Na piątek załatwiliśmy łóżko rehabilitacyjne, jedzie aż z Poznania( omen). Ojciec wychodzi ze szpitala prawdopodobnie w sobotę. A to, co wyczynia w szpitalu powoduje, że wstydzę się tam chodzić. Pielęgniarki nie mogą na Ojca patrzeć, wzywa je co chwila bez powodu. Na szczęście mam wsparcie męża, brata, bratowej. Wczoraj po raz kolejny padłam wieczorem, ale zasnąć nie mogłam. Przestawiałam w myślach meble u rodziców, aby to łóżko ustawić.Dziś zajmowałam się własnym domem. Ugotowałam rosół, zrobiłam faszerowane papryki, surówkę 7- dniową, 10 słoików buraków zawekowałam. Byłam u fryzjera , masaż głowy w wykonaniu mojej fryzjerki to rozkosz! Doskonała jest opiekunka Matki. Potrafi ją przekonać do mycia, znosi krzyki i wyzwiska, ale jest też koleżanką, bo razem piją kawę. Gdy kilka już lat temu tak opisywaliśmy wizyty pomocy zewnętrznej Ojcu, śmiał się ironicznie. Świetna kobieta, naprawdę pomaga. Oby Ojciec nie zepsuł tej relacji swoimi fochami. W niedzielę wyjeżdżamy na Zamojszczyznę i Roztocze. Wycieczka dawno zaplanowana, nikt nie ma pretensji, a oderwanie się od tej sytuacji jest naprawdę potrzebne. Namawiacie mnie do stawiania granic, potrafię to, ale potem cierpię w duchu. Dziękuję wszystkim za wsparcie, ono jest niezbędne, naprawdę. I pamiętajcie kochane, aby nie być ciężarem dla własnych dzieci, aby pamiętały o nas z lepszych czasów.