Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 53


Dzisiaj jest trochę lepiej, przynajmniej wydaje mi się, że jest. Trochę mniej myślę i nawet obiad zrobiłam. Weszłam w taki stan zobojętnienia. Do tego tyle się teraz u mnie dzieje. W niedzielę się wyklaruje chociaż sytuacja z mieszkaniem, bo ogólnie i w skrócie wynajmuje mieszkanie, a raczej mieszkanko. Kurwicy tu dostaje, bo 40m to jest jakby nie patrzeć klitka, do tego właścicielka wścibskie babsko, sąsiedzi - masakra. Chcę się stąd wynieść i już od miesięcy szukam i szukam czegoś innego. Wczoraj przez przypadek w sumie dostałam numer do babeczki, która ma na wynajem cały, duży dom. Opłaty wyjdą mnie ciut wyższe niż za ten cyrk tutaj, ale przynajmniej będę miała święty spokój. Nienawidzę mieszkać w bloku bo drażnią mnie ludzie. Także, w niedzielę idę zobaczyć co tam się w tym domu dzieje i jeśli warunki będą okej to wyprowadzam się jeszcze w tym miesiącu. Trochę mnie to wszystko podniosło na duchu. Jutro ważny dzień - dzień ważenia. Wątpię, że w tym tygodniu będzie jakiś spadek - stres, nieprzespane noce, nie dojadanie, do tego całkowicie "zapomniałam" o piciu wody i tak naprawdę dopiero dzisiaj po kilku dniach udało mi się pójść do toalety.. chciałabym żeby chociaż ta waga nie była wyższa niż w tamtym tygodniu to będzie dobrze.