Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
plan tygodniowy prawie wykonany


mam na myśli plan ćwiczeniowy, w tym tygodniu udało mi się wyćwiczyć 3 h w klubie fitnes, 2 h na basenie ale za to poćwiczyłam trochę w domu, w końcu mój orbi przestał być wieszakiem:).

Na basenie dzisiaj najadłam się wstydu trochę, pomyliły mi się szatnie, poszłam do drugiej na końcu basenu, wlazłam pod prysznic, umyłam włosy itd, i poszłam poszukać szafki no i okazało się że to nie tu, to znowu wędrówkę ludu przez cały basen do swojej szatni, ratownicy mieli ubaw, bo widzieli jak szłam do tej szatni i już pewnie wtedy się się śmiali (są inne kolory zegarków na rękę do tych szatni). Teraz sobie siedzę i zajebiście mnie bolą nogi, nie pamietam kiedy mnie tak bolały po pływaniu, super kocham to uczucie, dziś przepłynełam 40 długości basenu (40*25m=1000 m) ale dopiero się rozkręcam, za dobrych czasów było min. 60.

Dziś jedzeniowo nie bardzo mi wyszło, choć nie najgorzej kalorycznie: zjadłam 2 serki 0%, porcję bigosu dietetycznego (kapusta, kiełbasa drobiowa przesmażona bez tłuszczu i pieczarki smażone w ten sam sposób no i oczywiście pomidory z słoika), a potem trochę popłynełam bo byliśmy u teściowej (świętowaliśmy już dzień Babci i Dziadka) i wypiłam trochę wina (4 kieliszki), zjadłam 2 kotleciki z piersi z (małe) z ananasem i serem, no i żeby zagłuszyć trochę głód (po alkoholu mnie zawsze ssie) zjadłam paprykę konserwową, ogórki kiszone i pieczarki konserwowe.

 

Jutro dzień prawdy, moja dieta trwa 14 dni, 14 dni nie jadłam słodkiego, ziemniaków, białego pieczywa, nie smażyłam (dziś wyjątkowo zjadłam smażone) itd. Zobaczymy co jutro pokaże moja nowa szklana(dziś kupiona, stara odmówiła posłuszeństwa), także trzymajcie kciuki.

Pozdrawiam