Oj, jak nie sprzyja. Ten dzień się zaczął beznadziejnie i się ciągnie równie marnie, godzina za godziną. Czego się tknę, to psuję. Rano zaspałam na trening (Fukc!), producent się wpienia, że zadania niedowiezione, kod ch*jowy, obiad przypalony... nosz &*#@!
Jeżeli nawet przez moment przeszło mi przez myśl, żeby tylko przetrwać do jutra, że jutro będzie lepiej, że nowy dzień i bla bla bla, to z uśmiechem leci środkowy palec. Dziś się jeszcze nie skończyło. Wycisnę jeszcze z tego poniedziałku wszystko co się da. Będzie zaje*isty - wymuszę to na nim!!!