A zaczęło się od rzeczy banalnej, jak by się mogło wydawać, bo od wzięcia udziału w wyzwaniu słodyczowym. A raczej bezsłodyczowym, bo w wyzwaniu chodzi o to, żeby tego diabła unikać. I idzie mi wbrew moim własnym oczekiwaniom naprawdę dobrze - tylko jeden dzień wyłamania od początku trwania wyzwania. I choć przede mną jeszcze większość grudnia, bo koniec w dzień wigilii, wiem, że dam radę już bez wyłamań. Nie ciągnie mnie do słodkiego i to jest mega fajne :) |