Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Sama, samiuśka, samiuteńka


Uwielbiam ten stan. Czas się ewidentnie wydluża, ciągnie miłosiernie. Cudnie. Czekałam na ten moment jakieś 7 lat, kiedy to Tomek wyjechał na Islandię szykować grunt pod przeprowadzkę. Zostalam wtedy na pół roku sama z małą 2-letnią Mają i zawiozłam ją na tydzień do babci do Słupska. Powiem nieskromnie, ze zawsze lubiłam swoje towarzystwo:-) A odkąd mam rodzinę mało, stanowczo za mało czasu spędzam sama ze sobą. Teraz widzę, ile tak naprawdę czasu poświecam innym. Niby nic, coś ogarne, wstawie pranie, sklecę posilek ale to wszystko zabiera czas. Nawet bedac na wakacjach w Pl zastanawialismy sie z Tomkiem, porownywaliśmy nasz tryb życia tu w Islandii i mojej rodziny w Polsce. Niby tu nie ma ciśnienia, życie płynie wolnym torem ale pracując na pelne etaty tak naprawde mało czasu spędzamy ze sobą i razem z dziecmi. To postanowiliśmy zmienić w przyszlosci, wychodzić gdzieś w weekendy, zapisac na jakies zajecia, mieć poczucie że cos się wydarza fajnego a nie tylko praca-dom-praca-dom. Okoliczności sprzyjają, bo dziewczyny są już na tyle duze, że moga same zostac w domu a my tymczasem np. spalamy brzuszki na silowni. Podoba mi sie taka perspektywa:-)  To sa takie przemyślenia po solidnej burzy mozgow i gradu emocji, jakie mialy miejsce na wakacjach. Poważnie myślalam nad tym czy nie powinnismy sie z Tomkiem rozstać. Mielismy parę nerwowych momentów, po których wyjechałam sama do siostry na dzialkę w Rozewiu. Cały dzień rozmyślałam, ważyłam, płakałam... Ale to był dla nas kryzys pozytywny, bo scalil moją rodzinkę i oboje zyskalismy nowy ogląd naszej rzeczywistości. Umocnilismy sie w przekonaniu, ze chcemy byś razem i poczulismy znowu ze sie kochamy. Tak. A tymczasem...

Tomek wlaśnie dziś wyjechał do Kopenhagi. Córki nadal w Polsce i dobrze sobie radzą. Tomek totalnie zakręcony czasowo, bo po raz drugi z rzędu chciał wyprzedzić czas. Tydzień temu, w niedzielę, wstaje okolo 1 po południu, patrzy poklejonymi od snu oczami na zegar, potem na mnie i znowu na zegar. Po czym zwraca się do mnie brzydkimi słowy, czy ja jestem normalna ( oryginalnie: popier...ona) i czemu nie poszłam do pracy? Odpowiadam zgodnie z prawdą, ze jest niedziela. A on się puka w czoło, ze cos mi sie pokręciło i jest poniedziałek. Nie. Jest niedziela. Chociaż leciuteńko się zaniepokoiłam, pomyślalam jednak, ze gdybym nie powiadomila w pracy o swojej nieobecności to ktos by do mnie zadzwinił. Więc na pewno jest niedziela. Mija tydzień, bardzo intensywnie pracowity dla Tomka. Wylot o 7 rano z Keflaviku. Ustalamy, ze pojedzie Flybusem z Reykjaviku a ja go tylko odwiozę na przystanek. O 3 nad ranem obudziłam sie na siku i widzę, ze narzeczony caly w proszku. Walizki na wpól spakowane a jeszcze kąpiel i ze 30 innych rzeczy. Pyta więc, czy nie dałabym rady go zawieśc na lotnisko. Oczywiście ze zawioze. Tak zrobiliśmy.  Dzwonie do Tomka po powrocie do domu, bo zobaczylam ze samolot opózniony ponad 2 godziny a on, ze włanie chcial mi o tym powiedzieć ale myślal ze poczeka az znajde sie w pracy, bo napewo sie spiesze. Jakiej pracy? Chlopie, jest niedziela! Druga, której nie zauwazyles.

A oprócz tego mam zasoby niespożytej energii oraz radosci, ktore zamiezam spozytkowac w celu schudniecia. Bateria pada i muszę konczyć . Jakos tablet z wtyczka wariuje podczas pisania.

  • TygrysekTygryskowy

    TygrysekTygryskowy

    23 czerwca 2014, 11:12

    kurcze, wiesz, czemu w zwiazkach tak jest ze musza byc takie dni, ze sie 1 strona wyprowadza do 2giej, nie znosze tego. W ogole nie wiem, czy mozna znalesc takiego partnera z ktorym chce sie byc. Ja wszystkich mialam doscp o okolo rku. Glownie zp owodu braku szacunku dla moich potrzeb.

  • TygrysekTygryskowy

    TygrysekTygryskowy

    23 czerwca 2014, 10:44

    on widocznie jest bardzo ale to bardzo przepracowany... moze miec wypadek

  • anpani

    anpani

    22 czerwca 2014, 21:03

    Małymi krokami próbuję to zmieniać, powiem uczciwie- nie jest łatwo. To są lata zaniedbań ze strony jego matki, która nie przygotowała dobrze mężczyzny dla innej kobiety. Ta kobieta to dopiero ma manię wyręczania. Miała w domu 3 facetów, wszystkim prała, gotowała, sprzątała, do tego CODZIENNE sprzątanie całej chaty (ponad 90m2), jak wyjeżdżała na delegacje to ugotowane obiady tylko do odgrzania dla całej rodziny, niedobrze mi się robi jak o tym pomyślę, a 3 facetów- tylko same przyjemności. Konsekwencje są takie, że ja teraz muszę o wszystkim przypominać, co ma np. zrobić, co jest dla mnie strasznie irytujące. Moja mama nauczyła mnie i brata samodzielności, mój brat ma taki odruch jak ja (choć jest odrobinę leniwszy:P), sam z siebie robi wiele rzeczy. Matka mojego faceta nauczyła go szacunku dla kobiety, co jest na prawdę piękne ale - no właśnie, czym tak na prawdę jest uczenie szacunku dla kobiety ? Pięknymi słowami, przepuszczaniem w drzwiach, przynoszeniem kwiatków czy właśnie tym, że uczy się takiego dziecko-chłopca od najmłodszych lat jak pomagać kobiecie a nie się nią wyręczać ?

  • ania4795

    ania4795

    22 czerwca 2014, 20:45

    masz rację kochana, fajnie jest być czasem samemu... co prawda nie tak długo jak u Ciebie ale byłam sama nim dojechałam nad morze do córeczki i rodziców, jak przyjemnie być samemu, pobyć sam na sam ze swoimi myślami .... buziaki

  • anpani

    anpani

    22 czerwca 2014, 20:20

    ... a , i doskonale znam to uczucie bycia samej ze sobą, kiedyś to bardzo kochałam, kiedy zamieszkaliśmy razem niby było fajnie ale jednak brakowało mi tego bycia samej ze sobą, aż ciężko to opisać . Przeczytaj proszę ten art. specjalnie go wyszukałam, żeby Ci wkleić :http://manufaktura-radosci.blogspot.com/2011/10/madchen-zimmer.html .- symbolu dbałości o siebie i zdrowego egoizmu. : - )

  • anpani

    anpani

    22 czerwca 2014, 20:12

    Tak sobie czytam to o czym napisałaś i mam podobne refleksje - czasami nie widzimy tego ile nam ucieka czasu na robienie czegoś dla innych. Ja jeszcze nie mam dzieci ale mieszkam z moim facetem i jak pomyślę ile rzeczy robię głównie dla niego, to za głowę się czasami łapię. On od czasu do czasu też coś zrobi ale ja mam już taki głupi odruch wyniesiony z domu rodzinnego, że gdy jest coś do zrobienia, jest to oczywiste, to nie szukam kogoś kto to zrobi, nie liczę też , że zrobi się samo, po prostu działam bez zastanowienia a to jak się okazuje zły odruch. W sumie odkąd mieszkam z nim porzuciłam moje zainteresowania, wciąż tylko praca zawodowa- praca w domu (dla niego, dla nas)- trochę odpoczynku jak wystarczy czasu i tak w kółko. Ostatnio powiedział mi, że chciałby, żebym znów miała zainteresowania, sama też zaczynam to odczuwać, że staję się jakaś miałka, czuję , że zapuściłam wiele dziedzin mojego życia, niektóre porzuciłam, niektóre wlokę ale marnie wypadają w podsumowaniu a to wszystko przez brak tego dobrego genu- braku zdrowego egoizmu i czasami asertywności.