Witam.
Może jak tu się wypiszę na sercu będzie mi lżej. Nie jestem gruba- przynajmniej za taką się nie uważam, ale ważyłam różnie od 55kg do 73kg, w ciąży dobiłam do 81kg. Córka ma prawie trzy latka, i te trzy lata zajmuje mi zejście z wagi 73kg. Aktualnie z wagą 60 kg (167cm) moje wymiary wyglądają tak:
talia 68cm
boczki 90cm
biodra 98cm
udo 57cm
łydka 35,5cm
Nie mam zdjęć, może z czasem jak zrobię to wstawię. Piszę chaotycznie, z ortografią i gramatyką jestem na bakier,wybacz. Od kwietnia do września 2013 ćwiczyłam, głównie stepper i rower, ale w pewnym momencie nie miałam już siły, może wraz z nadejściem wiosny motywacja pójdzie w górę. Czuję się jakby ktoś mnie przeżuł i wypluł. Jestem zwadą, gdyby nie córka i M to myślę że dawno by mnie już nie było. Czasem zastanawiam się dlaczego tak jest- ludzie chcą żyć i umierają, ja chcę umrzeć a żyję. Zapewne jak wróci mi chęć do życia, nostalgia i chandra miną- wtedy do mnie zawita kobieta w czerni, a ja będę błagać o życie. O kurka, ale biadolenie. Każdy ma jakieś problemy, moje nie są wyjątkowe. Czuję się tylko trochę odsunięta i niepotrzebna. Chyba wysyłam negatywne fluidy, skoro nawet rodzina mojego M za mną nie przepada. I z tym też trzeba w końcu się pogodzić. Na dziś koniec smętolenia ( oho, nie ma takiego słowa).