną stronę, zdemontowałam trzonek od kierownicy i kabelek umieściłam we właściwym miejscu wraz ze słowną naganą, zeby mi to było ostatni raz, takie wybryki. Uczucie triumfu kiełkujące w kształtnej piersi szybko niestety skisło. Nie tędy droga, nie ta przyczynowość gdyz komputerek pokładowy w dalszym ciągu pozostaje bezużyteczny. Dobrze, już dobrze. Dziś pojadę na czas, powiedzmy, ze pół godzinki popedałuję. Więcej nie przewiduję, bo ja człowiek przemęczony jestem.A dieta całkiem dobrze. i zgodnie z planem. Sporo jajek i ryb, kasza gryczanka i warzywa, zupa pieczarkowa. Oparłam sie naleśnikom, choć młodsze dziecko uparcie ładowało mi fragmenty swojej porcji do buzi.