Temat: Nie lubię dzieci

I zastanawiam się czy kiedyś to się zmieni. Mam 27 lat, męża od 2. Powoli on zaczyna coś bąkać o dziecku. Z tym że ja sobie tego nie wyobrażam. Dzieci mnie irytują drażnią denerwują, nie mogę słuchać ich pisków. Dopóki siedzą cicho są do przeżycia. Nie wyobrażam sobie natomiast zamknięcia z dzieckiem na dłużej niż godzinę. PRZERAŻA mnie myśl nie o samym porodzie i ciąży ale o tym że trzeba się potem takim zajmować non stop i to nie przez tydzień czy dwa, tylko bez końca. Byłam ostatnio u koleżanki która ma 2 letniego syna. Dopóki siedział cicho i się bawił sam bo siewstydził było dobrze Ale za chwile się do mnie przyzwyczaił i a to podchodził i coś gadał coś chciał  wtrącał się w rozmowę, za chwilę marudził że chce cukierka ze stołu dostał to następnego i tak w kółko przy tym nie był bardzo niegrzeczny bo nie robił żadnej histerii ale to wystarczyło. Uciekłam stamtąd i dziękowałam Bogu, że nic takiego mnie w domu nie czeka. Czy myślicie że kiedyś mi sie odmieni? Czasem zastanawiam sie jakby to było mieć malutkiego człowieczka, kopię moja i męża jakby to było być w ciąży ale wystarczy godzina żeby mnie otrzeźwić i wiem że gdybym miała wrócić do czegoś podobnego w domu to chyba strzeliłabym sobie w łeb...

jurysdykcja napisał(a):

Znam wiele kobiet, które tak miały i im przeszło - tzn. lubią swoje dziecko, ale cudzych nadal nie. Są też takie, które są bardzo nieszczęśliwe jako matki, nawet jedna taka ma tutaj bardzo dramatyczny pamiętnik. Ryzyk fizyk.

podasz nick?? chcialabym poczytac

Ja też nie mam dzieci i w ogóle tego nie żałuję.Uważam że nie masz co się przejmować presją otoczenia-bo nie ukrywajmy-wszędzie jest presja żeby się za wszelką cene rozmnażać ( a kiedy dzidziuś?a nie myślicie o dziecku? a ile ma pani dzieci?).

Nigdy nie lubiłam dzieci choć wiele osób mówi mi że mam do nich świetne podejście i z reg.one mnie lubią.Ale nie uważam że każdy musi się rozmnażać tylko dlatego że rzekomo mamy niż demograficzny a rządy przepuszczające nasze składki emerytalne na prawo i lewo szukają stad nowych robotników którzy zarobią na ogołoconych przez nich emerytów.

Posiadanie dziecka to wielki obowiązek i poświęcenie wychowania wartościowego dobrego człowieka, wyrzeczenie na całe życie i poświęcenie się temu celowi.Oczywiście jeśli jest to odpowiedzialne macierzyństwo a nie gromadzenie funduszy z 500+... Szkoda że rzadko o tym się myśli decydując się na potomka, a najczęściej decyduje chęć "niewyróżniania się z tłumu" bo przecież wszystkie koleżanki już maja i rozmawiają tylko o kupkach  ;)

Poza tym pierwsze słyszę żeby w dzisiejszych czasach 27lat to była już ciaża podwyższonego ryzyka! Tak się przy dzisiejszym poziomie medycyny i stanie zdrowia kobiet mówi o ciążach po 35, a nie sa żadnym ewenementem dojrzałe mamy koło 40tki. Na dziecko często decydują się ludzie kiedy osiągną jakąś stabilizacje życiową i finansową a nie żeby wychowywały dziecko babcie..

Bardzo nie lubię dzieci i nie wyobrażam sobie żadnego pod swoim dachem. Nie wyobrażam sobie być komuś matką. 

W marcu wychodzę za mąż i mój narzeczony wie, że temat dzieci nie podlega negocjacjom. Na szczęście jest mu to obojętne, a może nawet na rękę. 

Przez lata słyszałam, że kiedyś mi się odmieni... Nie odmieniło się, a nawet weszło w głębszą fazę, gdy moje życie stało się stabilne i cudownie komfortowe. 

Swoją drogą - świat byłby lepszym miejscem, gdyby ludzie przystopowali z rozmnażaniem. ;)

Też mam prawie 27 lat, nie mam totalnie cierpliwości do dzieci i na tę chwilę nie wyobrażam sobie mieć własnych. Z tą róźnicą, że dzieci dla mnie bliskie (dziecko siostry czy przyjaciółki) uwielbiam. 

Na szczęście posiadanie dzieci nie jest obowiązkowe. Nie rozumiem takich tematów. Nie  lubisz dzieci  to się zabezpieczaj i tyle. Problem z głowy......

Anilorakkkk napisał(a):

hmm ja też jestem w Twoim wieku jak sądzę po nicku :) i również dzieci mnie irytowaly, w sumie nadal to robią. Opis Twoj tak jakbym czytała o sobie. Ale...  Ponad miesiąc temu dowiedziałam się że jestem w ciąży. Nie planowanej,  brałam tabletki anty i bardzo pilnowałam terminowości. W sumie mąż który jest 6 lat straszy też niekoniecznie miał parcie na dzieci. Zawsze mówiliśmy że jak już się zdarzy to pokochamy j wychowamy, jednak głównie myśleliśmy o rozwoju, o własnej firmie, o zwiedzeniu całego świata itd. Teraz po tym miesiącu ja już pokochałam to maleństwo które we mnie rośnie. Jak tylko przeszły pewne objawy to leciałam jak głupia do lekarza żeby zobaczyć na usg czy napewno wszystko jest ok. Pewnie będzie tak ze to będzie moje jedyne dziecko i pewnie nadal inne dzieci będą działać mi na nerwy. Strasznie się boję pierwszego roku-dwoch, gdzie ja uwielbiam spać i się wysypiac a będę chodzącym zombie. Kiedyś będąc w wieku 19 lat byłam w ciąży ale wtedy na samym początku wzięłam tabletki wczesnoporonne, byłam bez pracy, bez pieniędzy, bez perspektyw na przyszłość i byłam niedojrzala. Wogole nie zalowalam i nigdy nie myślałam 'jakby to było, teraz miałby ileś tam lat itd' jedyne czego się po tym obawiałam czy będę mogła mieć w przyszłości jeśli jednak poczuje ten instynkt. Teraz mając 27 lat stwierdzam że czas najwyższy. Lekarz też powiedział że ciąża po 25 roku życia sama w sobie już jest wyższego ryzyka, częściej dochodzi do poronienia itd. Pierwszy tydzień po tej wiadomości płakałam jak głupia. Nie wiedziałam co mam robić. Ale mąż bardzo mnie wspierał i powiedział że nie z takimi rzeczami sobie radzilismy, a dziecko to nie powód to płaczu tylko szczęście. Teraz po ponad miesiącu naprawdę cieszę się i stresuje jak mijają jakieś objawy ;). Jest szansa że w przyszłym tygodniu będę znała płeć. Słyszałam i widzialam serduszko, widziałam jak lekko wywija rączkami i nóżkami. Zawsze myślałam ze do dupy z takim usg, z czego te kobiety się cieszą. A jednak teraz już wiem :). Może wpadka zadzialalby na Ciebie podobnie. Gdybym ja miała zajść w ciążę planowana to pewnie bym tak odkładala do 35roku a.potem okazałoby się że już nie mogę. 

wez mnie nie przerazaj- kurde, jak? :/ 

ja autorko jestem w Twoim wieku, mam meza i mam to samo podejscie. nie znosze tych malych dziadow;p sama ich obecnosc mnie irytuje, nawet kiedy sie nie dra. a jak przychodza do mnie bo cos tam chca to nie zawsze wiem jak sie zachowac bo po prostu chce zeby trzymaly sie z daleka i nie mam zamiaru sluchac ich opowiadan, historyjek czy patrzec na ich malunki i inne. sorry, po prostu nie. i nie wyobrazam sobie miec swojego-wiem ze bym sie totalnie zalamala. na szczescie rozmawialismy o tym duzo z mezem i on tez nie chce.

lubienie czy nielubienie dzieci nie ma znaczenia, bliskich krwi naturalnie sie po prostu... nie wiem... kocha... nie ma większego sensu dyskutowanie tutaj o nomenklaturze, po prostu tak jakoś jest :)

nie wiem jak.. Brałam od 7 lat. Nie byłam jakoś chora, mocno osłabiona czy coś takiego co mogłoby wpłynąć na obniżenie skuteczności. Wiadomo gdybym miała biegunkę, wymioty czy coś w tym stylu to skuteczność jest obniżona. Biorę euthyrox i w sumie nic więcej. Można te tabletki łączyć. Lekarz powiedział że jednak tabletki nie dają 100 proc pewności tylko 99 z kawałkiem i zdarza się. I taka jest prawda, 100 procent pewności to pewnie jakiś krążek czy inne trochę bardziej inwazyjne metody, albo brak seksu ;) 

Anilorakkkk napisał(a):

nie wiem jak.. Brałam od 7 lat. Nie byłam jakoś chora, mocno osłabiona czy coś takiego co mogłoby wpłynąć na obniżenie skuteczności. Wiadomo gdybym miała biegunkę, wymioty czy coś w tym stylu to skuteczność jest obniżona. Biorę euthyrox i w sumie nic więcej. Można te tabletki łączyć. Lekarz powiedział że jednak tabletki nie dają 100 proc pewności tylko 99 z kawałkiem i zdarza się. I taka jest prawda, 100 procent pewności to pewnie jakiś krążek czy inne trochę bardziej inwazyjne metody, albo brak seksu ;) 

myslalam, ze takie przypadki sie raczej nie zdarzaja kiedy rzeczywiscie bierze sie tabletki prawidlowo i nie mialo sie zadnych wymiotow itp tak jak piszesz. ale coz, dobrze byc uswiadomionym w tej kwestii, przynajmniej mozna jeszcze probowac jakos zapobiec takiej nieprzewidzianej sytuacji ;)

Jakbym za dawnych czasów słyszała swoją koleżankę, teraz sama ma dwójkę własnych i jest szczęśliwą mamą bardzo szczęśliwą. Ale też mam znajomą ,która mimo że mówi , że kocha swojego syna ( to widać) to uważa że macierzyństwo nie jest dla niej, nie czuje się dobrze w tej roli i za dużo ją to kosztuje ....nie wiem może Ci się odmieni a może nie...ale słyszałam że ludzie mają z reguły cierpliwość do własnych dzieci - obce to obce własne to zupełnie inna bajka.