Na krewetki nie miałam już czasu. Goście z kurczakowej w pełni zadowolone.
Z Tomkiem Osłem miałam dziś starcie poranne, nawet nie pomnę o co... Wróciłam więc do sypialni, z mocnym postanowieniem nie wychylania stamtąd nosa już nigdy. Położyłam się spowrotem do wyrka, pochlipałam trochę, po czym stwierdziłam, że bez sensu, bo wymuszam to płakanie. Spałam do prawie trzeciej!!!, co mi się normalnie nie zdarza. Obudziłam się głodna i pełna, mowa o pęcherzu. A! wiem o co... Wmawiał mi, że dysk zewnętrzny mi upadł. A nie upadł!!! Jak już wyłoniłam się to łaził w kółko i łasił się więc darowałam. Wspaniałomyślna ze mnie istota, co? albo raczej wredota. Nie mogę się długo dąsać na niego, bo Tomasz ma na mnie swój niezawodny sposób, prędzej czy później zawsze powali mnie śmiechem. No jak tu się gniewać skoro w środku pękam z jego tekstów albo wygłupów?
joanna1966
17 sierpnia 2009, 06:34a jakbyś tym praśniętym mikserem jeszcze raz pomiksowała te kluchy??? ja tam mam niezwawodny sposób na takie niewypały... raz na gwizdke mi się zrobiło to ci Ci - to wyniosłam tort na strych żeby tam postał - myslałam, że może to stanie go odmieni no i zapomniałam o nim i....nawet myszy go nie ruszyły... A masz strych???