Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
2.05


Dzięki za dobre słowa dziewczyny <3 Cały dzień czekałam, ale niestety wiadomości zwrotnej od uczelnianego psychologa ni dostałam. Najprawdopodobniej odpowiedź dostanę dopiero po majówce. No cóż. Już tyle wytrzymałam to co to tam kilka dni ;)

Dzisiaj bardzo mocno odczułam skutki wczorajszego, no nie ma jak inaczej tego nazwać, głodowania. Nigdy nie zdażyło mi się jeszcze aż tak obciąć kalorii na dzień (a na pewno nie przy tak długotrwałym deficycie!). Rano baardzo źle się czułam, ciężko było mi zwlec się z łóżka. Zawroty głowy, drżące ręce - ciężko mi było wstać żeby przygotować śniadanie :/

1. Śniadanie - 8.00

Płatki owsiane (50g), łyżeczka kakao, cynamon + pół ogórka zielonego (musiałam zjeść bo nie miałam nawet sił żeby wystać przy kuchence w czasie gotowania owsianki) i kostka gorzkiej czekolady (po śniadaniu, bo dalej miałam zawroty głowy a musiałam już wyjść z domu) - 235 kcal

Na szczęście potem przeszło :)

2. Lunch - 13.00

Napisanie do psychologa bardzo podniosło mnie na duchu (dało trochę nadziei?) i postanowiłam rzucić sobie wyzwanie - zjeść jakiś wyrób z piekarni. Dla was to pewnie nie jest nic wielkiego i zapytacie o co halo.Od jakichś 3-4 miesięcy oprócz kilku wybranych warzyw (ogórki, pomidory, papryka) nie jadłam praktycznie NIC, co nie miałoby podanej tabli wartości odżywczych. Dosłownie nic. Wszystko zawsze kupuję w opakowaniach, żeby dokładnie znać każdą ilość kalorii. Dlatego zjedzenie drożdżówki (słodkiej, z białego pieczywa!) było dla mnie OGROMNYM wyzwaniem. Idąc długą ulicą Starowiślną wstąpiłam do 5 (!) piekarni i dopiero w 6 z kolei odważyłam się coś kupić. Stanęło na takiej bułeczce:

Zjedzenie jej zajęło mi.. pół godziny. Dokładnie pół godziny. Żeby zająć czymś myśli zrobiłam sobie w tym czasie spacerek po krakowskich plantach (piękna pogoda, słonecznie chociaż trochę wietrznie), a na końcu posiedziałam sobie jeszcze na ławce w słoneczku. Udało mi się zjeść całą i jestem z siebie dumna.W końcu to właśnie takie małe kroczki przybliżają nas do celu :) Chociaż muszę przyznać, że mój organizm już widocznie odzwyczaił się od takich produktów - przez pół dnia potem bolał mnie żołądek, nawet zielona herbata za bardzo nie pomogła... może z czasem będzie lepiej :/

Czuję niepokój przez to, że nie wiem ile dokładnie ta bułeczka miała kalorii.. 250? 300? W końcu z kruszonką. Ah, głupie myśli.

3. Podwieczorek - 16.00

ZOTT jogurt naturalny (180g), płatki zbożowe wieloziarniste (Sante, 30g) + cynamon - 220 kcal

Razem - ok. 750 kcal

Dzięki dzisiejszemu spacerkowi kroków trochę się nabiło :)

  • Rosae_

    Rosae_

    6 maja 2019, 22:25

    Dostałaś jakieś info od tego psychologa?

  • Rosae_

    Rosae_

    4 maja 2019, 12:25

    Nie poddawaj się! Pisz jeszcze raz do tego psychologa, żeby się tym zajął priorytetowo po powrocie do pracy! Ściskam Ciebie gorąco i bardzo się cieszę, że zrobiłaś kolejny krok w kierunku wyjścia z ED <3

  • Iga555

    Iga555

    3 maja 2019, 19:19

    Mega dobra robota z bułką, o takie małe kroczki właśnie chodzi. Nie od razu Rzym zbudowano, nie da się też od tak przestawić z niejedzenia na jedzenie, to ciężka walka, niestety. Ale ja trzymam kciuki i wspieram mocno!

  • Wiosna122

    Wiosna122

    2 maja 2019, 22:03

    kurde po co ty liczysz te kalorie,. moze jak przestaniesz to liczyc to cos wiecej zjesz ;/ wiesz ze kazdy taki dzien cie wykancza :((( tylko brakuje tego zebys zemdlała gdzieś na ulicy, albo wpadła przy takim zawrocie głowy pod samochod ;/