Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Może jestem szurnięta... może?


Witajcie. Nie miałam kiedy pisać, jestem non stop zabiegana z lekarzami, sprawami osobistymi i usiłowaniem ogarniania swojego życia. W tym całym zabieganiu jednak, udało mi się znaleźć złoty środek na wszystkie moje żywieniowe problemy ... i czuję się dobrze - naprawdę dobrze. Możecie mnie linczować, krytykować i wyśmiewać, ale po wielu wielu namysłach w końcu postanowiłam spróbować octu jabłkowego. Wiem - ma on swoich zwolenników i przeciwników - chyba jak wszystko na tym świecie, jednak ja powiem jedno : POKOCHAŁAM GO. Żeby nie robić sobie szkody skonsultowałam to najpierw z lekarzem, ustaliłam ile mogę go pić i tak też robię. Przez 5 dni spadło ze mnie 2 kilo wody, a od 8 dni nie mam w ogóle parcia na słodycze! Nic! ZERO! Mój największy nałóg, moje największe, najgorsze uzależnienie przestało istnieć. W szafce leży masa słodyczy, patrzę na nie i nie mam ochoty. Ostatnio będąc na sałatce, po posiłku chciałam possać lodowego cukierka.. Wyjęłam jednego z opakowania, spojrzałam ... i wrzuciłam do torebki... nie chciałam.

Cieszę się, czuję się dobrze, nie mam potrzeby jeść słodkiego, waga leci w dół... Oby tak dalej.

W piątek bądź sobotę konsultacje odnośnie operacji. Oby to już była ostatnia. Czekam z utęsknieniem tych dni.