Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wiosna budzi uśpione marzenia


Cóż.... wiosna, święta i po świętach... a tu lato za pasem, wakacje, plany. Przychodzi taki moment że człowiek ma dość już patrzenia z zazdrością na to, jak ubrania leżą na szczuplutkich koleżankach i biernej akceptacji swojej oponki ;)

Ukochany słysząc po raz setny te same wypowiadane przeze mnie słowa starał się jak mógł powstrzymać serdeczny wybuch śmiechu ale heheh, wyszło tak jak to zawsze z moim odchudzaniem od ostatniego sukcesu :) (i jego rzucaniem palenia, taa.. nieszczęścia chodzą parami)
Ale nic to, robi się zielono, słoneczko świeci, ptaszki śpiewają i czas udowodnić przede wszystkim sobie, że jeszcze nie jestem za stara na spięcie pośladów i osiągniecie celu!

Iiii tak doszło do skonstruowania podstawowych założeń, które może restrykcyjnością nie powalają ale jeśli ktoś potrafi tyrać cały dzień umysłowo łamane na fizycznie z zadowalającą wydajnością żyjąc "o sałacie" to podziwiam- ja nie, a na leżenie na kanapie i pachnienie między treningami nie jestem w stanie sobie pozwolić.
Otóż:
1. regularne, większe zakupy z konkretną ilością warzyw, owoców i błonnika oraz białka, do tego zawsze dodatek bogaty wartości odżywcze typu ziarna, orzechy, suszone owoce czy kakao
2. bieganie- na razie fajnie by było, gdyby udało się minimum 2-3 razy w tygodniu
3. codziennie brzuszki i w ramach czasu i sił inne ćwiczenia, co tydzień zmieniane na nowe, znajdowane w internetach (żeby nie popaść w zgubną rutynę)
I przede wszystkim zdecydowane ograniczenie jedzenia syfu (kupne pizze i inne ciastka) do 1-góra 2 grzechów w tygodniu połączone z postawieniem na wartościowe, odżywcze produkty i szukanie nowych, inspirujących przepisów.
4. ponowne zaprzyjaźnienie się z pudełkami śniadaniowymi i kombinowanie jak koń pod górkę żeby będąc poza mieszkaniem od 9 rano do 18 nie wygłodnieć jak wilk i nie skazywać się na kupowanie batonika albo zjadanie obiadu kilka razy w tygodniu "na mieście" ;/ I to będzie chyba najtrudniejsze... 

Ech, dlaczego doba ba tak mało godzin?? Jak to ktoś kiedyś powiedział "Wiesz co to znaczy, kiedy na wszystko zaczyna brakować Ci czasu? Że się starzejesz".. Nie da się ukryć, że coś w tym jest.

Jako że planu najlepiej trzyma się, kiedy nabiera znamion zobowiązania przynajmniej raz w tygodniu- w niedzielę, będę umieszczać tu nowy wpis z inspiracjami żywieniowo- aktywnościowymi z ostatnich dni i podsumowaniem realizacji założeń.

Na rozpoczęcie: 
Zakupy w markecie z koszykiem wypełnionym po brzegi, w środku:
-kasza kuskus, jako eksperyment niewypróbowywany do tej pory, może i indeks glikemiczny nie powala za to na pewno nie można zarzucić jej, że stanowi puste kalorie i co bardzo istostne dla mnie w roku akademickim: ultraszybka w przygotowaniu
-paczka ziaren sezamu- będą stanowiły multiwitaminową przyprawę, a może w przyszły weekend skuszę się na próbę zrobienia samodzielnie zdrowych słodkości?
-jabłka i gruszki oraz chrupki ryżowe i kukurydziane w ramach przegryzek
-suszone śliwki kalifornijskie, ziarna słonecznika i płatki owsiane-> śniadaniowa opcja
-sojowy pumpernikiel, nabiał (mleko 1,5%, tłustego nie lubię a co do chudego- na prawdę te kilka kcal na szklankę nie jest warte aż takiego ograniczenia przyswajalności rozpuszczalnych w tłuszczach witamin, dla niewtajemniczonych- A, D, E i K, jak to mnie kiedyś uczono- ADEK ;)
-paczka włoszczyzny

W ramach ratunku na zabieganie w środku tygodnia, które w tym wyjątkowo będzie wyjątkowo dokuczliwe- plan na dziś to zrobienie większej ilości zupy marchewkowej i rozlanie kilku nadprogramowych porcji w słoiki, zawekowanie i odstawienie do lodówki na kilka dni a jutro wieczorem- to samo, tym razem jednak do słoika trafią pulpeciki z kaszą gryczaną i pieczarkami lub pietruszką, jeszcze nie zdecydowałam ;)

Pozostał punkt dotyczący aktywności: W tym tygodniu tak zwane superbrzuszki, 2 serie po 40-50 powtórzeń: 
http://aktywnosc-fizyczna.wieszjak.polki.pl/fitnes...
Oczywiście bez zapominania o bieganiu ;) Dobrym dniem będzie środa, czwartek i dzisiejszy wieczór.