Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Witajcie Kochane...:))


Ten spadek wagi to była chyba taka podpucha ze strony mojego organizmu, aby zachęcić mnie do działania, już wczoraj było 0,65 kg więcej ale na razie nie zmieniam paska aby się nie dołować...

Ćwiczę wytrwale, choć trudno to co robię nazwać ćwiczeniami, gdyż pozostaję przy ćwiczeniach rozciągających, potem szybki chód na bieżni i na koniec ćwiczenia wyciszające. Moje chodzenie polega na podkręcaniu tempa i dystansu. W pierwszym dniu przeszłam ok 600 m..hehe... przy tempie 5 km/h i zajęło mi to 10 min. Teraz reguluję sobie tempo pomiędzy 5km/h do 5,8km/h i pokonuję dystans już 1200m..:)) Moim zamiarem jest stopniowo zwiększać dystans i na tyle podkręcić tempo na ile się da, byle nie prowokować biegu...Późniejszy plan to robić mix.... szybki chód i beg...ale zobaczymy..:)

W sumie to się nie martwię, że ta waga podskoczyła, bo to nie moje pierwsze odchudzanie połączone z aktywnością fizyczną..... zawsze tak miałam, na początku spadek, potem w górę i następnie jak nie skapitulowałam to wolny spadek.

Mam nadzieję że nie skapituluję...:))

W połowie marca, zapisałam sobie termin do dietetyczki...i wyobraźcie sobie najbliższy termin to 6 maja!!!!  w godzinach dopołudniowych, bo popołudniu to dopiero gdzieś w połowie czerwca...masakra...

Cieszę się, że nie pozostałam na czekaniu i objadaniu się aż przyjdzie mój termin, ale wzięłam się za siebie. Nie będę rezygnować z tej wizyty, bo w sumie jest mi ona potrzebna, przynajmniej tak myślę, że się tam coś dowiem ponad to co sama wiem..:)) Ale jestem teraz w tak głupim czasie, że myślę iż fachowiec doradzi jak radzić sobie ze zwolnioną przemianą materii jaką mam ze względu na wiek dojrzałej nastolatki...:))) i ciągłe diety.

Jeszcze nigdy nie korzystałam z porad dietetyka, pora kiedyś spróbować...byle nie była to kolejna kasa wyrzucona na darmo...

Ponadto miesza mi się wszystko....mam na myśli ciężkie dni. Teraz mam przerwę przeszło 44 dni, innym razem miałam po 20 dniach....wiem że teraz tak jest, ale to zaczyna być wkurzające, ciągle muszę ze sobą nosić zabezpieczenie..:)) Ale niestety taka dola kobietek..:(.

To się rozpisałam, mam jeszcze coś w zanadrzu żeby się ewentualnie doradzić....całkiem z innej beczki.... ale jeszcze nie teraz...musi nam się wszystko powyjaśniać...

Buziaczki i udanej niedzieli..:))


  • ela61

    ela61

    13 kwietnia 2014, 15:18

    Witaj, ja też jestem po wizycie u dietetyczki. czekam na efekty :-) Waga tak ma, że sie trochę waha. Życzę powodzenia w odchudzaniu pa pa

  • bilmece

    bilmece

    13 kwietnia 2014, 13:33

    Mam nadzieje, ze to tylko takie masz problemy zwizane z tymi zmianami. Mam kolezanki w pracy co ciagle sie poca i narzekaja na cieplo. Dietetyczka to dobry pomysl. Oby byla naprawde fachowcem. Ciesze sie, ze dzialasz tez sportowo- super masz pan. owolutku ale do celu i takie dozowanie wysilku tylko na dobre ci wyjdzie. Przyrost wagi to pikus- moja szaleje wiec moje wyniki ktore biore pod uwage, to takie co 10 dni. Milej niedzieli zycze! Buziaki