i już po woli mam dość... nawet nie chodzi o zupę, bo ona akurat jest ok.... wkurza mnie ta monotonia... same owoce albo warzywa.... kurcze, ile bym dała za kromeczkę chlebka z masłem na śniadanie.... albo jogurt z muslii..... no cóż.... a do tego jeszcze waga dziś nie drgnęła nic w dół... to już całkiem mnie powaliło... dziś jeszcze wytrwam, ale jeśli jutro znów zmian nie będzie wracam do mojej dietki, ewentualnie zostanę przy dwóch porcjach zupy dziennie dodatkowo...
dzień 5: pomidory max 6 sztuk, wołowina 200g, zupa....
posiłek 1: zupa... zjedzona o 11
posiłek 2: roladki wołowe z papryka i ogórkiem konserwowym z sałatka z pomidora
posiłek 4: zupa
posiłek 5: roladka wołowa jw.
posiłek 6: zupa
a ja mam taką chcicę na banana i winogronka... a tu do końca diety zakazane.... ojjjjj, zobaczymy jutro... tak niewiele mi zostało do ukończenia dietki, ale jak efektów nie będzie to mam gdzieś....
ok, mam chwilkę bo mała zajęła się szufladą z moją bielizną to Was poczytam troszkę:).... do potem:)
fiona.smutna
21 sierpnia 2009, 12:38ale straszie ejstem ciekawa ile schudniesz przy tak rygorystycznym jedzeniu. Trzymam kciuki by jak najwięcej:)
minima0
21 sierpnia 2009, 12:07ja i tak Cię podziwiam nie dałabym rady z taką monotonią nawet taki okres chociaz dzisisaj widze że Ci trochę mięska pozwolili a banany moja droga o ile się nie mylę miałaś wczoraj:P dzieki za wpis na razie będę dętka więc czytanie mnie tylko przy odporności psychicznej na marudzenie:P