Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
37


Kurcze, kurcze. Jakos nie spodziewalam sie, ze bedzie az tak duzo :/ Tzn przytylo tylko troche jak na taki dosc intensywny weekend, ale juz jest wtorek rano, a ja marzylam, zeby do pt rano bylo 62. No i dupa. Pocieszam sie jedynie tym, ze teraz jestem przed @ a tak bywa, ze sie woda zatrzymuje w organizmie i stad u mnie taka waga. Tak czy siak, postanowilam, ze nie bede sie poddawac (jak zazwyczaj) i nadal bede pisac i moze to mnie zmobilizuje. Dzisiaj znowu wsiadam na rower, wiec moze jakos to bedzie i bardzo sie pilnuje z jedzeniem. W sumie nadal jest szansa na jakies 62,3 - a to przeciez blisko. Tym bardziej, ze nastepny weekend jest totalnie bezimprezowy, czyli moze cos z tego bedzie :) Dobra - cel bardzo wielki - jak najmniej do Pt.
A co dzisiaj bedzie jedzone? Oto plan:
8:00 - kanapka z pasztetem sojowym
10:30 - kiwi
12:30 - goracy kubek, grzanka
15:30 - kiwi
18:00 - tortilla domowa (sprobuje zjesc pol, ale nie wiem jak bede glodna)

Rowerem bedzie 10km tylko. Ale to nic :) Do boju!!!