Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Rowerkowa opowiesc


Jakies 2 lata temu, sprawilam sobie rowerek stacjonarny co by to sie nie wylaszczyc i zejsc do wagi 55 kilogramow. Moja niewiedza doprowadzila do myslenia, ze codziennie po wstaniu z lozka bede robic20 km, chore, ale wtedy tak myslalam. Oczywiscie moj zapall szybko minal i zeszlam do godzinki dziennie. Totez przez 2 miesiace, chcial czy nie chcial wsiadalami jechalam, mimo tego, ze czasem juz mialam dosc. Inaczej sie to skonczyc nie moglo, rzucilam rower w kat i stal nieruszany przez 2 miesiace, ale nadal w moim pokoju. Codziennie na niego patrzylam i bylam zla na siebie, bo jak zwykle na wszystko sie napalam a potem klapa. Dlatego pewnegodnia powiedzialam basta! Dalam sobie wiecej luzu,czyli 40 minut dziennie, pod warunkiem, ze nie bedzie to dzien zabiegany. Ze wygledu na to, ze te pozytywne mysli narodzily sie zima to i mialam czas by robic to kazdego dnia. A ze i wtedy sobie kompulsowalam to bywalo tak, ze robilam nawet 40 km na dzien na zmiane z pozeraniem masy kcal. Rowerek traktowalam jako spalacz i biedna cale dnie na nim jezdzilam. Podsumowujac. , jezdze juz od 1,5 roku systematycznie, latem ze 3 razy w tygodniu, bo pracuje. Uwielbiam to! czuje miesnie, ale przez te zaburzenia odzywiania jest i troche tluszczyku! Moze jak bede teraz normalnie jesc to zginie:)
  • Aguilerra

    Aguilerra

    14 lipca 2013, 21:28

    Tez mialam rowerek, w sumie dwa się przewinęły, ale zdecydowanie wolę orbitrek. Lepiej działa na moje ciało :)