Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
pada deszcz, czas leci, a ja stoję.


 No tak, pogoda cholernie marna, nie wiem co już z tym robić. Siedzę w domu bo pada, czasami tylko na papierosa wyrwę się z czerwonej komnaty mojego pokoju. Wychodzę i bez żadnej parasolki mknę pomiędzy spadającymi łzami nieba. Moknę, ale cóż mi z tego. Zapalam zabójcę i patrzę jak pomimo padającego deszczu spala się on od środka. Coś mi to przypomina. Tak, wiem, mnie samą. Całymi dniami pochłaniam wiedzę z internetu: "CZARNA LISTA: Łóżkowe błędy facetów", "Pięć rzeczy, których kobieta żałuje po ślubie", i wiem, że nie jest mi ona potrzebna. Cóż za zrządzenie losu. Z nudów mogłabym uciekać w jedzenie, ale po co ? Wole wypić hektolitry niezdrowej kawy niż zjeść 5  pączków pod rząd. Tak, to już jutro. Impreza dziadków z całą rodziną i męczenie mnie setkami tych samych bądź podobnych pytań: " Dlaczego nie masz chłopaka? Masz 19 lat, Tobie potrzeba już lekkiej stabilizacji", "Coś jest z Tobą nie tak?", " Jak Ci poszła matura?". Wiecznie to samo, i wiecznie te same odpowiedzi. Aż rzygać się chce. Będzie ogrom jedzenia, ale ja i tak nie mam zamiaru tego wchłonąć, więc postanowiłam, że sama zrobię większość rzeczy, zaczynając na kalorycznych ciastach i kończąc na tłustym mięsie. Blee ... na samą myśl robi mi się źle. Wyobraźcie sobie te ociekające tłuszczem kotlety i na nie położone smażone na głębokim tłuszczu pieczarki. Przecież to musi mieć z milion kcal. Jest prawie 10 a ja nie paliłam, może dlatego, że boli mnie  gardło od wczorajszego tańca rytualnego mającego na celu wygonić deszcz w pizdu. Chcę na kajaki, wszystko ustalone gdzie i z kim, ale pogoda jest nieobliczalna. Pisałam wcześniej o weselu na które zaprosił mnie kolega, dla mnie tylko kolega. Biedak się we mnie zakochał, a ja nie umiem i nie chcę dać mu mojej miłości. Powiedziałam mu to oczywiście, że z nami nic nie będzie bo ja nie chcę się zakochać. ( bo jestem zakochana w B. i nie wyobrażam sobie przerzucić te same  uczucia na K.) Ale ok, na wesele nadal jestem zaproszona, i póki co idę na nie.  Ooooo to się dziś napisałam, ale miałam na to ochotę, komu się nie chce to niech nie czyta ; )

  • carmen83

    carmen83

    22 czerwca 2012, 10:20

    Zgadzam się z przedmówczynią: dopadło Cię pogodowe "niechciejstwo" :) Weekend ma być piękny (podobno hehehe) i wtedy na 100% nastrój Ci się poprawi :) Co do jedzenia...hmmmm...jak Ty to robisz że potrafisz się oprzeć jedzeniu? Ja mam z tym wielkie trudności :(

  • Kamillla1991

    Kamillla1991

    22 czerwca 2012, 10:13

    przeczytałam! słuchaj Twój nastrój jest spowodowany przez pogodę. Zaświeci slońce i od razu zacznie sie dobry humor :) ja mam podobnie. Co do rodzinnych spotkań. Ja mam 21 lat i też nie mam chłopaka. Rodzina musi to uszanować, bo to jest Twoje życie i Ty o nim decydujesz. Najgorsze są wścibskie ciotki (ja mam taką jedną) dobrze, że widzę się z nią 2-3 razy w roku tylko :P