Październik zleciał szybko i jak na mnie leniwie 😉 Wszystkie weekendy spędziłam na zajęciach , nie było startów biegowych ani innych atrakcji weekendowych . Zrobiłam sobie miesiąc na luzie , taka regeneracja dla ciała i ducha . Diety też nie było , nawet powiem że poległam na całej linii , zdobywając nową wiedzę wyłapałam swoje błędy w odżywianiu i niedobory . Jak to mówią człowiek uczy się całe życie 😉
Trening w październiku :
bieganie - 94 km
Udało się zrealizować plan roczny i mam swoje 1500 km 👍🏆 Moje rozbieganie po ciąży dobiegło końca teraz zaczynam trening właściwy .
hitt z M.Kolakowska 4 treningi
trening siłowy z A.Zajac 8 treningów
rozciaganie 8 razy po 20 min
Nie było tego dużo ale wystarczyło aby utrzymać metabolizm .
Plecy mi się robią caraz ładniejsze , wreszcie nie otacza ich poduszeczka tłuszczu jak rok temu. Dla porównania fota z tamtego roku , tak dla motywacji że można w domu , bez diety za miliony .
Wagowo też stabilnie , mimo luzu nie przybyło mi się nadal jestem na tendencji spadkowej mimo że nie jestem na redukcji a raczej nawet na nadwyżce .
W weekend miałam egzamin i mimo małej szansy na naukę bo mała miała zapalenie oskrzeli i dwa tygodnie siedziałam zamknięta z nią w domu . Udało się zdać ale co było stresu to nikt nie wie . Faktycznie to nie koniec mojej zabawy bo czeka mnie jeszcze sporo nauki i szkolenia uzupełniającego , trzeba iść za ciosem . Chce wybrać drogę po swojemu a nie tam gdzie dzisiejsza moda , dużo myślę o psychodietetyce , zobaczymy .
Oficjalnie jestem instruktorem silowni lub trenerem wolnych ciężarów więc kolejny cel na ten rok zrealizowany .
W listopadzie wracam do treningu systematycznego w domu i trenuje bieganie pod kontem wytrzymałości i szybkości . Obiecałam sobie 100 km na 40 urodziny więc trzeba się ostro zabrać za trenowanie pod ten cel . Samorealizacja jest najlepsza motywacja do działania . Metodą małych kroczków i drobnych zmian wędruję swoją ścieżka i wilki nie są mi straszne .
Tamten weekend był bardzo intensywny , bieg na 10 km trailowy , tańce w klubie do 5 i niedzielny półmaraton . Myślałam że jakoś go przeżyje , zerwana nocka nie wróżyła dobrze a tu biegło się wyjątkowo lekko i szybko . Do prawdziwej formy dużo jeszcze brakuje ale byłam bardzo zadowolona . Wpadłam na metę wypoczęta i uśmiechnięta , z lekkim niedosytem że nie wzięłam maratonu .
Czas 2:08 mój najszybszy w tym roku 💪🏃♀️♥️
Wrzesień był aktywny w miarę możliwości , nie mam dokładnych danych gdyż moja aplikacja po aktualizacji usunęła mi statystyki i treningi🙈 Wiem tylko to co mogłam policzyć .
Bieganie 164 km / 1425 km w tym roku
Treningi Hiit 14 ( tyle miało wyzwanie M.Kolakowskiej więc wiem że tyle było )
Trening siłowy i rozciąganie brak danych , parę razy ale nie wiem dokładnie .
We wrześniu bardziej postawiłam na trening cardio , co dwa miesiące tak robię aby odpocząć od siłowych ale parę zrobiłam . Staram się utrzymać aktywność na takim poziomie do jakiego już przyzwyczaiłam organizm bo nie ma nic gorszego niż nagłe stop w aktywności . Dieta jakoś lepiej ale nadal nie fit 🙈 Ja chyba nie umiem jeść wedle zaleceń , mam swoje ulubione rzeczy do jedzenia i mogę je jeść ciągle , nie szukam nowości . Muszę z tym żyć 😁 Moje nawyki nie są mega zdrowe ale są moje i mój organizm je uznaje za dobre, nie dam się zwariować bo ktoś gdzieś napisał że 5 porcji warzyw i pełnoziarniste pieczywo jest właściwe . Nie zawsze to co jest modne i narzucone odgórnie jest dla Ciebie , słuchaj swojego organizmu a nie wszystkich .
Ten weekend spędziłam na szkoleniu z treningu siłowego .16 h teorii i ćwiczeń siłowych , poprawnej techniki i skutków złego trenowania. Miałam tylko chwile na jeden 5 km bieg ale zajęcia praktyczne były jak trening , dziś mam zakwasy na całych plecach i rękach .Fajnie spędzony czas , wiedzy nigdy dosyć . A jeszcze waga mi pokazała kolejny spadek ... mimo że nie jestem na redukcji ale widocznie gdzieś się znowu coś spaliło .
Wydaje mi się że sobota spędzona na szkoleniu była tak innym rytmem dnia że zaburzyłam własny harmonogram dlatego spadło 😳 pare gramów . Co za dużo to nie zdrowo więc muszę się pilnować abym nie popadła że skrajność w skrajność .
Plan na październik to jak zawsze aktywnie i z uśmiechem. Biegać , ćwiczyć , spacerować . Mam jeszcze 5 weekendów szkolenia więc planów biegowych na ten miesiąc brak. Nie mam konkretnych bo jedyny mój priorytet to trzymać się wypracowanego rytmu i być szczęśliwym . I tego. Wam życzę , abyście znalazły się w takim momencie gdy najważniejsze że tu i teraz . Nie jest to zależne od wagi tak naprawdę , raczej od spokoju w głowie i tego uczucia że nie muszę na siłę .
Dzis zaczynam kolejna tabelkę 90 dni aktywnych , wczoraj skończyłam trzecia w tym roku 💪 Pamiętam jak zaczynałam pierwsza 2.01 i byłam trochę nią przerażona bo to się zdawało tyle czasu a ty już 270 dni zleciało 😳
Bardzo polecam taki rodzaj zapisków , u mnie wisi w kuchni na tablicy korkowej i regularnie jest uzupełniana . Potem człowiek staje i widzi swoją aktywność jak na dłoni . Mi pomaga taka wizualizacja i motywuje by wyjść na trening kiedy dopada mnie zmęczenie materiału.
Nawet nie zauważyłam kiedy przyszła jesień🥺 Jak co roku taki okres wpływa na mnie depresyjnie , najchętniej leżałbym w łóżku pod kocykiem . Wrzesień zawsze jest bardzo intensywny choć w tym roku wyjątkowo. Dzieci w nowych placówkach , Oli szaleje i wszędzie jej pełno a ja usiłuje wcisnąć trening w plan dnia choć nie jest to łatwe zadanie . Przyznaje że mam spadek formy , po bardzo intensywnych wakacjach w końcu musiał przyjść . Ćwiczę wyzwanie Kołakowskiej , w dni inne robię siłowy z A.Zajac i coś tam pobiegam ale wszystko tak na czas , oby zdążyć zanim mała wstanie lub syn wyjdzie do szkoły.
Udało mi się wystartować na festiwalu biegowym w Piwnicznej , zawsze chciałam tam pojechać i w końcu się udało . Góry zawsze na mnie dobrze wpływają i tym raz nie zawiodły . 38 km w pięknej scenerii ⛰️
W ubiegły weekend na spontanie pojechałam do Łodzi na bieg uliczny w deszczu i tam już biegło mi się bardzo ciężko , dopadła mnie jesienna aura nie mocy ale było fajnie .
Dieta stabilnie , nadal jem więcej słodkiego niż powinnam ale wybieram zdrowsze warianty , zamiast batona robię sobie kisiel lub jakiś deser domowy . Zauważyłam że w mojej diecie jest za mało warzyw , jem dużo pieczywa i białka ale jakoś gdzieś po drodze wypadły mi warzywa z talerza . Koniecznie muszę popracować nad swoim sposobem odżywiania , nawet zapisałam się na kurs związany z dietetyka sportowa więc może jak wleje w swoją głowę trochę świeżej wiedzy to poprawie jakość własnego papu 😁
Wagowo również stabilnie . 59,4 -60,7 kg 👍Jestem zadowolona z sylwetki , ciężko na nią zapieprzam od stycznia więc nie grymaszę . Pomalutku będę modelować to i tamto , fakt jest taki że piersi i tyłka brak 😂 jak na pierwsze nic nie poradzę tak nad drugim mogę popracować i może coś tam się uwypukli z czasem .
Mogę przyznać to na głos ,, REDUKCJA ZAKOŃCZONA ,,
Od stycznia z 79,6 kg do 59,4 kg 💪
Ta 5 z przodu była potrzebna tylko dla mojej psychiki tak na prawdę , uważam że plan jest zrealizowany . Więcej nie trzeba , bardziej skupie się już na modelowaniu i utrzymaniu dobrych nawyków treningowych .
Dziekuje Wam za wsparcie przez te miesiące 🥰 zarówno tu jaki na ig . Vitalia to zawsze było miejsce gdzie mogłam się wypowiedzieć i pożalić na swoje słabości lub opowiedzieć o swoich małych sukcesach bez fali hejtu która zalewa neta . Jesteście wspaniałe 🥰
Trzymajcie kciuki w weekend, biegnę półmaraton Warszawski po raz pierwszy od ciąży a jak wspomniałam mam ostatnio słaba formę biegową. To mój ulubiony, mój pierwszy dystans 21 w 2016 roku więc będzie sentymentalnie i pewnie będę lać łezki na starcie . Tak już mam 😂
Cudownego weekendu Wam życzę i melduje się na podsumowanie w przyszłym tygodniu 🥰
Moze cyferki nie są najważniejsze ale jednak miło się staje na wagę z nowym kodem z przodu 👍
Po 10 latach 😁 Znowu wyświetla się stara znajoma czyli 5 na początku 👍 To co w tym roku zrobiłam dla swojej sylwetki , sprawności , kondycji i zdrowia przekroczyło moje marzenia .
Warto marzyć i działać dla takich chwil kiedy widzisz że wygrałaś z samą sobą 💪
Nigdy się nie poddawaj , nawet jak cel wydaje się nierealny 👍
U mnie intensywny początek roku szkolnego i nie miałam kiedy napisać ale już jestem. Sierpień wyszedł mega intensywnie więc jestem zadowolona jak chodzi o czas ćwiczeń.
Cale wakacje ćwiczyłam głównie siłowo , treningi cardio były raczej wstawkami do treningu. Efekt jest taki że na wagę wynik taki sam ok. 60.3-61,5 kg . Piątka z przodu parę razy minęła ale nie pojawiła się na dłużej , przyznam szczerze że jest to trochę irytujące 😂 Diety w okresie wakacji nie pilnowałam jak pisałam w wcześniejszym wpisievi mimo że myślał że od września to się zmieni , nie jest wcale takie łatwe znowu przejść na dietę redukcyjna . To taka rozmowa z sobą , mówisz do siebie że już by się przydało ogarnąć a potem sobie sama odpowiadasz ,, ok , od jutra ,, klasyk 🤪 W każdym razie bardziej się pilnuje i staram się nie grzeszyć już tak często.
Zmieniam tryb na wrzesień , realizuje wyzwanie jesienne z M.Kołakowska i bardziej stawiam na cardio , siłowe ograniczam do trzech razy w tygodniu max. Bardzo ładnie rzeźbią sylwetkę ale jakoś wewnętrznie się stęskniłam za skakaniem i interwałem 😉
Cel na jesień :
- biegać i trenować w domu tak jak do tej pory
- jak czas pozwoli wrócić na siłownię i basen
- zejść poniżej zera kalorycznego i zmienić kod na 5 z przodu
- rozwinąć się kulinarnie
- popracować nad sobą w kwestiach porządku i zbieractwa 😂
Nie narzucam sobie żadnych sztywnych reguł , nadal robię formę i sylwetkę życia na czterdziestkę ( zostało 1 rok i 3,5 miesiąca ) i staram się dbać o zdrowie .
Kolejne porównanie styczeń 79 kg-sierpien 60 kg czyli aktualna sylwetka .
Zmiany obwodów w okresie letnim to -2 cm w biodrach , - 1 w tali i brzuchu oraz -2 w udzie , reszta wymiarów stoi . Dobrze jest , ja jestem zadowolona tylko muszę tego gloda na loda przełamać bo jednak lody jak najbardziej ale nie codziennie 😉
Sierpień już na finiszu , zaraz się skończą oficjalne wakacje i zacznie się rok szkolny a co za tym , w moim przypadku trzeba będzie zmienić zagospodarowanie czasem w ciągu dnia . W sumie całe moje wakacje byly aktywne ale bez diety, dałam sobie totalny luz jak chodzi o jedzenie , lody i inne pyszności często gościły w moim letnim menu , głowa też odpoczęła od koncentracji na ilości wchłanianego pokarmu i dobrze. Nie można sobie robić krzywdy i się zamęczać , odpoczynek też jest ważny i dystans do siebie.
Nadal się rozbieguje , cały też rok to jedno wielkie bieganie w celu uruchomienie się na wymarzone trasy , mam nadzieję że w przyszłym sezonie uda się coś zrealizować ale ma razie tylko robię kilometraż . Był bieg Powstania Warszawskiego który biegłam pierwszy raz od ciąży ❤️ fantastyczne uczucie znowu wsiąść w nim udział .
Potem był rodzinny urlop i dwa tygodnie na Podlasiu , bardzo aktywne tygodnie. Codziennie mieliśmy dopięty grafik na maxa. Byliśmy na paru wycieczkach , pływaliśmy kajakami , uczestniczyliśmy w terapii lasem i w różnych innych ciekawych grach zespołowych jak np. palant czy unihokej.
Fajny i aktywny czas ale niestety musiałam pojechać w tym czasie na pogrzeb i końcówka urlopu była mniej przyjemna ,tak już bywa , nigdy nie wiesz kiedy przydarzy się coś smutnego.
W czasie urlopu prowadziłam grupę ,, fitesiar ,, jak na nas mówili 😂 Były treningi , rozmowy motywacyjne i wzajemna grupa wsparcia bardzo fajnie to wyszło i mam nadzieję że w przyszłym roku to powtórzymy ❤️
Z aktywności mojej prywatnej na urlopie to królowały poranne treningi na świeżym powietrzu , bieganie i joga wieczorem że świetną instruktorka ,która była z nami na turnusie .
Wiadomo że nic nie trwa wiecznie , powrót do domu i góry prania przez parę dni i próbowania wbić się w tryb dom . Znowu zmiana godzin posiłków , powrót na domowy wikt i sprawy typowo szkolne bo dzieci lada dzień idą do nowych placówek a przy tym towarzyszy im nie mały stres. Życie mamy nie może być w żadnym wypadku nudne 😉
Ten weekend zrobilam sobie biegowy , wystartowałam w dwóch biegach w okolicy Nowego Dworu Mazowieckiego . Pierwszy to wyjazd rodzinny , drugi indywidualny aby poukładać myśli . Wybiegalam się i z nową energią mogę wejść w ten tydzień , który będzie sterujący i nerwowy ale damy radę .
No dobra , strescilam wakacje jak najbardziej mogłam 😂 miałam pisać regularnie a wyszło jak co roku w okresie wakacyjnym . Wróćmy do najważniejszego tematu tej witryny .
Wspomnialam już że dieta leżała całe lato , chciałam wyrównać bilans aktywnością niestety się nie da . Udało mi się nie przytyć dużo , bo tylko 1-1,5 kg ale widzę teraz jak ważne jest to czym zasilamy nasz motor .
Ktos może mnie wsiąść za napuszona babkę która schudła i sama nie wie czego chce , będzie w błędzie . Mimo że zrobiłam duży progres w tym roku nie mam zamiaru usiąść na laurach , odchudzanie czy tam trzymanie się swojego sposobu odżywiania powinno być stylem życia na co dzień a nie w okresach kiedy chcemy coś zmienić . I mam zamiar brnąć w to dalej a jak pójdzie dobrze to zobaczyć 5 z przodu 👍 która mi miga czasami ale nie chcę zostać na dłużej . Myślę że jest realne zbić jeszcze odrobinę tkanki tłuszczowej i taki będzie mój nowy cel na jesień , jak się nie uda bo organizm się uprze to przecież świat się nie skończy .
Ostatnie porównanie jakie zrobiłam , dwie foty i dokładnie rok czasu między nimi . Około 16 kg różnicy , to jeszcze przed grudniowa kumulacja mojej wagi a już był koszmar .
To taka motywacja głównie dla mnie ale może Wam też się przyda . Dowód na to że nie trzeba diet keto czy innych popularnych metod na uzyskanie zdrowszej sylwetki. Trochę balansu w jedzeniu, bez rygoru i dużo wypoconych godzin , pamiętajmy bilans musi być na minus bo bez tego są tylko dwa wyjścia :
1. Brak efektu a z tym flustracja że nie wychodzi ( znam doskonale ten stan )
2. Efekt cudu - jest szybko , bardzo cieszy ale nie trwa długo a po nim przychodzi cholerne jojo i wracamy do punktu 1 .( Ten znam bardzo dobrze , był kiedyś Dukan grany , rok sylwetki i 10 kg na plusie później 🥺)
Koniec wakacji , koniec laby . Trzeba się wyluzować ale idzie jesień więc spinamy się i walczymy o swoje cele . Ja swój znam , a Ty ?
Lece Was poczytać dopóki młoda śpi i mam nadzieję że choć trochę rozpaliła w Was iskierkę do jesiennej mobilizacji .
Koniec lipca , szybciutko zleciał, to już połowa wakacji i ani się zdarzę obejrzeć a będzie znowu wrzesień Tak jak się spodziewałam aktywność mi bardzo spadła w okresie wakacyjnym , ciężko jest zorganizować czas dla siebie a jeszcze kiedy choruje dziecko w domu.Na szczęście już wszyscy zdrowi w domu a trening w Lipcu wyszedł tak : - bieganie 112 km - 15 treningów w czym jedno długie wybieganie. Najsłabszy miesiąc w tym roku, powinnam znowu trenować z samego rana ale nie mogę się zebrać . - Hiit - 500 min - 11 treningów głównie M. Kołakowska - trening siłowy - 679 min - najlepsza A.Zając :) 2 razy -basen -3 km - 4 treningi-stretching - 3 razy tu położyłam się zupełnie , totalnie olałam , sama powinnam sobie dać kopa za to. Nie jest to najlepszy miesiąc w tym roku ale i tak dobrze że mimo choroby , wyjazdów i setek spraw związanych z dziećmi i ich szkołami udało się tyle potrenować :) Łącznie wyszło 22434 spalone kcal 2167 min ćwiczeń Waga 60,4 kg czyli przez miesiąc spadło 1,8 kg :) Co daje prawie 20 kg od stycznia :)
A wczoraj 1 sierpnia wzięłam udział w ultra maratonie :) To moje drugie podejscie w tym biegu i tym razem się udało :) 63 km na 63 dni Powstania Warszawskiego :) Wyszło mi 65 km i wreszcie przełamałam swoje fatum na 6 z przodu w biegach ultra , może teraz ją przełamię wagowo na 5 :) W każdym razie biegłam ponad 9 godz i totalnie sę zmęczyłam ale satysfakcja niesamowita :)
tak więc w sierpień weszłam z przytupem , teraz się regeneruje i masuje a jutro wracam do treningów i walczę dalej o aktywne lato :)
Wakacje lecą a ja nadal w domku, nie mam w tym roku jakis mega zajebistych planow na wyjazdy. Ostatni tydzień byl ciezki, mloda gorączkowała wiec wszystkie plany się posypaly, treningi i bieganie również ale na choróbsko dziecka nie poradzisz. Na spontanie zabrałam syna i młoda na weekend do babci, oczywiście po konsultacji z pediatra. Taki mały wypad aby nie siedzieć w domu. Wyszlam pierwszy raz w kostiumie kąpielowym od lat, zawsze naciagam szorty na majtki i tylko górę od stroju noszę. CIEZKO mi było się przełamać, jednak jakoś poszło i plażowanie na 100% zaliczone.
Oczywiscie wersja klasyczna w spodenkach tez była przez dwa pierwsze dni 🤪
Nie chodziło mi o kompleksy czy cos w tym stylu, bardziej przyzwyczajenie ze na plaży mam zakryty dół brzucha bo tam zawsze cos skakało, ta przekleta fałda po CC. A w tym roku pogodzilam sie z jej obecnością, mialam 3 CC wiec zfaldowanie skory jest zupelnie normalne, to moja słodka pamiątka wiec dlaczego mam ja chować az tak 😳
Najwazniejsz ze dobrze sie bawilismy, odwiedziliśmy babcię, złapaliśmy troche słońca a ja przełamałam kolejne dziwne przyzwyczajenie. Pracuj nad cialem, pracuj nad glowa i emocjami to sa trzy elemety jednej układanki, dbajmy o wszystkie tak samo.
Dziś rano dostałam prawie zawału , dzień pomiaru i totalna niespodzianka !!!
Szczerze to jestem zdziwiona i pozytywnie zaskoczona , zwłaszcza że za dwa dni mam babskie dni .
A oto i mój rekord najniższej wagi od września 2012 !!!
Nawet nie marzyło mi się zobaczenie takiej cyferki w tym roku , zwłaszcza że od stycznia poszło już prawie 19 kg . Jestem zadowolona ale tez nie rozumiem do końca ...
13,5 roku temu urodziłam swoje drugie dziecko , po ciąży waga chwile stała ale potem spadła do 56-55 kg i przez jakieś dwa lata cieszyłam się ładna sylwetką . Jak wiadomo byłam młodą mama i chciałam wyglądać ładnie , nosić rozmiar 36 itp, itd ... takie tam gówniarskie myślenie i priorytety z dupy za przeproszenie . Efekt był taki że wyglądałam jak wieszak i wszyscy pytali czy jestem zdrowa ...
To jest pamiętne zdjęcia które w owym czasie wywołało dyskusję na V i trochę gówno-burzę , rozumiecie ???
W 2012 postanowiłam przytyć aby wyglądać zdrowiej . Dobiegłam do 30-stki , poukładałam sobie w głowie , nabrałam troche ciałka i nawet nie zauważyłam kiedy to trochę zmieniło się w 66-69 kg które towarzyszyła mi przez lata . Jadłam zdrowo , zaczęłam biegać w 2014 , chodziłam na siłownię , zrobiłam papiery instruktora fitness i prowadziłam zajęcia grupowe . Byłam aktywna i to bardzo , na talerzu samo zdrowie aż kipiało , wszystko książkowo a waga stała jak zaklęta , tyle że już wtedy nie była istotna bo przestawiłam sobie w głowie puzzle swoje na inny obrazek . W 2019 styczeń nagle zaczęła lecieć 69-68-67-66-65 WOW . Kondycja szła w górę jak szalona , w planie życiówka w maratonie , treningi po pracy na siłce aby wzmocnić core i nogi do 2 w nocy . W lutym ultramaraton górski , waga 64 kg - euforia do granic możliwości , znowu poczułam się młodsza i silniejsza , wszystko miało być takie cudowne i zaplanowane - 1 kwiecień dwie kreski - dziękuję , kurtyna .... jestem w ciąży po 13 latach . Mały szok dla mnie ale ok , tak już bywa w życiu więc prowadzę aktywną ciążę i ciesze się każdym dniem, dziecko najważniejsze bo to nasza kruszynka kochana , forma nie zając nie ucieknie zrobię ją później, a co się może wydarzyć ? Pandemii nie przewidziałam , jak każdy z nas .... 2020 wiemy jaki był dobrze , pisałam o tym w podsumowaniu na początku lipca . Sięgnęłam apogeum swojej wagi i nikt mi nie powiedział że tak wyglądam :) A sama chyba nie widziałam ....
Tak na szybko streściłam ostatnie 9 lat i wreszcie do sedna :) Nie jara mnie cyferka , nie chodzi o wagę tak naprawdę tylko o to fantastyczne uczucie że po tylu latach dogadałam się na tyle z samą sobą , że nie popadam w skrajności , że nie kładę nacisku na talerz , nie płacze kiedy zjem lody lub batona i nie uważam że poległam bo zrobiłam sobie dzień w łóżku z pizzą . Moje ciało to moja świątynia , jak każdy chce żeby ładnie wyglądała na zewnątrz ale ważne co jest w środku . Co złożysz w darze to otrzymasz . Dla mnie to wyznacznik zaprzyjaźnienie się ze swoimi demonami , nauczyłam się popełniać błędy i wyciągać z nich wnioski , czuję się zdrowa i dumna z własnej ewolucji od głupiutkiej młodej mamuśki do dojrzałej ,,młodej,, mamuśki :)
Nie mam zamiaru nikogo obrazić podkreślę , wiem że w necie słowo pisane jest różnie rozumiane , to tylko moje odczucia i tak je wylałam na klawiaturę . Miło jest lubić siebie , polecam każdemu bez względu na rozmiar , wzrost , długość nóg , stan zdrowia .... to takie proste i daje dużo więcej niż komplement od zawistnej koleżanki który tak na prawdę mamy w dupie . Powiedz sobie sama komplement , najlepiej co rano:)
Kurdę tak się rozpisałam jak nigdy :)
Lece do spraw dnia codziennego bo nie wyrobię się z dniem :)
Pierwszy tydzień lipca zleciał całkiem przyjemnie, mimo że w domku. W tym tygodniu wróciłam do pilnowania bardziej swojej diety , znowu odpaliłam fitatu i zapisuje co zjem . Metodą eliminacji swoich zachcianek mogę się pochwalić że słodycze już prawie ogarnięte. owszem batonik proteinowy po treningu nadal jem i lody tez wpadają ale wliczam to w plan dziennego zapotrzebowania .
A dzis na wadze taka niespodzianka :
Nareszcie po 2 miesiącach zobaczyłam jedynkę po 6 :)
mam za sobą od stycznia w tej chwili 18 kg !!!! Cierpliwie do celu :)
Wystarczyło bardziej ogarnąć swoją michę i ruszyła od razu , sam trening bez zbilansowanej diety bardziej trzymał wagę stabilnie ale redukcja stanęła, a tu proszę parę dni i znowu jest spadek :)
Skończyłam wczoraj wyzwanie LATO z M . Kołakowską i zaczynam teraz plan 10 tyg z A.Zając :) Wybrałam ten z 6 treningami w tygodniu ale nie wiem czy nie lepiej będzie zamienić na ten z 4 treningami bo mimo wszystko przy trójce dzieci ciężko zawsze wygospodarować tą godz na trening . Jeszcze się zastanowię , na szczęście początek jest taki sam więc mogę zmienić w trakcie :)
Przebiegłam w weekend swój pierwszy oficjalny półmaraton w tym roku :) Taki prawdziwy start zorganizowany , czas 2;11 minut wiec wyszło prawie tak jak przewidywałam . Niestety nadal nie potrafię trzymać jednego tempa przez cały bieg , odcina mnie po jakiś 10 km i zaczynam zwalniać, będę nad tym pracować :) A pyknęło mi już 1000 km w tym roku :) Do celu zostało 500 km a nawet juz mniej , chyba powinnam podbić swoje wyzwanie ale nie chcę zapeszać :)
Fotka z półmaratonu ściągnięta z neta :
Już dawno nie miałam takiej oficjalnej foty :) Aż miło sie wspomina tą energie i bałagan w głowie w czasie biegu , oj to był dla mnie duży wysiłek psychiczny ale było warto :) Tyle chyba nowości na ten tydzień ... a i jeszcze miałam wspomnieć że bardzo polecam kopytka z bobu , przepis na stronie,, kwestia smaku ,, :) Dla osób które tak jak ja są amatorami bobu :) Są serio pyszne :)