2 listopada 2019, 18:55
Dziewczyny, jak nie oszaleć mając dziecko i przy okazji zadbać o nie tak, żeby przeżyło. Mam 14 miesięczną córkę i mam wrażenie że zwariuje zaraz. W domu wieczny syf. Makaron i fasola rozwalone po całej podłodze, pomidor na desce sedesowej. Chce żeby się z nią bawić ciągle a mi się nie chce, zresztą muszę sprzątać po niej ten wieczny syf. Ciągle kręci mi się pod nogami i ją przez przypadek co rusz popchnę. Dzisiaj jak ją popchnęłam i upadła na ziemię uderzając głową w podłogę, to myślałam, że nie będzie co zbierać zaraz. Mówię jej, że czegoś nie wolno to i tak to robi, chociaż dobrze wie, co to znaczy. Normalnie mam ochotę jej po dupie natrzaskać. Nauczona jest do żłobka a teraz nie chodzi bo chora to chodzi za mną bez przerwy z butem w ręku i ryczy "pa pa pa pa". No ja chyba oszaleje!!!!!!!!!!
2 listopada 2019, 21:05
Pytanie: Jak dziecko zrobi coś źle to tłumaczysz mu czemu nie powinno tak robić? Bez złości i nerwów, na spokojnie, jak nie za piątym to za dziesiątym razem już się nauczy że tak nie wolno.
2 listopada 2019, 21:12
Moj wie, ze np nie może na schody wlazic (choc mamy bramki), czasem go puszczam i mowie nie wolno to nie pojdzie ale usiądzie na schodku, co by postawić na swoim :D ale to od jakiegos czasu, wcześniej, majac te 14 mies jeszcze nie ogarnial co wolno a co nie.Czy Twoja corka umie zajac sie sama sobą np w lozeczku przez jakis czas? Czy wymaga ciaglej uwagi? Ma postawione jakies granice?Moj synek ma niecale 13 miesiecy, chodzi juz samodzielnie dosc stabilnie. Wie, ze nie mozna podchodzic do skrzynki komputera, wie, ze bez mamy czy taty nie wolno wychodzic z pokoju bo na przedpokoju sa kafelki i mozna przewracajac sie zrobic sobie "kuku". Zna znaczenie slowa "nie" i to wynik konsekwencji bo samo to nie przyszlo. Moze za bardzo staralas sie byc "dobrą" matką i mała przez to na Tobie wisi? Czulas wyrzuty sumienia na mysl, ze mialaby sama sie bawic? Byc moze za duzo emocji i sytuacji zwalilo Ci sie na glowe... Stad corka czesciej Cie drazni niz cieszy..
2 listopada 2019, 21:15
A przy nauce, ze tego nie wolno tez probowal wymuszac placzem? :DMoj wie, ze np nie może na schody wlazic (choc mamy bramki), czasem go puszczam i mowie nie wolno to nie pojdzie ale usiądzie na schodku, co by postawić na swoim :D ale to od jakiegos czasu, wcześniej, majac te 14 mies jeszcze nie ogarnial co wolno a co nie.Czy Twoja corka umie zajac sie sama sobą np w lozeczku przez jakis czas? Czy wymaga ciaglej uwagi? Ma postawione jakies granice?Moj synek ma niecale 13 miesiecy, chodzi juz samodzielnie dosc stabilnie. Wie, ze nie mozna podchodzic do skrzynki komputera, wie, ze bez mamy czy taty nie wolno wychodzic z pokoju bo na przedpokoju sa kafelki i mozna przewracajac sie zrobic sobie "kuku". Zna znaczenie slowa "nie" i to wynik konsekwencji bo samo to nie przyszlo. Moze za bardzo staralas sie byc "dobrą" matką i mała przez to na Tobie wisi? Czulas wyrzuty sumienia na mysl, ze mialaby sama sie bawic? Byc moze za duzo emocji i sytuacji zwalilo Ci sie na glowe... Stad corka czesciej Cie drazni niz cieszy..
Nie :) on zeby płakał, to musi sie mu cos naprawdę stac, typu przytrzasniecie palca. Czasem zakrywa oczy rekami jak mu coś nie wolno, ma foszka a czasem poprostu idzie robic co innego
2 listopada 2019, 21:16
Prosze, nigdy tak nie mow a zwłaszcza dziecku.. poza tym kiedys pisalas, ze na to, ze nie pracujesz złożyło sie to, ze np macie budowę domu i ze byl syf w domu, jak pracowałas, wiec to nie tak, ze przez dziecko nie możesz pracowac.Może masz rację i może powinnam skorzystać z pomocy. Ja na prawdę chciałabym być dobrą matką i czerpać z tego przyjemność. Ale od początku nie potrafię. Chciałam tego dziecka, ale nie potrafię się do końca cieszyć bo wraz z radością spadło sporo konsekwencji na mnie. zablokowała mi karierę zawodową. Doprowadziła mój brzuch do ruiny (kiedyś zakładałam temat), a do tego jeszcze się okazuje, że nie potrafię się nią zająć, dać jej bezpieczeństwa.Nikt z Was nie widzi tego, że ona ma problem i wcale nie chodzi o makaron, czy zamykanie dzieciaka w kojcach?Ja jednak mimo wszystko uważam, że powinnaś zgłosić się do poradni. Mamy tutaj jedną najważniejszą płaszczyznę, na której nie gra i nie chodzi o Twój sposób wychowywania dziecka.Twoje odczucia - cieszyłaś się na to dziecko, ale nie daje Ci ono radości. Cieszysz się, jak jej nie ma, nie masz pojęcia, co masz robić, jezeli jest weekend. Ale, co dużo ważniejsze, masz wyrzuty sumienia i wierzysz, że jesteś złą matką. A to jest pierwszy krok do epizodów depresyjnych oraz wypaczenia związku z Twoją córką.Mówię o poradni - to nie musi być od razu grube działo, psychiatra. Psycholog albo spotkania dla rodziców z dziećmi. Na szybko wyszukałam w Poznaniu Strefę Rodziny i Dobry Początek - może to coś dla Was? Taki świadomy czas w tygodniu tylko dla Was. Do tego będę tam wykwalifikowane osoby, które pomoga lub doradzą.
Nigdy niebawem zamierzam jej tego mówić. Ja mogę pracować, ale ominął mnie awans wtedy, kiedy zaszłam w ciążę. Teraz stanowisko jest już obsadzone. No ale nie to jest najważniejsze. Po prostu wszystko tak do kupy się nakłada na siebie i nie potrafię czerpać przyjemności.
2 listopada 2019, 21:17
Serio nie wiem jak można pomóc kobiecie, która pisze, że dziecko zablokowało jej karierę i zniszczyło brzuch. Strasznie mi się to w oczy rzuciło. Tym sposobem zawsze będziesz z jakiś powodów w głębi zła na dziecko i nigdy nie odnajdziesz w macierzyństwie szczęścia w 100 %. To nie jest dziecka wina w żadnym wypadku. Jak masz takie myśli to chyba tylko psychoterapia Ci pomoże.
Dziecko do 14 jest w żłobku to masz bardzo dużą pomoc , czas dla siebie. W czym mamy Ci pomóc, w ogarnięciu siebie ? Nie wiem, czy ktoś zna radę na to, abyś nie była taka roztrzepana.
Tak wygląda macierzyństwo dziecko wiszące nad matką, matka biegająca za dzieckiem, aby sobie krzywdy nie zrobiło. Ciągłe zabawy , bałagan itd. Nie wiem jaki masz zawód, ale w pracy chyba też musisz pewnych rzeczy pilnować, skupiać się na obowiązkach, w szkole musiałaś zapamiętywać. To po prostu zanim się odwrócisz najpierw przypomnij sobie, że masz dziecko i bądź uważna. Wszystko rób wolniej. I zabezpiecz dom do maximum, rzeczy odkładaj na swoje miejsce, poza zasięgiem dziecka.
Po prostu ją kochaj, to jest część Ciebie i Twojego faceta. Przytul ja, wygłupiaj się i nie oceniaj siebie jako matki, ani dziecka nie obwiniaj. Ona ma głównie Ciebie jesteś jej całym światem. Zapewniasz jej poczucie bezpieczeństwa i jesteś jej nauczycielką. Ona Ci ufa i Cię kocha.
Duuuuużo duuuuużo zabaw ruchowych , Dzieci w tym wieku sa wszędzie i wszystkim się interesują ,a zazwyczaj zainteresowanie kończy się po 2 min i zaraz nowy obiekt .
Po prostu trzeba to przeżyć. Uroki takiego wieku. Za 1,5 r oku będzie super.
Edytowany przez Marisca 2 listopada 2019, 21:23
2 listopada 2019, 21:18
Nigdy niebawem zamierzam jej tego mówić. Ja mogę pracować, ale ominął mnie awans wtedy, kiedy zaszłam w ciążę. Teraz stanowisko jest już obsadzone. No ale nie to jest najważniejsze. Po prostu wszystko tak do kupy się nakłada na siebie i nie potrafię czerpać przyjemności.Prosze, nigdy tak nie mow a zwłaszcza dziecku.. poza tym kiedys pisalas, ze na to, ze nie pracujesz złożyło sie to, ze np macie budowę domu i ze byl syf w domu, jak pracowałas, wiec to nie tak, ze przez dziecko nie możesz pracowac.Może masz rację i może powinnam skorzystać z pomocy. Ja na prawdę chciałabym być dobrą matką i czerpać z tego przyjemność. Ale od początku nie potrafię. Chciałam tego dziecka, ale nie potrafię się do końca cieszyć bo wraz z radością spadło sporo konsekwencji na mnie. zablokowała mi karierę zawodową. Doprowadziła mój brzuch do ruiny (kiedyś zakładałam temat), a do tego jeszcze się okazuje, że nie potrafię się nią zająć, dać jej bezpieczeństwa.Nikt z Was nie widzi tego, że ona ma problem i wcale nie chodzi o makaron, czy zamykanie dzieciaka w kojcach?Ja jednak mimo wszystko uważam, że powinnaś zgłosić się do poradni. Mamy tutaj jedną najważniejszą płaszczyznę, na której nie gra i nie chodzi o Twój sposób wychowywania dziecka.Twoje odczucia - cieszyłaś się na to dziecko, ale nie daje Ci ono radości. Cieszysz się, jak jej nie ma, nie masz pojęcia, co masz robić, jezeli jest weekend. Ale, co dużo ważniejsze, masz wyrzuty sumienia i wierzysz, że jesteś złą matką. A to jest pierwszy krok do epizodów depresyjnych oraz wypaczenia związku z Twoją córką.Mówię o poradni - to nie musi być od razu grube działo, psychiatra. Psycholog albo spotkania dla rodziców z dziećmi. Na szybko wyszukałam w Poznaniu Strefę Rodziny i Dobry Początek - może to coś dla Was? Taki świadomy czas w tygodniu tylko dla Was. Do tego będę tam wykwalifikowane osoby, które pomoga lub doradzą.
No szkoda, może sie trafo co innego, lepszego jak nie teraz to za rok
2 listopada 2019, 21:26
Może naucz dziecko sprzątać? Ja swoje od kiedy zaczęło kumać ucze by po sobie sprzątał. Poza tym długi spacer, nie w wózku, na nóżkach. Kwestia organizacji, bramki by dziecko nie łaziło gdzie chce.
2 listopada 2019, 21:26
Czy Twoja corka umie zajac sie sama sobą np w lozeczku przez jakis czas? Czy wymaga ciaglej uwagi? Ma postawione jakies granice?Moj synek ma niecale 13 miesiecy, chodzi juz samodzielnie dosc stabilnie. Wie, ze nie mozna podchodzic do skrzynki komputera, wie, ze bez mamy czy taty nie wolno wychodzic z pokoju bo na przedpokoju sa kafelki i mozna przewracajac sie zrobic sobie "kuku". Zna znaczenie slowa "nie" i to wynik konsekwencji bo samo to nie przyszlo. Moze za bardzo staralas sie byc "dobrą" matką i mała przez to na Tobie wisi? Czulas wyrzuty sumienia na mysl, ze mialaby sama sie bawic? Byc moze za duzo emocji i sytuacji zwalilo Ci sie na glowe... Stad corka czesciej Cie drazni niz cieszy..
W łóżeczku to nie ma opcji żeby siedziała. Ale ogólnie umie się sobą zająć, tylko no właśnie, to są zajęcia typu wsypuje kocie jedzenie z miski do wody albo przesadza kwiatki. Takie normalne zabawy, to tylko z kimś. No może przez 10min się zajmie czymś. Ona chodzi od 9 miesiąca. No 10, bo jak miała 9 miesięcy to stawiała dopiero pierwsze kroki. Chodzi stabilnie. Właściwie to ona biega. Teraz nauczyła się skakać tak śmiesznie, chyba w żłobku, no i właśnie jak tam skacze, to często traci równowagę i się przewraca i uderza głową w podłogę albo coś innego. Jeszcze jakieś 2 miesiące temu była usłuchana. Jak mówiła "nie" to było nie. A teraz ja mówię nie, a ona swoje. Niby ma postawione granice, nie pozwalam jej tego i tamtego, ale jak ona nie słucha to na zaczynam się wkurzac i krzyczeć, chociaż wiem że nic dobrego z tego nie wyjdzie.
2 listopada 2019, 21:30
JESTEŚ dobrą matką. Każda z nas ma wątpliwości, to normalne. Zajmujesz sie nią i chcesz jej dobra. Ciężko Ci - poproś o pomoc, to nic złego (niezależnie od tego, co ludzie powiedzą. Nie słuchaj rad typu Kobiety od zawsze miały dzieci i nie robiły cudów).Nie każda matka lubi się długo aktywnie bawić i nie ma w tym nic złego. Nasza wartośc jako matki nie jest mierzona tym, ile filiżanek herbaty wypijesz z plastikowego serwisu albo ilu misiom uszyjesz sukienki. Chodzisz z nią na spacery, lepicie z ciastoliny, itd. To też jest zabawa. Nie wiem, czy macie rytuały, ale to ważne - czytajcie sobie co wieczór książeczkę, nawet, jeśli to jest jedna i ta sama przez miesiąc (dzieci w tym wieku fiksują sie powoli na ulubione postaci), albo kładź się do niej i opowiadaj jej jakąś historyjkę, nawet krótką.Być może macie problem z bezpieczeństwem mieszkania - kup bramki, kup zatrzaski na szuflady i szafki, na kuchenkę są takie jakby ogrodzenia - zabezpiecz dom, ten okres, gdzie ona jest bardzo żywotna i wszędzie potrwa jeszcze (a może taka zostanie, bo to jej charakter?).Ale proszę Cię - poproś o pomoc, zanim rozwinie się u Ciebie depresja, Twoje odczucia wskazują na nieprzepracowaną traumę (tak, masz prawo nie czuć się z pociążowym brzuchem dobrze, masz prawo psioczyć na bliznę po CC i masz prawo tęsknić za życiem zawodowym). Ale Ty masz wspaniałe dziecko, nie chorobę zakaźną :) Można pogodzić macierzyństwo z praca zawodową, pozwól sobie pokazać, jak. To nie jest wstyd i nie świadczy o Twoim byciu złą matką.Chciałam tego dziecka, ale nie potrafię się do końca cieszyć bo wraz z radością spadło sporo konsekwencji na mnie. zablokowała mi karierę zawodową. Doprowadziła mój brzuch do ruiny (kiedyś zakładałam temat), a do tego jeszcze się okazuje, że nie potrafię się nią zająć, dać jej bezpieczeństwa.Dziękuję za wszystkie mądre rady oraz zaangażowanie w temacie :) myślę, że skorzystam z pomocy jakiegoś specjalisty, żeby przepracować swoje problemy.
2 listopada 2019, 21:31
Ja wiem, że to nie z nią jest problemu tylko ze mną. Przyjmuję krytykę. Tylko co mam zrobić skoro odczucia trudno zmienić? Jak będę ciągle się nią zajmowała to wtedy chyba tej depresji dostanę. Wiem że problem jest we mnie, ale nie wiem jak go rozwiązać?Odpowiadając na wszystkie zadane pytania:-mąż jeszcze przez jakiś miesiąc będzie wykluczony z naszego życia rodzinnego. Wychodzi o 5 rano, wraca o 20. Od poniedziałku do niedzieli. Za miesiąc, może wcześniej wszystko wróci do normy. Mąż jest cudownym ojcem, w przeciwieństwie do mnie czerpie przyjemność z zajmowania się nią, z zabawy z nią. Mężem też jest cudownym. Tylko chwilowo niedostępnym. - to nie jest tak, że ja całe dnie ganiam za dzieckiem, że nie mam czasu dla siebie. Czasu dla siebie mam mnóstwo. Nie chodzę do pracy, mała siedzi w żłobku do 14 zazwyczaj, więc codziennie mam kilka godzin wolnego. Ale w weekendy dostaje na głowę. Ja się nie użalam nad sobą. Wiem, że obiektywnie mam dobrze. Wiem, że problem jest gdzieś we mnie. Proszę o pomoc jak zmienić nastawienie, podejście do macierzyństwa. - do Berchen: te porozrzucane fasole i makaron to moja wina a nie jej, bo ja jej to dałam do zabawy. Ona jak coś "gotuje" to daje mi trochę przestrzeni, więc dla świętego spokoju jej daje. Ale później mnie wkurza bałagan. Tak, wiem, coś ze mną nie tak. A co do pomidora to nie wiem skąd go wzięła. - spędzam z nią czas. Chodzę na spacery, bawię się z psem czy kotem, gotujemy z ciastoliny, wyglupiamy się na łóżku, bawimy się klockami, zabawkami, tańczymy. Ale to mnie męczy i nudzi i nie chce tego robić całe dnie. W tygodniu jest idealnie, od rana mamy dla siebie dwie godzinki, poprzytulamy się, pobawimy i jedzie do żłobka. Później 4-6 godzin po południu. Trochę się z nią pobawię, troch poprzytulam, trochę ona sama się sobą zajmie i jakoś leci. Ale teraz jak siedzi w domu to ja naprawdę jestem strzepkiem nerwów i płakać mi się chce
Ale jak Ty sobie to wyobrażałaś, że co z takim dzieckiem się robi ? Jak mamy pomóc Ci zmienić nastawienie ? Jak czegoś nie lubisz to po co decyzja o dziecku ? Jak nie lubisz wątróbki to idziesz do sklepu i kupujesz ją ?