Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 50.


Nie pilnuję dni. Tak weszłam na V, bo mam chwilę czasu i dotarło do mnie, że to już 50 dni.
50 dni bycia sobą. 50 dni akceptacji siebie.

Wczoraj na zajęciach z położnictwa się ważyliśmy. Po śniadaniu i płynach, w południe ważyłam 59,3 kg, czyli -0,1 kg. od poprzedniego ważenia. Być może na czczo byłoby mniej, ale jakoś niezbyt mnie to obchodzi, zwracanie na to uwagi. Zobaczymy jak następnym razem zważę się w domu na czczo.
Ostatnio jadłam trochę więcej. Nie oznacza to, że się objadałam, oo niee! Po prostu tak jakoś wpadła czekolada wieczorem, coś tam jeszcze innego : )
Dobrze, że umiem utrzymać wagę a nie tylko chudnąć lub tyć na przemian.

Nikomu nie mówię o moich kilogramach, bo już nie czuję takiej potrzeby. Tata dziś tak patrzy na mnie i mówi, że schudłam. Fajnie, że ktoś zauważył moje skromne minus prawie 4 kg. Skromne, niby małe, a dla mnie wielkie.. Wielkie, dlatego że jeszcze niedawno jak się objadałam nie potrafiłam schudnąć nawet 0,5 kg.

Dziś:
1. ciemna bułka z wędliną i pastą jajeczną, kawa z mlekiem i 2 łyżeczkami cukru
2. 2 krokiety
3. jabłko, pasek gorzkiej czeko, garść mieszanki studenckiej
4. mały kubuś, serek wiejski.