Wczorajszego dnia nie mogę dodać do udanych.Zjedzonych rzeczy-MASA,żeby to jeszcze niskokalorycznych,ale nie co tam.Ale zaczęło się dobrze,na śniadanie owsianka z żurawinami,na obiad-po połówce z szefową zupy pieczarkowej i pierogów z truskawkami:/,na kolację hmm rybka z grilla z cukinią i zestaw sałatek i...fasolka po bretońsku:/A potem piweczko i parę drineczków,P O R A Ż K A!!!i jakie skutki??Na wadzę dziś już 80:/Nie wiem czy to normalne,takie skoki wagi,może powinnam jednak iść do doktora bo za niedługo(patrzy dni trzy)będę już ważyć szczęśliwe STO lat,nie mówiąc co będzie potem...Dzisiaj...nie wiem nawet czy próbować...
gejsha
29 czerwca 2010, 10:05Nie było tak strasznie :) Rybka z grilla, a nie smażona, fasolka, jeśli sos nie był bardzo ciężki, to też przecież nie najgorzej :) Tylko to piwko i drineczki... Ale każdemu czasem są potrzebne - na psychikę ;) Najważniejsze, żeby się przez to nie poddawać :) Ja tam wierzę w Ciebie :) Trzymaj się ciepło a ja trzymam kciuki ;)