Dzień mogłabym opisać jednym słowem- pełny. Pełny niespodzianek, przygód, radości, satysfakcji, zaskakujących obrotów, nowych znajomości... pełny, pełny, pełny wszystkiego. Rano pobudka o siódmej, zajadanie przepysznej owsianki bez gotowania z bananem, mniam! Od rana intensywnie, bez stresu i nerwów. Półtorej godzinki na rowerku przed zajęciami na uniwersytecie. Na studiach dużo ciekawych ciekawostek, dużo nieznajomych niespodzianek... Przyjemna sprawa, naprawdę. Powróciwszy do domu zasiadłam jeszcze na godzinę na rowerek, w sumie przepełnia mnie teraz radość... a zimny prysznic po takim wyczerpującym <w dobrym znaczeniu tego słowa> dniu jest istnym cudem z nieba. Jak wam minął wasz dzień? Jak walka z dietami? Ja sobie dzisiaj dałam pofolgować, zjadłam dużo śmieciowego żarcia które będę zrzucać pewnie jeszcze z trzy dni... Ale to nic, lepiej niekiedy pozwolić sobie na małe co nieco niż chodzić wiecznie złym! Pozdrawiam serdecznie kochani, oby wasz wieczór był szczęśliwy!