Wróciłam do walki po dłuuugiej nieobecności Trzymałam się diety i waga powoli spadała. Nawet nie tak powoli. Pierwszy tydzień to dwa kilogramy mniej mimo sporej kaloryczności (2300-2400). I co? Przyszła niedziela i wszystko zepsuła. Durna niedziela. Znaczy ja zepsułam, ale chyba wolę zwalić winę na niedzielę. Bo na co? Na Tuska? Chyba tym razem się do złego nie przyczynił.