Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
O latających obiektach



N
a dobry początek dnia
POZDROWIENIA Z KRAINY LATAJĄCYCH DYWANÓW, wycieraczek, dywaników łazienkowych, śpiworów, gaci i co kto nieopacznie zostawi na balkonie.
Wczoraj dzwonek zaświergolił a ja siedząc ze 3 metry od drzwi drę się niczym lekarz z gabinetu proszszszsz! i nikt nie wchodzi więc krzyknęłam dla odmiany Tomeeek! A tu sąsiadka z dołu przyniosła nasz latający dywanik. Podziekowaliśmy ślicznie uśmiechnięci i już nie zdziwieni, ze nie zareagowala na moje proszszszsz! , bo skąd niby miała wiedziec co ja tam pokrzykuję. Dywanik łazienkowy tez nam kiedyś odleciał. Sama go wyrzuciłam na balkon w celu później wytrzepania i zapomniałam o nim. Zorientowałam sie po kilku dniach, ze w łazience czegoś brakuje ale było juz za późno. Innym razem Miećka zaobserwował latający śpiwór. Komicznie to wyglądało bo śpiwór typu mumia czy kokon napompowany w całości powietrzem wyglądał jakby w środku ktoś spał. Zatrzymał sie dopiero w ogródku u sąsiadki. Gdzies po 3 dniach zniknął zagarnięty przez ową panią, widać Islandczycy hołdują zasadzie co przyleci to moje. My ze swej strony oczekujemy nadlatujących banknotów, papierów wartościowych, szlachetnych kruszców, biżuterii etc etc...