Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 3-6 | Leci masa, więc rzeźbimy!


Trzymam się, waga leci na łeb na szyję - dziś ujrzałam 58.6..! :)

Mam nadzieję, że to nie tylko woda, ale tłuszcz też! Żadne pokusy jedzeniowe na szczęście nie dają mi rady. W czwartek z powodu pracy opuściłam Krav Magę, ale piątkowe wypacanie na spinningu zaliczone. Nawet 8-minutowy podjazd udało się zrobić, bez oszukiwania ;) Dziś dla mnie sobota pracująca, jednak dobre nawyki, konsekwentnie powtarzane wchodzą w krew. Śniadanie zjedzone, drugie miałam przygotowane w torebce i udało się zjeść w tramwaju. Obiad wprawdzie trochę naciągany, bo z braku czasu i jedzenia w lodówce wyciągnęłam z zamrażarki dwa małe gołąbki, co chyba nie do końca wpasowuje się w dietę :D Za to po południu już nie mogłam doczekać się treningu. Niesamowicie uzależniły mnie ćwiczenia siłowe i choć jeszcze ciągle jestem w fazie mocno początkującej, progress widoczny jest za każdym razem. Dziś na tapecie 20 min ćwiczeń z hantlami po 2.5 kg na klatkę, ramiona i plecy (tak, tak, rzeźbią i ujędrniają, mały już, biust) z Natalią Gacką, następnie 15 min ćwiczenia na brzuch + 6 min na wewnętrzne partie ud z Ewą Chodakowską i na koniec cudowne 15 min stretchingu dla tancerek i cheerleaderek :D:D Nie żebym pretendowała do którejś z grup, ale jako dzieciak tańczyłam przez 7 lat taniec nowoczesny i do teraz zostało mi bardzo dobre rozciągnięcie, z czego jestem bardzo dumna i dlatego też szukam bardziej zaawansowanych programów :)

Kocham tę piękną rzeźbę kobiet trenujących siłowo. Usłyszałam kiedyś, że przecież nigdy nie będę tak wyglądać. Ale właściwie.. dlaczego nie? Pozdrawiam wszystkie Panie, jeśli macie doświadczenia, sugestie w treningach tego typu - dawajcie znaki :)