Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Rowerowe szaleństwo.


Tak, nazwijcie mnie wariatką ale dziś pozwoliłam sobie na rowerowe szaleństwo! Przejechałam 2,5 godziny na rowerku magnetycznym... Spalając przy tym 1400 kalorii, które dzisiaj wcisnęłam w siebie w jednej, krótkiej chwili słabości w postaci orzeszków w czekoladzie. Czemu? Nie wiem, okazało się że moje ciało o nie wołało... I pach, 1000 kalorii wpadło zupełnie niespodziewanie, całkowicie mnie zasmucając. Zaczęłam się zastanawiać czemu robię sobie taką krzywdę? Po co jem te słodkości skoro potem mam tak ogromne wyrzuty sumienia? Jestem jak ten Syzyf z kamieniem, kiedy samej sobie podrzucam nogi pod kłody, by było mi jeszcze ciężej. W niecałe pół roku schudłam 7 kilo i wciąż do celu brakuje mi czterech, smutne. A może jednak nie jest to smutne a naprawdę godne podziwu? Zaczęłam o siebie dbać, powiedziałam sobie dość, już coś osiągnęłam! Więc czemu jestem smutna? Czy wszyscy odczuwamy te uczucia w pewnym etapie dążenia do swojego celu? Czy wszyscy tracimy panowanie nad sobą i jemy całą paczkę orzeszków na raz? Czy to mój organizm woła o pomoc czy ja? A może tak ma być? Moje słabości nade mną królują, nie chcę im pozwolić przejąć kontroli nad swoim życiem, w końcu tak ciężko pracowałam nad sobą. Godziny na siłowni, zdrowe żywienie, teraz zakupienie rowerku... Kontuzja kolana nie pozwalała mi jeździć przez kilka dni, jednak dziś było dobrze, znalazłam odpowiednią pozycję która nie obciąża kolana. Jeżdżenie na rowerku sprawia mi radość. Czy zjedzenie orzeszków było spowodowane smutkiem i tęsknymi spojrzeniami za rowerem? Może... Przekonamy się jutro, kiedy znowu powrócę na rower. Może właśnie to on jest tym, co przynosi mi radość i sposobem na to, by nie zatapiać smutków w łakociach? Może. Czas pokaże. 

  • szabadabada

    szabadabada

    4 października 2015, 17:19

    Miałam tak samo, dokładnie tak samo- a takie napady typu cała paczka orzeszków na raz (nie raz!) paradoksalnie zaczęły się wtedy, gdy, dwa czy trzy lata temu zaczęłam się odchudzać. Wcześniej tak nie miałam. Ja sobie wytłumaczyłam to tak, że dieta w postaci znacznego obcięcia kalorii + duża aktywność fizyczna prowadziła do tego, że przez jakiś czas- tydzień, dwa, byłam mega nakręcona, a potem organizm po prostu wołał o dodatkową dawkę energii- stąd to rzucanie się nagle na to co zabronione, kuszące, niezdrowe. Potem wyrzuty sumienia, że tak popłynęłam. I racja- najgorsze jest leczenie jedzeniem smutków. Wyleczyć się nie da, niestety, a co pożarłaś to masz- i znów, niezadowolenie z siebie, kolejne smutki, błędne koło. Znalezienie równowagi przy odchudzaniu i przy aktywnym trybie życia naprawdę nie jest łatwe i jestem pewna, że takie pytania jak Ty stawia sobie co najmniej co druga Vitalijka. Ale dasz radę. Tymczasem przyjrzyj sie swojemu jadłospisowi- moze na co dzień jest faktycznie za mało wartości energetycznych, witamin itd.

    • Tysialke

      Tysialke

      4 października 2015, 17:21

      Dziękuję za poradę, doceniam i pozdrawiam z całego serduszka! :)

  • grubciaakasia

    grubciaakasia

    4 października 2015, 16:22

    Gratuluję takiej aktywności, mega wyczyn. nie kazdy tak potrafi. super. spaliłas to co zjadłaś, a nawet wiecej. lepiej wybierać coś mniej kalorycznego. powodzenia w wytrwałości

    • Tysialke

      Tysialke

      4 października 2015, 16:25

      Dziękuję serdecznie. Doceniam ciepłe słowa i pozdrawiam całym serduszkiem!