Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 3,4,5 | Weekend, czyli wiedziona na
pokuszenie.


W dużym skrócie - przetrwałam !!

Weekend spędziliśmy w domu rodziców M. pilnując psa. Rodzice, jak to rodzice w piątkowy wieczór podsuwali mi to ciastko, to chipsy, to babeczkę to piwo. W piątek napiłam się pół piwa. Poza tym odmówiłam grzecznie wszystkich frykasów, trzymając się mojego rozkładu. Na obiad, uprzedzona o mojej diecie "teściowa" zostawiła nam duszone klopsiki z indyka z ryżem i sałatką z ogórków, kochana :) Było pyszne, lekkie, z przyjemnością zjadłam swoją małą porcję, delektując się każdym kęsem. Po drodze wstąpiliśmy do moich rodziców po jedzenie dla mnie. Mój tato, na specjalne życzenie córki przygotował wędzoną pierś indyka, wędzonego łososia i uwaga - sam zrobił fantastyczne kabanosy z indyka! Kolacja idealne. Wprawdzie musiałam oddać boczek, baleron, ptysie i ciastka ryżowe M., ale mam nadzieję, że jutrzejsze ważenie choć troszkę mi to wynagrodzi!


Owoce dzikiej róży rosną u M. prawie pod blokiem. O jej zdrowotnych właściwościach przeczytacie np. tutaj: Dzika róża. My postanowiliśmy, a jakże przyrządzić nalewkę. Przedzierając się przez kłujące chaszcze zebraliśmy ok. 2kg owoców, z których za 5 miesięcy powstanie Żenicha Kresowa (czyż to nie cudna nazwa?:)) W linku znajdziecie przepis, gdybyście byli zainteresowani. Jest pyszna, pachnąca, po prostu cudna i do tego ma zdrowotne właściwości ;) Do tego oczywiście bardzo słodka, więc 2-3 kieliszki i dość. 

Jutro nowy tydzień w nielubianej pracy. Trzymajcie kciuki, żebym nie zajadła stresu.
Wracam też na treningi Kravki, więc będę mogła się wyżyć, poruszać i odreagować codzienność.  /I hate my job/

Keep calm and train Krav Maga!!

(źr.kravmagaunyted.com)