pora zacząć. Dziś kupiłam zielone, na obiad był makaron tagliatelle ze szparagami , w sosie maślanym, z parmezanem i zieloną pietruszką. Och, och, moje kubki smakowe szalały! Poza tym młodą kapusta duszona z koperkiem i pomidorami, paszteciki z mięsem z indyka rosołowego w cieście francuskim. Zrobiłam takie niewielkie, na jednego kęsa. Jutro zabiorę trochę do rodziców, razem z rosołem. Poza tym udało się kupić osłonę na balkon i zioła w doniczkach. To tyle z dobrych wiadomości. Te gorsze to boląca stopa męża, ortopeda wstępnie zdiagnozował złamanie zmęczeniowe. I tak wyglądać ma kolejne lato. Trudno, jakoś to trzeba przeżyć, może skończy się ortezą. Z pewnością nad morze będę chodzić sama, tak bywa. Na szczęście wiosna, dużo zieleniny w sklepach, jakąś dietę muszę opracować, poszukać rehabilitacji. Nasz wyjazd majowy do Grudziądza pod znakiem zapytania. Kolejne och. Byłam w bibliotece, wymieniłam książki, chociaż lektura mnie nie zawiedzie.