Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Podsumowanie 3 miesięcy diety i ćwiczeń :) i
krótka historia odchudzania.

Nastał dzień, w którym pochwalę się swoim spadkiem :)
Przygodę z dietą i nowym planem żywienia ( raz lepszym, raz gorszym, bo przecież każdy z nas ma dobre i złe dni) rozpoczęłam 10 listopada. Dlaczego ? źle się czułam we własnym ciele.  
Już raz schudłam bardzo dużo. Wszyscy mnie wychwalali, że pięknie wyglądam jak to zrobiłam, że mi się udało, że oni nie mogą schudnąć... ja też nie mogłam, ale dieta to łatwa rzecz : NIE MOŻNA SIĘ PODDAWAĆ, nie można zakładać, że mi się nie uda, nie można rezygnować, kiedy zje się batona, ciastka czy chipsy- trzeba wiedzieć, kiedy skończyć, i kontynuować dietę po zjedzonym produkcie, które jest grzechem na naszej liście. Tak schudłam z ponad 90 kg do około 60. Jak wiadomo - im większa masa początkowa i brak wcześniej diety- tym sprawniejsze odchudzanie. 
To był rok 2007-2008. Dokładnie pamiętam dzień, w którym podjęłam walkę z kilogramami : 27 styczeń 2007 roku, po odczekaniu kilku miesięcy po operacji wycięcia pęcherzyka żółciowego... od 27 stycznia do czerwca schudłam do 64 kg- dzięki Wam, dzięki wyrzeczeniom i ciężkiej pracy nad sobą.
Stało się, w 2010 przytyłam jak bomba- nie będę się rozpisywać, co pomogło mi przytyć prawie 15 kg w dwa tygodnie, bo to nie ważne, i nie z własnej nieprzymuszonej winy, co najwyżej byłam współwinna. CZUŁAM SIĘ OKROPNIE, wpadłam w depresję, nie poznawałam własnej buzi w lustrze. Znów podejmowałam walkę, ale nie miałam takiej motywacji, jaką mam obecnie. Poddawałam się, gdy byłam o kilka kroków od celu. Waga nie pobiła nigdy 77 kg. Ale w latach 2010 i 2011 tak właśnie było. W 2012 , w trakcie 1 roku studiów ( tak, tak przez depresję zrezygnowałam ze studiów w innym mieście i w 2011 podjęłam obecne studia, gdzie teoretycznie powinnam zaczynać pisać licencjat) podjęłam wyzwanie, udało mi się zejść do 66-67 kg, dla mnie to był wielki sukces- czułam się seksowniejsza. Po praktykach, gdzie miałam dużo ruchu i wysiłku ( ciężki plecak z kamieniami + wchodzenie pod strome góry) zaczęłam tyć...  znów waga wróciła 75 kg. Tym razem nie poddałam się.  Dnia 10 listopada zawzięłam się, po wszystkich kebabach i ciastkach ruszyłam do przodu. To był wieczór, gdy powiedziałam sobie dość tych wahań, chaosu hormonalnego, dość braku wiary i motywacji! Wróciłam z dniem 23 listopada na Vitalię, dzięki Bogu. I tak oto jestem tutaj, nadal, bo wiedziałam, ze dzięki Wam udało mi się zrzucić bagaż kilogramów, i czytanie waszych sukcesów sprawia, że sama chce je odnosić.

Ja doskonale wiem, że prowizorycznie wydawać by się mogło, że moja waga owych 75 kilogramów przy moim wzroście 175 cm - to waga w normie,  ale tak nie jest kto mnie widział, to doskonale widział : otyłość brzuszna. BMI wynosiło 23.8.

Ale już jestem innym człowiekiem :) Jestem szczuplejsza :) BMI : 20.9

Wymiary początkowe : WYMIARY OBECNE :))))
Waga : 75 kg                  64 kg             -11 kg
Szyja : 35 cm                  32cm             -3 cm
biceps : 29 cm                 26,5 cm        -2,5 cm
Piersi : 100 cm                93 cm            -7 cm
Talia : 84 cm                   73 cm            -11 cm
Brzuch : 96 cm                88 cm            -8 cm
Biodra 96 cm                  90 cm           -6 cm
Udo : 54 cm                    51 cm            -3 cm
Łydka 40 cm                36 cm            -4 cm
________________________________________
                                   ubyło mi : 44,5 cm :) oraz 11 kg

Mniej jeść, ćwiczyć i motywować się to cała droga do sukcesu, nie ma w tym wielkiej filozofii :) CHCIEĆ, TO MÓC. No i najważniejsze : nie rezygnować z marzeń :)


Plan na kolejne 3 miesiące : 
*zrzucić zdrowo 6-7 kg, żeby była stabilna 5 z przodu.(wiem, że mogę się uprzeć i zrobić to w miesiąc, ale po co mi jojo)
*pożegnać pannę bulimię raz na zawsze i nie mieć tych cholernych myśli w głowie.
*wyhodować trochę włosów na głowie dzięki tym wszystkim specyfikom, które namiętnie wcieram we włosy i zjadam codziennie rano.
*trenować z Ewą, z Melanie i z Callan.
*wychodzić częściej z domu
*nie jeść słodyczy na tony, a z rozsądkiem.
*wykonywać jeden dobry uczynek dziennie :)


A więc może ktoś dotarł do końca mojego wpisu :) Jak nie trudno, ale samą siebie zmotywowałam tym wpisem i przemyśleniami :) Nigdy nie należy przestawać !



****

Ulepszyłam serek wiejski lekki :D
dodaję : słodką paprykę, pieprz, kucharka(vegetę), czosnek niedźwiedzi, przyprawę do pizzy i jest mniam !
***
smacznego dnia chudzinki :)

  • fryzurki

    fryzurki

    13 lutego 2013, 08:55

    Super, że dałaś radę ! Gratuluję i życzę dalszych powodzeń! Pozdrawiam

  • Anankeee

    Anankeee

    13 lutego 2013, 08:14

    Vegeta to straszna chemia :-( Moze dodaj doniego warzywa lub owoce. Ja lubie z lyzeczka miodu lub dzemu na sniadanie. Pozrawiam