Temat: Rodzice nie wychowują dzieci

Słyszałam ostatnio wypowiedź psychologa który stwierdził że rodzice co raz mniej korygują swoje dzieci. Na zbyt wiele im pozwalają przez co powodują że te dzieci jako dorosłe osoby nie radzą sobie z emocjami. Była to wypowiedź po tym jak doszło do 2 zabójstwach , 19 latek zabił 9 letniego brata i nastolatek zabił matkę

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

narozstaju napisał(a):

Mnie to zastanawia, jak taki psycholog nie będąc w tej rodzinie, nie znając relacji jakie w niej panują, nie rozmawiając z członkami tej rodziny wypowiada się na temat tego co skłoniło nastolatka do zbrodni i jeszcze przenosi swoje wnioski na resztę społeczeństwa. Nastolatek zabił brata -> nie był korygowany ->rodzice coraz mniej korygują swoje dzieci - jak dla mnie to jest błąd w rozumowaniu, przecież może być wiele innych powodów, może akurat w tej rodzinie, któryś z rodziców miał niestwierdzoną chorobę psychiczną, ktoś się znęcał psychicznie albo fizycznie, itd. Też mi się wydaje, że teraz dzieci mają więcej do powiedzenia, ale czy to jest przyczyna problemów emocjonalnych? 
Powiedział między innymi że teraz rodzice rzadziej korygują zachowanie dzieci , czy jest w tym coś złego ?

Moim zdaniem tak, jest to coś złego. Jako osoba z autorytetem, nie powinien się wypowiadać na temat rodziny, której nie zna i jeszcze uogólniać na całe społeczeństwo. To tak jakby stawiać diagnozę nie poznając nigdy pacjenta. I kolejna sprawa, skoro psycholog wymieniał różne możliwe przyczyny takiego zachowania to czemu od razu nie podałaś wszystkich tylko wybrałaś sobie jedną?

nie wiem czy to tylko wyjątki od reguły, ale najczęściej spotykałam się z tym, że nowe pokolenie nie potrafi znosić porażek. Takich napadów histerii, bo się przegrało w grę planszową, potrzebowało więcej czasu na opanowanie materiału bądź nie znalazło  grzyba w lesie jeszcze nigdy nie widziałam. I wcinanie się w rozmowę dorosłych - tego nie trawię, ale ciężko wytłumaczyć dziecku, które ma prawo do wyrażania swojego zdania i uczuć, że nie będę z nim dyskutować. Stawianie dziecka na równi z dorosłym wg mnie krzywdzi dziecko i odbiera dzieciństwo - dzieci chcą uczestniczyć w życiu dorosłych, robić to co dorośli, ale z problemami nawet na poziomie przedszkolnym już sobie radzić nie potrafią. 

dulce91 napisał(a):

Krummel napisał(a):

Ale czemu się czepiasz, przecież oni wyrażali tylko swoje emocje ;)A tak na poważnie to zaraz zacznie się kolejna gownoburza na forum.Ludzie zabijali i będą to robić nie ważne od modelu wychowawczego.
To prawda ale dziś skala tego zjawiska jest większa a zwłaszcza w rodzinach. Dawniej rzadko matki zabijały dzieci, dzieci rodzeństwo czy kolegów  itd. Nie zaprzeczysz że dzisiejsze dzieci i młodzież są o wiele gorsze niż kiedyś. Jak ja byłam dzieckiem to większość z nas czuła respekt i szacunek do rodziców i innych dorosłych. Teraz bachory myślą że wszystko im wolno, jasne że są wyjątki ale ogólnie jest źle

Może jakieś statystyki?

Ja to widzę tak, że rodzice atakowani z każdej strony radami jak ma wyglądać rodzicielstwo najzwyczajniej sobie nie radzą. Mam wśród znajomych, rodziny dzieci które robią co chcą, bo przecież nie można podniesc glosu nawet bo się biedactwo zestresuje. Biedactwo natomiast robi co chce bo rodzice nie mają pomysłu co zrobić, skoro ani uderzyć, ani krzyknac, ani nawet do kąta postawić nie można bo będzie miało stres. Nie to, żebym popierała bicie, czy krzyczenie. Krzyczy się też głośno, że tego i tamtego nie wolno, a nie słychać już tak głośno jak sobie radzić w sytuacji, gdy dziecko wchodzi nam na głowę. Zabrano rodzicom "narzedzia" które dają natychmiastowy efekt, a oni nie mają czasu\checi by z dziećmi rozmawiać. W rodzinie mam sytuację, że dzieciak mówi, że mu kurtka, czy spodnie nie pasują i matka leci 50km odmieniać, albo kupuję drugie. Drugi 13 lat zawsze robił co chciał a teraz po nocach go szukają bo się wymyka i chodzi cholera wie  gdzie. To są normalne rodziny, rodzice wykształceni. Zresztą pracując w handlu napatrzylam sie na to, jak dzieci traktują rodziców i nie napawa mnie to optymizmem. W nowej szkole, gdzie w dużej mierze chodzą dzieci ludzi zamożnych,moje dzieci były zaskoczone w jaki sposób można się odzywać do nauczycieli. Moja córka nawet wczoraj wysnula  wniosek, że im bogatsze dziecko w klasie tym słabiej się uczy bo chyba rodzice mają to gdzieś. Moje też święte nie są, żeby nie było, ale rozmawiamy. Ich pokoje służą im głównie jako sypialnie bo ciągle coś mi opowiadają. 

Pasek wagi

Krummel napisał(a):

nie wiem czy to tylko wyjątki od reguły, ale najczęściej spotykałam się z tym, że nowe pokolenie nie potrafi znosić porażek. Takich napadów histerii, bo się przegrało w grę planszową, potrzebowało więcej czasu na opanowanie materiału bądź nie znalazło  grzyba w lesie jeszcze nigdy nie widziałam. I wcinanie się w rozmowę dorosłych - tego nie trawię, ale ciężko wytłumaczyć dziecku, które ma prawo do wyrażania swojego zdania i uczuć, że nie będę z nim dyskutować. Stawianie dziecka na równi z dorosłym wg mnie krzywdzi dziecko i odbiera dzieciństwo - dzieci chcą uczestniczyć w życiu dorosłych, robić to co dorośli, ale z problemami nawet na poziomie przedszkolnym już sobie radzić nie potrafią. 

Chociaż mam wrażenie, że młodzi są bardziej.. może nie bezczelni, ale jacyś rozpanoszeni ;) w pracy tylko minie okres próbny, ledwo się nauczą swoich obowiązków, i już lecą po podwyżkę. Mnie to do głowy by nie przyszło, raczej dopiero jak poczułam, że się wykazałam czymś ponad moje obowiązki, ale uzyskałam nowe kwalifikacje. Tak samo większość małych dzieci mówi po imieniu do swoich cioć i wujków, mnie za dzieciaka przez gardło by to nie przeszło ;) Ale nie umiem ocenić czy to wszystko jest dobre czy złe.

Piszecie o dzieciach. Ale z drugiej strony może warto tez przyjrzeć się dorosłym. Starym ludziom. Też jest chamstwo, wystarczy zobaczyć co się dzieje się w kolejkach, zwłaszcza tam gdzie średnia wieku jest powyżej 50 lat. Mój ojciec uważa moje dzieci za rozpuszczone, bo płaczą, marudzą, domagają się. Natomiast sam jest daleki od ideału- nigdy nie był ideałem. Dziecko jeszcze ma prawo takie być, bo jest małe. A co do zabójst, to patologie zawsze były. Teraz dzieci bardziej się słucha, a czasami może za bardzo i daje im się podejmować decyzje, których nie powinnym na danym etapie rozwoju.

Marisca napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

ja w swoim otoczeniu widzę to wyraźnie. Moi znajomi czy rodzina robia wszystko by dane dziecko nie plakalo, niczego nie tlumacza tylko robia co ono zachce. Ostatnio był u nas syn siostry meza -3,5 roku wlaczylismy mu bajki a on dosłownie darl się na nas że mamy być cicho bo ogląda. Jak miał wyjść położył się na ziemi i tak leżał. Nie wydaje mi się abym ja pozwalała sobie na takie zachowanie jako dziecko.. teraz te dzieciaki to mali terroryści, nawet tutaj widać często gęsto wątki rodziców którzy nie są w stanie zapanować  nad swoimi dziećmi i pytają co robić..  efekty bezstresowego wychowywania z założeniem że priorytet to by dziecko nie płakało w ogóle.
, Może nie będziesz na to pozwalać, ale to nie znaczy, że to nie będzie mieć miejsca. Bardzo się zdziwisz jak Ci pewnego dnia Twoje wychowane dziecko urządzi Ci jakiś cyrk.To nie jest tak, że dzisiaj to te dzieci są takie , a takie. To, że dziecko chce postawić na swoim, że dziecko ma swoje zdanie, buntuje się wynika z rozwoju układu nerwowego i naturalnego etapu w życiu jakim jest budowanie swojej tożsamości i ten etap jest niezbędny w życiu człowieka. Inna sprawa to jak rodzice do tego podchodzą. Tłamszenie przejawu budowania własnej tożsamości nie jest właściwe oczywiście tak samo jak bezrefleksyjne pozwalanie na każde zachowanie. Poza tym dziecko przejmuje wzorce rodziców, jak w domu rodzice mówią dziecku, że teraz się z nim nie pobawią, bo coś oglądają, albo że dziecko ma być cicho, bo rozmawiają przez tel. to dla dziecka naturalne jest powtórzenie tego wzorca. A co do tego jak my byliśmy wychowywani, ggeisha dobrze napisała o strachu i wielu zaburzeniach dzisiejszych dorosłych ludzi. Jak urodzisz to zobaczysz, że wychowanie dziecka na porządnego dobrego człowieka tak, aby go nie stłamsić i nie złamać jego charakteru nie jest jak stosowanie się do punktów wyznaczonych w instrukcji obsługi. Jedne dzieci są wycofane i flegmatyczne zrobią wszystko czego się od nich oczekuje, drugie dzieci trzeba wychowywać sposobem, jeszcze inne dzieci rozumieją tylko naturalne konsekwencje i uczą się na własnych błędach, stojąc zawsze okoniem do wszystkiego co inni chcą im przekazać, inne potrzebują jasnych zasad i wskazówek. Nawet jeszcze nie wiesz jakie będziesz mieć dziecko, a już wiesz jak będziesz z nim postępować. Dwa dzieci w różnym wieku przechodzą różne etapy i jeszcze wiele Cię zaskoczy i będziesz się zastanawiać jak to się stało. [/quot

Zgadzam się w 100 %. Dodatkowo właśnie ludzie w naszym wieku wychowani w ubiegłym stuleciu nie są asertywni, bo mają wpojone że trzeba słuchać innych i siedzieć cicho. A to prawda że zachowanie dziecka w dużej mierze zależy od jego charakteru, te grzeczne i nie sprawiające kłopotów wyrastają na flegmatycznych, wycofanych dorosłych.

maharettt napisał(a):

Marisca napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

ggeisha napisał(a):

A ja się nie zgadzam. To znaczy zgadzam się z tym, że jeśli rodzice olewają dziecko i na wszystko (złe) mu pozwalają, to wychowają człowieka z problemami. Ale nie zgadzam się z tym, że teraz jest gorzej niż było kiedyś. Respekt przed rodzicami był lękiem przed karą (najczęściej cielesną) - dzieci były zastraszone, najczęściej puszczane samopas niemal od chwili, kiedy nauczyły się chodzić. Bez kontroli, bez opieki. Wypadków było mnóstwo, ale nikt o tym nie trąbił. Zaburzenia odżywiania były. Depresje? Są i były i choruje na nie (i na inne zaburzenia psychiczne) mnóstwo ludzi, którzy przeżyli dzieciństwo w dawnych czasach (bez elektroniki i internetu). Każde czasy mają swoje plusy i minusy. Każde pokolenie będzie psioczyć na "ówczesną młodzież". Według mnie, świata się nie zmieni, trzeba nauczyć się w nim żyć. A dzećmi interesować się trzeba zawsze. I wpajać zasady moralne. Najlepiej na własnym przykładzie.
Ale kiedyś jak rodzic powiedział nie to było nie i rzadko dziecko wyło w niebo głosy. Dzieci "trzymało" się krótko. Sama zawsze miałam takie podejście że o dzieci dbałam ale moje potrzeby (w sensie ubrania,rozrywek) były na pierwszym miejscu. Powtarzałam zawsze że one mnie przeżyją (nie im oczywiście) Dzieci zawsze wiedziały że potrzebny rodziców są też ważne
Dziecko to jest taki sam człowiek jak dorosły i ma takie same prawa do godności, szacunku, poszanowania jego zdania, wyrażania emocji itd. Nie ma jedynie zgody na to, aby zachowanie dziecka godziło w szacunek do innych. Wybacz, ale co nie dałaś dziecku na basen, żeby kupić sobie ciuch, albo iść do kina. Uznałaś np. że potrzeba rozwoju Twojego dziecka jest mniej ważna od Twojej potrzeby posiadania ? Potrzeby każdego są ważne, a dzieci to nie pieski do tresowania, ani nie własność rodzica. 
Pytanie co nazywasz szacunkiem? Bo teraz to taka tendencja ze jak nie jest tak jak dziecko chce to jest brak szacunku.Moim zdaniem brak szacunku to brak wychowania, dostosowanie do zycia w spoleczenstwie, zdrowych nawykow. To ze rodzice wola teraz usunac chwilowy dyskomfort dziecka bez zwracania uwagi jakie to bedzie mialo konsekwencje w przyszlosci to jakis zle pojety szacunek

🏆

Pasek wagi

Marisca napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

ja w swoim otoczeniu widzę to wyraźnie. Moi znajomi czy rodzina robia wszystko by dane dziecko nie plakalo, niczego nie tlumacza tylko robia co ono zachce. Ostatnio był u nas syn siostry meza -3,5 roku wlaczylismy mu bajki a on dosłownie darl się na nas że mamy być cicho bo ogląda. Jak miał wyjść położył się na ziemi i tak leżał. Nie wydaje mi się abym ja pozwalała sobie na takie zachowanie jako dziecko.. teraz te dzieciaki to mali terroryści, nawet tutaj widać często gęsto wątki rodziców którzy nie są w stanie zapanować  nad swoimi dziećmi i pytają co robić..  efekty bezstresowego wychowywania z założeniem że priorytet to by dziecko nie płakało w ogóle.
, Może nie będziesz na to pozwalać, ale to nie znaczy, że to nie będzie mieć miejsca. Bardzo się zdziwisz jak Ci pewnego dnia Twoje wychowane dziecko urządzi Ci jakiś cyrk.To nie jest tak, że dzisiaj to te dzieci są takie , a takie. To, że dziecko chce postawić na swoim, że dziecko ma swoje zdanie, buntuje się wynika z rozwoju układu nerwowego i naturalnego etapu w życiu jakim jest budowanie swojej tożsamości i ten etap jest niezbędny w życiu człowieka. Inna sprawa to jak rodzice do tego podchodzą. Tłamszenie przejawu budowania własnej tożsamości nie jest właściwe oczywiście tak samo jak bezrefleksyjne pozwalanie na każde zachowanie. Poza tym dziecko przejmuje wzorce rodziców, jak w domu rodzice mówią dziecku, że teraz się z nim nie pobawią, bo coś oglądają, albo że dziecko ma być cicho, bo rozmawiają przez tel. to dla dziecka naturalne jest powtórzenie tego wzorca. A co do tego jak my byliśmy wychowywani, ggeisha dobrze napisała o strachu i wielu zaburzeniach dzisiejszych dorosłych ludzi. Jak urodzisz to zobaczysz, że wychowanie dziecka na porządnego dobrego człowieka tak, aby go nie stłamsić i nie złamać jego charakteru nie jest jak stosowanie się do punktów wyznaczonych w instrukcji obsługi. Jedne dzieci są wycofane i flegmatyczne zrobią wszystko czego się od nich oczekuje, drugie dzieci trzeba wychowywać sposobem, jeszcze inne dzieci rozumieją tylko naturalne konsekwencje i uczą się na własnych błędach, stojąc zawsze okoniem do wszystkiego co inni chcą im przekazać, inne potrzebują jasnych zasad i wskazówek. Nawet jeszcze nie wiesz jakie będziesz mieć dziecko, a już wiesz jak będziesz z nim postępować. Dwa dzieci w różnym wieku przechodzą różne etapy i jeszcze wiele Cię zaskoczy i będziesz się zastanawiać jak to się stało. 

Hahaha dokladnie, najlepsze sa te w ciąży, co juz maja zaplanowane wszystko

Noir_Madame napisał(a):

Marisca napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

ggeisha napisał(a):

A ja się nie zgadzam. To znaczy zgadzam się z tym, że jeśli rodzice olewają dziecko i na wszystko (złe) mu pozwalają, to wychowają człowieka z problemami. Ale nie zgadzam się z tym, że teraz jest gorzej niż było kiedyś. Respekt przed rodzicami był lękiem przed karą (najczęściej cielesną) - dzieci były zastraszone, najczęściej puszczane samopas niemal od chwili, kiedy nauczyły się chodzić. Bez kontroli, bez opieki. Wypadków było mnóstwo, ale nikt o tym nie trąbił. Zaburzenia odżywiania były. Depresje? Są i były i choruje na nie (i na inne zaburzenia psychiczne) mnóstwo ludzi, którzy przeżyli dzieciństwo w dawnych czasach (bez elektroniki i internetu). Każde czasy mają swoje plusy i minusy. Każde pokolenie będzie psioczyć na "ówczesną młodzież". Według mnie, świata się nie zmieni, trzeba nauczyć się w nim żyć. A dzećmi interesować się trzeba zawsze. I wpajać zasady moralne. Najlepiej na własnym przykładzie.
Ale kiedyś jak rodzic powiedział nie to było nie i rzadko dziecko wyło w niebo głosy. Dzieci "trzymało" się krótko. Sama zawsze miałam takie podejście że o dzieci dbałam ale moje potrzeby (w sensie ubrania,rozrywek) były na pierwszym miejscu. Powtarzałam zawsze że one mnie przeżyją (nie im oczywiście) Dzieci zawsze wiedziały że potrzebny rodziców są też ważne
Dziecko to jest taki sam człowiek jak dorosły i ma takie same prawa do godności, szacunku, poszanowania jego zdania, wyrażania emocji itd. Nie ma jedynie zgody na to, aby zachowanie dziecka godziło w szacunek do innych. Wybacz, ale co nie dałaś dziecku na basen, żeby kupić sobie ciuch, albo iść do kina. Uznałaś np. że potrzeba rozwoju Twojego dziecka jest mniej ważna od Twojej potrzeby posiadania ? Potrzeby każdego są ważne, a dzieci to nie pieski do tresowania, ani nie własność rodzica. [/quoteNie dziecko nie jest takim samym człowiekiem jak dorosły. Jest niedojrzałe i to chyba rola dorosłego aby nauczyć szacunku,odpowiedniego do sytuacji zachowania,empatii i radzenia sobie w stresujących sytuacjach. I czy jest coś złego w tym że dziecko wie o tym że rodzicom też coś od życia się należy ? Wyrośli na modrych,zaradnych i samodzielnych.Potem takie samolubne dzieci podrzucają starych rodziców do szpitala w okresie świąt , bo są nauczone przez tychże rodziców że one i ich potrzeby są na pierwszym miejscu

To raczej osoby, które były krótko trzymane w dzieciństwie i nie mają zbytniej więzi z rodzicem, mają do niego żal tak postępują i dla nich opieka nad rodzicem tu udręka , niesprawiedliwość i ciężar, bo dlaczego mają opiekować się rodzicem, który traktował ich jak przedmiot w zupełnie nieczuły sposób sprowadzając swoją rolę tylko do dania żarcia i dachu nad głową nie dbając o emocje dziecka , jego potrzeby itp. 

Pamiętaj, że między zimnym chowem, tresowaniem , a wychowaniem dziecka na pępek świata jest jeszcze coś po środku. 

Poza tym nie wiem, czy przemyślałaś jak krótko trzymane dziecko funkcjonuje potem jako dorosły we własnej rodzinie i jakie to dysfunkcje rodzi.