Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 77., formalności i zdjęcia


Cześć i czołem Dziewczyny!!! :)))

Melduję, iż dziś odhaczyłam już Sukces z Chodakowską (jak zwykle dała mi wycisk), ćwiczenia na brzuszki, a przede mną jeszcze spacerek z Narzeczonym i wieczorem ponad 1h kursu tańca :D

Wczoraj był orbitrek i spacerek.

Jestem naładowana energią! Zmieniłam trochę swoje menu, ucięłam jednak kalorii - i już mam pierwszy spadek :D Na razie nic nie zmieniam na pasku, zrobię to za dłuższy czas, żeby mieć bardziej ustabilizowaną wagę. Tak się cieszę, wreszcie widzę, że coś tam się ruszyło - po 2 miesiącach zastoju! Nawet przyznam Wam, że tydzień temu waga w ogóle mnie podłamała, pokazując kolejne +2kg. 

Właśnie dlatego postanowiłam coś zmienić. Dzień zaczynam od picia wody z cytryną. Nie wiem czemu, ale jak piję to w ciągu dnia to wszystko ok, ale jak piję rano na czczo to zawsze mnie skręca, tak mi nie smakuje... Naprawdę zmuszam się, żeby to wypić.

No ale nic, zobaczymy jakie będą wyniki ;)


Co do formalności, które ogarnialiśmy, to trochę był śmiech na sali :D Specjalnie pojechaliśmy do Szczecina, żeby mógł ze swojego kościoła wziąć świadectwo chrztu i bierzmowania - potrzebne w mojej parafii.

W jego parafii ksiądz niepomiernie się zdziwił, że chcemy od niego świadectwo chrztu, bo okazało się, że L. chrzczony był gdzie indziej - i nieważne, że teraz należy do tej parafii, oni nie mogą mu wydać zaświadczenia.

Więc dobrze, pojechaliśmy do kolejnego kościoła (miejsca jego chrztu) - i tam patrzymy, a kancelaria jest tam czynna tylko w konkretne dni tygodnia od 16 do 18. Całe szczęście, że akurat trafiliśmy w ten dzień, tylko było przed południem... No więc ok, wracamy do domu, żeby o tej 16 kolejny raz pojechać do kościoła.

Przyjechaliśmy - w kancelarii siedzi jakaś starsza kobieta, bardzo nieprzyjemna. Coś tam pomruczała, minutę coś wypisała na karteczce, złożyła ją i oddała nam w kopercie. Pytam ją, czy zaznaczyła tam też bierzmowanie Narzeczonego (bo można zaznaczyć na jednym dokumencie) - a ona do mnie z gębą, że o co mi chodzi, tam jest wszystko co potrzeba do ślubu przecież! No ok... Chcemy wychodzić - nie, nie możemy, zatrzymała nas - musi być ofiara za wypisanie tego świstka :< (dobrowolna ofiara, ha ha ha!).

Wychodzimy od niej - zaglądam do środka - a tam nie ma ani słowa o bierzmowaniu!!! Myślałam, że piorun mnie strzeli na miejscu. Wściekłam się i powiedziałam L., żeby on do niej wracał i to załatwiał, bo ja ją chyba zagryzę.

Jakoś on też nie miał ochoty. Babka wpisała nam na świadectwie chrztu pod spodem datę jego bierzmowania i nazwę parafii - ale nie wiadomo było co to w ogóle jest, nie było ani słowa, że to bierzmowanie. Nie zaznaczyła tego :| Pytałam ją, czy jest na pewno wszystko, to przecież mi wręcz odwarknęła, że tak. I już sami zgłupieliśmy.

Podjechaliśmy znów na wszelki wypadek do jego parafii do której przynależy i był bierzmowany. Ksiądz tam spojrzał na świstek i stwierdził, że no rzeczywiście, przecież tam nie jest napisane, że to bierzmowanie (kreci) Nie uznają nam tego!

I poradził, że mamy do niej wrócić. (przypominam, że to był szczyt korków i od jednej części Szczecina do drugiej przebijaliśmy się ok. godziny). Na szczęście Narzeczony sam wpadł na pomysł, że przecież mogą mu na miejscu wystawić oddzielnie świadectwo bierzmowania, skoro bierzmowany był w tej parafii... No i ksiądz przytaknął, że to rzeczywiście świetny pomysł.

Także załatwianie głupich świstków z kościoła zajęło nam od 9 rano do 18 wieczorem, bo dopiero wtedy wróciliśmy do domu. Powiedziałabym (adekwatnie do sytuacji i kościoła) - bosko!! :PP:< Cały dzień było bieganie po parafiach. Bo oczywiście u nas nie można niczego załatwić szybko, prosto i skutecznie - nikt nie jest na tyle miły, żeby nam dokładnie wytłumaczyć formalności, mało tego - osoby siedzące w kancelarii (jak ta kobieta) same nie znają się na rzeczy i wprowadzają tylko zamęt.

Jeszcze ok, jeśli ktoś ma kościół na miejscu - ale u nas to odległość ponad 700 km i jakby okazało się, że coś nie tak, to jak my to szybko załatwimy???? Niemożliwe.


Ale się rozpisałam :D A na koniec parę zdjęć z przepięknej szczecińskiej Różanki:


W końcu dziś nie pada i wyszło słoneczko :) Zrobiło się też cieplej, bo ostatnie dni trochę wymarzłam (slonce) Super :D

Pozdrawiam!! :D

  • angelisia69

    angelisia69

    15 czerwca 2016, 16:46

    wode z cytryna pije od kilku lat z rana.jak sa upaly to na noc wstawiam do lodowki,i tez nie zmuszam sie bo lubie.Fajnie ze cos zmienilas u siebie i kg ruszly,ale warto bylo jesc wiecej zeby miec teraz z czego obciac ;-) Niezla akcja z tym aktem/swiadectwem czy jak zwal tak zwal.Znowu masa problemow i zalatwiania :P ja bierzmowania nie mialam,ciekawe co za akcje by mnie spotkaly :P No i poraz kolejny wspomne,tyle zalatwiania,wydatkow,stresow na 1 DZIEN :P Ale mam nadzieje ze bedzie dla was perfekcyjny :*

    • _czarodziejka

      _czarodziejka

      15 czerwca 2016, 18:13

      O tej lodówce pomyślę, na upały faktycznie jak znalazł :))) (nie) dziękuję za takie miłe słowa! :*** :))

  • ewela22.ewelina

    ewela22.ewelina

    15 czerwca 2016, 15:05

    piękne róze:))

    • _czarodziejka

      _czarodziejka

      15 czerwca 2016, 15:13

      Też mnie zauroczyły :)))