Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
...ja ważę!!! i szyję!!!



Cud się stał. Moja waga ożyła. Podjęłam próbę reanimacji przed ostatecznym wypieprzeniem jej do śmieci. Więc baterie nowe nałozyłam, potrząsnęłam korpusem, przemówiłam łagodnie do mini rozumku... i dupa. I jeszcze raz, od nowa. Baterie wyjęłam, pogłaskałam, nawet powąchałam, nie wiem po co. W wadze poodginałam blaszki dla lepszego styku z bateryjkami. I oto widać wadze chodziło. Bo pokazała ładny wynik, czyli prawie niezmienny. Mój rytuał porannego ważenia w samych majtasach został reaktywowany tym samym Jupii!!! Waga wyjechała do sypialni, bo w łazience środowisko nie sprzyja. Miałam niedawno jedną śmiesznostkę, z której moja kolezanka pracowa się zarykiwała. Wcześniej Tomek majstrował przy wadze, suszył ją na kaloryferze, włozył nowe baterie i zadziałała ale tylko na jedno ważenie, właśnie to  poranne. Tyle że niestandardowo zwazyłam się w piżamce, po czym waga zamilkła na dobre. A mi spokoju nie dawało, ze od tak dawna się nie ważyłam a jak już mi się udało to w tej nieszczęsnej pizamce. Po czym olśniło mnie. Zdjęłam piżamkę i zważyłam ja na kuchennej wadze. Proste. Wazy 280 gramów, z tego wniosek że przed swietami ważyłam 71,2. Nie wiem, raczej moje blaszki w mózgu działają poprawnie i dla mnie zwazenie pizamy to nie żadne wielkie hallooo. A kolezanka Klaudia nie dawała wiary, że niby jak to? baba z 40 na karku a waży sobie piżamki... Phi

Ponadto. Podczas polowań na orbitreka na lokalnym używaku, znalazłam maszynę do szycia, starego singera ale działa i dla moich potrzeb wystarcza. Długo kontemplowałam swój nowy nabytek, przywołując w pamięci szkolne ZPT-y , na których poznawałysmy obsługę maszyny do szycia. Pamietam, ze będąc nastolatką nawet sie wkreciłam w szycie łaszków i sprawiało mi to niemałą radochę. Zasiadłam, podłaczyłam do pradu i głowiłam się nad umocowaniem małej szpulki w bębenku, po czym uruchomiłam ustrojstwo i połamałam igłę. I weź tu teraz w Reykjaviku znajdz sklep z igłami! Ale dałam rade i następnego dnia miałam juz komplet zapasowych. Na pierwszy ogień poszło przescieradło, z którego musiałam uszyć worek dla Mikołaja Świetego. Łatwo, bo ze 2 metry po prostej i gotowe. I na tym koniec? Maszyna stoi w kącie od tygodnia a ja myślę, ze nie mam czasu na takie pierdoły. Nosz się wkurzyłam. Przeciez mam własnie 4 dni wolne, czuję się podle z powodu przeziębienia i to ja rozporzadzam swoim czasem a nie rzeczy, które ciagle musze albo powinnam robić. I tak odstawiłam zmywanie i prasowanie a zabrałam sie za przerobienie spodni które dostałam od siostry z dzwonowatych na pumpowate. Babrałam się z tym od wczoraj ale ile radości sobie zafundowałam! a efekt... zalatuje amatorszczyzną przy dokładniejszych oględzinach ale mało kto funkcjonuje na poziomie moich nogawek, dużej widowni tam nigdy nie było, mogę więc powiedzieć ze efekt jest zadowalający. 
  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    1 stycznia 2013, 11:43

    <img src="http://img62.imageshack.us/img62/8228/happynewyear3dvectorgra.jpg"> , pamętaj nie pozwó aby padali na kolana przed Tobą :) takze nikt spodni nie zobaczy ... tez kiedys troszkę szyłam ale mam do tegochyb a ze 3 lewe rece

  • ania4795

    ania4795

    31 grudnia 2012, 10:30

    no piżamka the best:)

  • Anka19799

    Anka19799

    31 grudnia 2012, 07:24

    Oooooo! Mam slabosc do starych Singerow, bo podobno dostalam takiego w spadku po Babci, ale ze przechowywana jest u Ojca, to nie mialam nawet okazji na nim "pojezdzic". Tez mialam kiedys okres wkrecenia w szycie, chociaz ja to tak bardziej recznie, bo mozna bylo po cichutku i po kryjomu, nie trzeba byla sie z maszyna do szycia rozkladac, hihi... No i dzierganie na drutach tez mnie zawsze krecilo. A teraz to nawet nie wiem jak bym sie do takiej maszyny miala zabrac. Serdecznie gratuluje pierwszych szalenstw na igle oraz udanych efektow koncowych!

  • fiona.smutna

    fiona.smutna

    30 grudnia 2012, 23:01

    oplulam sokiem monitor..........................:)))))) cudowna jesteś.... zważyłaś piżamkę:)))))