Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 171360
Komentarzy: 2560
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 4 lipca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 71.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 stycznia 2016 , Komentarze (2)

No i jakby tu... nic się nie zmienia :< Ale fakt jest taki, że nie bardzo się staram...

Nie, nie, dieta utrzymana! Tutaj nie mam sobie nic do zarzucenia. Jednak ta aktywność.... Niby już jest lepiej, bo w zeszłym tygodniu ruszyłam tyłek 3 razy, ale to jednak za mało....Co jest pewne, to dzięki temu pozbyłam się widma 72 kg! :D Ale... 71, 1 też już dawno nie widziałam... Od kilku dni było 71, 4, a dzisiaj w oficjalny dzień ważenie 71, 5 no i masz! nie mogę zmienić paska :PP A tak serio to średnia z tego tygodnia to 71, 6, czyli o 0,3 więcej niż w zeszłym... Bez dramatu :) Ale niech to idzie w drugą stronę noooooo...... 

12 stycznia 2016 , Komentarze (6)

Wiem, wiem... szóstego w ogóle nie skomentowałam :PP

Ale też nie bardzo jest o czym pisać. Dieta idzie bezboleśnie, aż miło. Żadnych ciągot, ślinotoków...jest zwyczajnie dobrze :)

Natomiast ćwiczenia... cóż... 

Na początku miesiąca podłapało mnie przeziębienie (a raczej tylko zamierzało, bo udało mi się zdusić je w zarodku), ale ćwiczenia poszły w kąt. Spacery w sumie też (byłam raptem ze 2 razy?) 

I co się stało? Ano to, że na powrót przyrosłam do kanapy. Waga trzymała się na jednym poziomie (plus standardowe wahnięcia oczywiście) za to brzuch trochę spadł :D Niestety dzisiejsze wahnięcie wagi mnie przestraszyło i mam nadzieję, że dzięki temu wrócę do regularnej aktywności. 

Nom, to tyle....

1 stycznia 2015 , Komentarze (5)

Lekko skacowana, wchodzę sobie na Vitalię, a tu aż huczy od życzeń i postanowień :)

Jak miło się czyta te wszystkie wpisy, z których wylewa się nieograniczony entuzjazm. Brawo dziewczyny, tak trzymać! 8)

Też mam jakieś postanowienia. Jednak w porównaniu z Waszymi są jakieś takie strasznie przyziemne... :PP

***

Od miesiąca nie piłam piwa... po wczorajszym jakoś średnio się czuję...Zostało go jeszcze trochę, ciekawe jak długo się uchowa hahaah ]:> Według założeń piwkowanie ma być nie częściej niż raz w miesiącu. To będzie dobry test na silną wolę :D

***

Dieta trwa, aktywność też trzyma zadowalający poziom :) Kurcze, czyżby w końcu ten rok, będzie tym tak długo oczekiwanym?Tym, w którym pozbędę się balastu raz na zawsze i nie będę musiała uwzględniać w dalszych planach ciągłych powrotów do odchudzania, a jedynym zmartwieniem będzie stabilizacja? 

No oby, oby!

W ogóle mam jakiegoś pozytywnego filinga na ten rok :)

A nie, sorry.... równie dobrze to może być kac (smiech)

***

Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku! Niech nam się darzy!! :)

28 grudnia 2015 , Komentarze (8)

Bo spadł prawie kilogram! jeeeeeeeee :D

Tak, cieszę się (impreza)

Waga mnie trochę nastraszyła swoimi huśtawkami, a dziś tak miło mnie zaskoczyła :) Jeszcze wczoraj 72, 4, a dziś 71, 5. Mogłaby tak robić częściej 8) 

Dlatego wolę się ważyć codziennie. Jakbym przez tydzień pozostawała w błogiej nieświadomości, a potem w dzień ważenia zaliczyła spore wahnięcie do góry to.... byłabym smutna no :p A tak wiem jakie cuda dzieją się z dnia na dzień, więc jestem spokojna, że ten wzrost nie oznacza przytycia z kosmosu, a jedynie coś (co jest bardzo niesprecyzowane, powodem tego cosia może być masa rzeczy) i wiem, że to coś za kilka dni sobie pójdzie.

Brzuch tylko 0, 5 cm mniej, ale mniej! Każde mniej cieszy (smiech)

Podsumowując ten miesiąc odchudzania:

- u mnie - na minusie niecałe 3 kg i całe 3 cm z brzucha (gwiazdy)

- u męża - prawie 5 kg na minusie i 1 cm z brzucha :)

Działamy dalej!!

Aaaa... w święta skusiłam się na trochę słodyczy z paczki od teściów i to całe grzechy :PP

21 grudnia 2015 , Komentarze (7)

... 400 g mniej. Chciałoby się więcej, ale przecież nie jest źle, prawda? ;) No i caluśki centymetr z brzucha mniej (gwiazdy) U męża waga nieco przyhamowała, ale też ruszył brzuch 8) Zwyczajnie jest dobrze i już :D

Nie planujemy tradycyjnych świąt. Jakoś żadne z nas nie ma ochoty na Wigilijne potrawy, więc ciągniemy menu aktualnym trybem. Słodycze z paczki, którą dostaliśmy "pod choinkę" też czekają, w sumie nie wiem na co? Na ochotę na nie? (smiech) Jakoś nie ma parcia, ani ślinotoku, to przecież nie będziemy ich wcinać, bo dostaliśmy :PP

Fakt faktem - Sylwester zaplanowaliśmy nieco rozpustny. Tak, żeby dobrze pożegnać stary, a godnie powitać Nowy Rok, hahhahaha :D To już będzie calutki miesiąc na diecie. Ciągle trudno mi uwierzyć, że idzie tak bezboleśnie :) Chociaż co się nakombinuję nad menu to moje....

14 grudnia 2015 , Komentarze (8)

I w końcu doczekałam się spadku! :D A już zaczynałam się niecierpliwić.... prawie dwa tygodnie czekałam... jednego dnia brakło, a marudziłabym tutaj strasznie ;)

Waga na dziś - 72, 6 kg. W brzuchu 106 cm. Ostatnio doszłam do wniosku, że źle się mierzyłam. W takim sensie, że zawsze starałam się trzymać miarkę luźno, w  imię zasady, żeby sobie niechcący i niesprawiedliwie nie odejmować centymetrów :pJednak doszłam do wniosku, że lepiej będzie się "ścisnąć", nie na chama i do wstrzymania krążenia, ale tak z wyczuciem, że tak powiem (smiech) W ten sposób pomiar zostanie pozbawiony możliwości błędu, zawsze naciągnę miarkę tak samo. Będzie to wiarygodniejsze.

A mąż mnie dzisiaj zakręcił i nie wiem, jak to z jego spadkami. Albo mi źle powiedział, albo źle zrozumiałam :PP Bo z tego co usłyszałam miał nieco więcej na wadze niż w ostatnim tygodniu, ale jak zerknęłam na to co wpisał sobie w tabelkę to jest go ponad kilogram mniej. No i nie wiem.... czy mi źle powiedział, czy źle zrozumiałam, czy też sobie źle zapisał :? Będę go maglować jak wróci z pracy.

Te dwa tygodnie były WOW pod względem:

- aktywności - codziennie rowerek, albo spacery. Nie miałam dnia na totalnego lenia :)

- braku piwa. I tu nam się należą (puchar)(gwiazdy)(balon)(impreza)

Dobrze nam idzie. Po prostu dobrze :)

6 grudnia 2015 , Komentarze (3)

Mam wenę na wpis, więc go popełniam ;)

Zacznę u konkretów - u męża spadek 1,5 kg(puchar), a u mnie? Ano chyba nic :< No, może ze 100 g. W tym tygodniu doświadczyłam standardowej huśtawki cyferek na wadze. Jest to dla mnie nowe doświadczenie, ponieważ do tej pory potrafiłam i 5 dni z rzędu odnotowywać dokładnie ten sam wynik (łącznie z miejscem po przecinku!).

Nic nie zmieniam, nic nie kombinuję (wiem, progres jak na mnie(smiech)), robię swoje i grzecznie czekam na spadki :)

A co się zmieniło w ciągu ostatniego tygodnia?

Aktywność ruszyła - albo rowerek, albo spacer (tak właściwie trwa to już dłużej niż tydzień, ale dopiero teraz nie boję się powiedzieć, że to będzie jakiś standard ;) jeszcze kilka dni temu istniało niebezpieczeństwo, że to rzucę w pierniki....).

Stopniowo zacznę dodawać ćwiczenia na wzmocnienie mięśni pleców, a za hantle wezmę się chyba w lutym? Wyjdzie w praniu....

Warzywa - wszędzie w kuchni walają się warzywa :D Co je zeżremy tak lecę po następne. Cały dzień się denerwuję, że mi zajmują tyle miejsca na stole, a następnego dziwię się, że zostaje ich może 1/3?

Mąż na diecie (po raz pierwszy w życiu) bywał przeuroczy :D Najpierw się dopytywał, czy to nie za szybko, to mu wyjaśniłam, że skoro jest nie skalany żadną próbą odchudzania do tej pory, to tak będzie leciało, szczególnie na początku. Sam fakt, że przestał kupować gazowańce do pracy i jakieś gotowce (niby od wielkiego dzwonu, ale się zdarzały) to już spory szok dla organizmu. Potem zaczął marudzić, że on coś nie czuje się na diecie, że nie wkłada w nią żadnego wysiłku.... To mu wyjaśniłam, że ten wysiłek wkładam ja za nas dwoje stojąc w kuchni, kombinując, układając posiłki i latając do sklepu(smiech) To się nasłuchałam trochę czułych słówek <3

A dzisiaj wypalił, że dieta chyba nie działa, bo przez to, że odstawił gazowańce i gotowce oraz robi 5 km dziennie, to powinien schudnąć coś więcej... Oho, czyżby się ktoś konsultował z internetem podczas mojej nieobecności? (smiech)

No, ale to takie perełki, dzięki którym odchudzanie bywa mniej frustrujące :)

Trzymamy się dzielnie MM. To znaczy ja się trzymam, bo on zje wszystko co mu podetknę pod nos :PP

Ciekawe jak te nasze wyniki będą się prezentowały po dwóch tygodniach......

29 listopada 2015 , Komentarze (6)

Dziwny to był miesiąc... Odnosząc się do wyrabiania nawyków, czyli tego ambitnego założenia poczynionego prawie 30 dni temu - wyszło średnio :p Ale czy kogoś to dziwi?;) Z niektórych musiałam zrezygnować już na starcie, np. woda z cytryną na czczo - mojemu przełykowi i brzuszkowi to się strasznie nie podobało. Za niektóre punkty nawet się nie zabrałam - przykładowo wzmacnianie mięśni pleców - ani jednego dnia nie zmusiłam się do tych kilku minut ćwiczeń :( Reszta czynności, które miały stać się nawykami w tym czasie, ciągle są na etapie sporadyczności.

No dobra, umówmy się, jest lepiej niż gorzej :) Jednak z pewnością nie tak, jak planowałam... ;)

***

Co do diety - postanowiłam przeprosić się z Montignaciem :D Tym razem będzie zabawniej, bo..... mąż do mnie dołączy :)

Zaczynamy jutro :)

1 listopada 2015 , Komentarze (3)

Dalego w tym miesiącu planuję rewolucję :) Mam nadzieję, że nie porywam się z motyką na słońce, ponieważ zamierzam wprowadzić 10 nawyków. Niby są to bzdetki, na które w chwili obecnej jestem po prostu zbyt leniwa, ale mam nadzieję, że kiedy nastanie już ten magiczny czas, że powtarzana czynność stanie się naturalnym przyzwyczajeniem, a nie "bo miałam jeszcze to zrobić..." to wszystko będzie znacznie łatwiejsze 8) Tych dotyczących mojej diety są całe dwa:

1. jem warzywa do każdego posiłku

2. pilnuję liczenia kalorii (czyli zawsze znajduję tą głupią minutę na wklepanie składników do kalkulatora)

Reszta dotyczy zabiegów pielęgnacyjnych i drobnych obowiązków domowych, które wypadałoby wykonywać na bieżąco, a nie odkładać na kolejny dzień.

Planuję też naruszyć swoją strefę komfortu. To będzie nie lada zadanie, ale postaram się i mam nadzieję, że tym razem się uda. 

W kwestii wprowadzania tych nawyków, których tutaj nie wymieniłam, ani powodów, dla których chcę wyjść ze strefy komfortu, na razie nic nie powiem. Mam nadzieję, że w grudniu będę mogła się pochwalić co to było oraz, że odniosłam sukces :D

I tak, zaczynam od dziś! :p

***

A z prozaicznych rzeczy - ostatnio (już będzie z tydzień) mam problemy z wypróżnianiem się :( Niby coś tam jestem w stanie z siebie wykrzesać, ale co to jest w odniesieniu do tego, czym może być!  Na razie wypróbuję gotowane siemię połykane z całymi ziarenkami... Co do młotkowej metody rozdrabniania siemienia - skuteczna :D Jednak trochę czasochłonna... Jak mi się nie spieszy to z niej korzystam :)

26 października 2015 , Komentarze (8)

Rano filiżanka ciepłej wody z ćwiartką cytryny, a wieczorkiem siemię lniane (na razie testuję różne formy przyrządzania), wczoraj było zalane ciepłą wodą i odstane cały dzień, dzisiaj ugotuję glutka. Docelowo będzie mielone bezpośrednio przed spożyciem, ale na to musze poczekać do zakupu młynka. Jakiś czas temu z myślą o siemieniu kupiłam młynek do przypraw, ale klops, siemię jest zbyt małe na te ostrza :| Czyli poluję na jakiś młynek do kawy. Tak po prawdzie to nawet nie wiem co jest na rynku i w jakich cenach... No, ale dopóki go nie zdobędę, siemię będzie pite i rozgryzane :D

Mogłabym teraz pisać w czym te cuda są pomocne, ale na necie jest tyyyle informacji... :p W wielkim skrócie - cytryna na odporność (planuję dodać do niej jeszcze imbir), a siemię lniane na urodę i zdrowie :D I wszystko jasne, prawda? (smiech)

***

Na razie wstrzymam się z dodawaniem jadłospisów. Dlaczego? Ano i wy, i ja mamy już ogólny zarys jak to wygląda ;) Jak uda mi się stworzyć coś smakowitego, jak np. to 

to będę wstawiać :D Placuszki bananowe z mąką kukurydzianą z jogurtem i pestkami dyni.

Obiad, którego dawno nie jadłam, a jest godny polecenia

Kurczak w curry z selerem naciowym. Można zagęścić śmietaną lub serkiem topionym. Równie dobrze smakuje z makaronem.

A, i jeszcze obiad pod tytułem "nie chce mi się wychodzić na ten deszcze po coś do jedzenia"

Czyli sosik warzywny z tego co jest w domu, do makaronu. Tutaj akurat miałam szczęście, bo uchowała się jakaś cukinia, to bazę miałam przednią :D W najbardziej okrojonej wersji to jest dużo cebuli, oliwki, przecier (ewentualnie jakiś ser, równie pysznie sprawdza się rozkruszony twaróg). Można w to wkroić jakieś mięsko pieczone lub wędlinę, jak się uchowa jakaś puszka tuńczyka to już w ogóle bajka ;) Można z tym zrobić dosłownie wszystko!

***

A kwestia wagi? No cóż... To już prawie 2 tygodnie jak "jestem grzeczna" (poza sobotą... w sobotę nie byłam grzeczna :() i jest.. hmm... dziwnie... Przez pierwszy tydzień waga stała dokładnie na tym samym poziomie 72, 6 kg. Ostatnio sukcesywnie sobie wzrasta, ale spada brzuch :? No i właśnie.... Korci mnie, żeby uciąć kalorie do 1600.... Bo w regularną aktywność fizyczną ciągle nie wierzę....