Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
kolejny start na dzien dobry :)

Cześć ;)

Jak na sobotę wstałam wcześnie, za oknem słońce, zapowiada się miły dzień :) 25 dzień walki o płaski brzuszek i smukłą sylwetkę.

Już nie raz tutaj rozwodziłam się nad moim brzuchem- bo tu gromadzi się u mnie tłuszcz->2 spore fałdki, trzęsie sie jak galaretka podczas chodzenia, ale czas to zmienić ;)

Waga zaklęta w magiczny sposób, wskazuje milion różnych wyników, więc nie jestem w stanie obiektywnie stwierdzić ile ta szklana w końcu wskazuje. Najważniejsze, ze czuje się lżej.

wczorajsza aktywność : 1,5 h ćwiczeń, spacer 12 km 

Tu mnie zbiczujecie za menu, ale nie chciało mi się jeść a na siłę nie jem:

kotlet sojowy z patelni, sałatka rybna 350 

talerz zupy warzywnej 130 

kromka z serem tostowym i keczupem 250 

4 biszkopty, dwa wafle ryżowe 200

2 kromki chleba orkiszowego 150 

jajko na twardo 100 

suma 980 kcal.

Dzisiaj będzie lepiej, idę zaraz na zakupy jakieś warzywka kupić, bo ich nie mam, a gotowane mi się przejadły :) Zauważyłam, że nie mam apetytu, ale zupełnie nie wiem, co jest tego przyczyną, może dlatego, że hormony wracają do normy po odstawieniu antykoncepcji doustnej.

Dzień bez ćwiczeń to dzień stracony. Ja wiem, że w internecie jest mnóstwo informacji jak ułożyć trening, jakie ćwiczenia wykonywać, cardio, siłka, znienawidzona przeze mnie Ewka, tak samo jak : ile kcal jeść, ile węgli, ile białek, ile tłuszczy -ale ja mam swój własny sposób : im więcej się ruszasz- więcej spalisz, im więcej warzyw tym lepiej a do nich najlepiej kropla oliwy i zioła :) Więc nie trzymam sie kurczowo jakieś konkretnej diety i systemu ćwiczeń, ja po prostu chce być zdrowa i jem na co mam ochotę, a rzadko się zdarza, że mam parcie na czekoladę, batona nie jadłam od średniowiecza :P Na szczęście fast foody nie są moją zmorą, bo ich nie lubię i nie odczuwam ich braku . Staram się kontrolować sięgnięcie po ciastko, chrupki, słodycze zastępuję kisielem z kauflanda - 3 szt za 1,30 zł truskawkowy, albo jogurtem truskawkowym z otrębami.

Kolejna moja zmora: nienawidzę mleka, jogurtu naturalnego,maślanki, kefiru, śmietany- tej zwykłej jak i tej bitej itp... po prostu nie tknę i nie ufam temu, co jest mlecznobiałe- trauma z dzieciństwa, nawet tortu śmietankowego nie tknę, lodów również. Sam zapach mleka mnie doprowadza do mdłości. Ledwo jakiś czas temu przekonałam się do serka wiejskiego, ale tego ze szczypiorkiem, nawet z niego odlewam to mleko czy co tam jest i dodaję przypraw, żeby smak zmienić. Ser biały lubiłam zawsze. 

Ale muszę, kochane, stwierdzić, że ser żółty obecnie to jakiś żart. Kupiłam kiedyś gołdę , potrzebowałam kawałek sera, żeby zrobić sos serowy do brokułów... starłam, wrzuciłam do garnka z bulionem i wyobraźcie sobie, że się NIE ROZTOPIŁ, zbił się w śmierdzącą gulę, za cholerę się nie chciał roztopić. Cóż, 20 zł za kg sera... Sos do wyrzucenia, odechciało mi się brokułów a smród sera w całym domu. Kiedyś ser był przepyszny a teraz sama chemia , barwniki, ulepszacze... Jedyny dobry ser jaki jadam, to ten, który rodzice przywiozą ze wsi, z wiejskiego sklepu - to jest ser ! Ja wiem, ze można i 50 zł za kg sera wydać, ale zamiast tego wolę zdecydowanie warzywa i rybę...