Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chyba pora coś zmienić bo cukrzyca puka do drzwi...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8515
Komentarzy: 67
Założony: 13 stycznia 2025
Ostatni wpis: 15 lipca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tetania

kobieta, 34 lat, Tak

172 cm, 68.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 maja 2025 , Komentarze (2)

Dzisiaj już wiem, czemu od wczoraj się tak dziwnie czuje. Idzie jakaś zmiana pogody bo niebo granatowe. Po obiedzie zapadłam w drzemkę i nie mogłam się dobudzić, czułam, że nie mam siły wstać. Ale około 18 wstałam, dość marnowania czasu, ogarnęłam się i żeby ciało wiedziało, że wstało, pocisnęłam trening. I to najmocniejszy z ostatnich bo pokazała mi opaska 17 h regeneracji. Przez pół godziny biegłam na orbitreku z tętnem 150 na obciążeniu 6. Potem jeszcze trening siłowy chociaż już mi się nie chciało bo miałam spalone już dużo kcal. Ale oglądałam do tego finałowy odcinek Kanapowczyń 1 sezonu i widok, jak cisną, jak się męczą zmusił mnie do zrobienia całego dzisiejszego treningu.

Dzisiaj pomyślałam, że są we mnie dwie skrajne osobowości. Jedna, która leży pod ciepłym kocykiem na kanapie i zaklina się, że nie ma mowy o jakimkolwiek wysiłku dzisiaj. Druga, chce być w ruchu i mieć coraz to lepszą kondycję i odczuwa dziką satysfakcję, gdy spocona kończy trening. Na szczęście ta druga częściej wygrywa.

Kalorie spalone dziś aktywnością: 550.

Kalorie zjedzone dziś: 1830.

12 maja 2025 , Skomentuj

Dzisiaj miałam większość dnia megadoła psychicznego, sama nie wiem czemu. Zwykle zaczyna się 14 dnia cyklu a tu taka niespodzianka.

Po obiedzie żeby się zresetować poszłam na drzemkę 1,5 h. Potem poćwiczyłam orbitrek do Kanapowczyń i ćwiczenia z hantlami na ramiona i brzuch bo dawno tych partii nie ćwiczyłam. Jestem z siebie dumna, że przy tak kiepskim humorze udało mi się poruszać.

Teraz wieczorem czuję się już lepiej i apetyt duży dostałam. Zjadłam trochę więcej niż miałam w planach. No trudno.

Kalorie spalone ruchem: 385

Kalorie zjedzone: ok. 1950

11 maja 2025 , Skomentuj

Witajcie. Weekend mi tak szybko zleciał, że nie ogarniam. A dzisiaj dzień miałam raczej leniwy, poza tym że poćwiczyłam na orbitreku 40 min do odcinka Kanapowczyń, za wiele się nie ruszałam. Na drzemkę po obiedzie jeszcze poszłam i tak skróciłam sobie dzień o jakieś 2 h. Kalorie spalone 300, spożyte jakieś niecałe 1900.

Mąż mój kupił sobie ciastka belvita, takie zbożowe duże w paczkach, różne smaki. I położył na wierzchu, że jak idę do kuchni to za każdym razem na nie patrzę. Na razie są mi obojętne, ale wolę nie igrać z ogniem... Zwróciłam mu uwagę to je tylko poobracał tyłem, że nie widać tych dużych zdjęć ciastek, ale dalej wiem co to jest.

10 maja 2025 , Skomentuj

71,2kg!!!!!!!!

Jestem bardzo zadowolona! 

Ćwiczenia, pilnowanie kalorii i jedzenie kaszy przynosi efekty! Spadło mi aż 1,3 kg w tydzień!

Nadal mam za dużo tkanki tłuszczowej (35,4% a wg tej wagi norma jest od 28 do 35%), za mało białka, wiek ciała 44 więc przemy dalej, żeby być jeszcze zdrowszym, sprawniejszym i czuć się lepiej.

Ale masa mięśniowa utrzymana i nadal poziom dobry!

Mój cel: zobaczyć do końca maja 6 z przodu na wadze jest jak najbardziej realny!

9 maja 2025 , Skomentuj

Znowu bym zapomniała dodać wpis. Wypiłam rumianek i mnie muli, więc będzie krótko. Trening zrobiony, znowu dałam sobie wycisk, opaska 14 godzin każe się regenerować. Już nie wiem czy ja takie mocarne treningi robię czy po tygodniu przerwy spadła mi kondycja i ciało cierpi. No ale ponad 500 aktywnych spalone. Zjadłam jakieś 1950 kalorii, dużo bo miałam jeść 1800. Wszystko przez męża, bo rano powiedział mi że jestem chuda, to zapisało się w podświadomości i uznałam że skoro tak to mogę jeść więcej. Ech. Akurat na dzień przed ważeniem. Jak zwykle.

7 maja 2025 , Skomentuj

Zapomniałam dodać wpis, a dzisiaj miałam dzień treningowy. Ćwiczyłam późno, bo po obiedzie musiałam iść na godzinną drzemkę. To wszystko przez to, że mało śpię odkąd wróciłam do pracy. Dzień tak szybko leci. Niecałe 7 godzin to dla mnie jednak za mało snu. Dzień kończę na ok. 1850 kaloriach spożytych i 400 spalonych aktywnością.

6 maja 2025 , Skomentuj

Zimno i pada, więc zamiast spaceru był orbitrek. Nieźle dałam czadu. 300 kcal spalone, opaska pokazała 14 godzin regeneracji. Odkryłam, że fajnie mi się chodzi do pierwszego sezonu Kanapowczyń. Już go oglądałam, ale nie zaszkodzi kolejny raz. 40 minut solidnego wycisku sobie dałam.

Kalorie zjedzone - ok. 1800. Zrobiłam świetny obiad - papryki faszerowane kaszą jaglaną, z kurczakiem, suszonymi pomidorami i mozarellą light. 

I chyba mój układ sytości się wyregulował. Bo jeszcze zanim zjadłam cały obiad, poczułam się mega syta. Mimo, że jestem w deficycie kalorycznym. Musiałam odłożyć jedzenie bo nie dałam rady zjeść całej porcji. Tak działa zdrowe jedzenie. Po żadnej pizzy i innych takich w życiu bym nie była tak najedzona. Musiałabym zjeść trzy razy tyle i dopchać się czymś słodkim. 

5 maja 2025 , Skomentuj

Wróciłam do diety i treningów z wielkim przytupem. Dałam sobie taki wycisk na orbitreku, że opaska pokazała mi 12 godzin regeneracji. A potem jeszcze poćwiczyłam z hantlami.

Kalorie zjedzone - ok. 1800.

4 maja 2025 , Skomentuj

Witajcie. Trochę mnie nie było. Pojechaliśmy z mężem na tydzień do moich rodziców. Ostatnio byliśmy u nich w styczniu. Daleko mieszkają i każdy wyjazd wiąże się z całym dniem spędzonym w aucie, więc jeździmy tylko wtedy, jak mamy więcej wolnego, bo na weekend się nie opłaca. 

Wyjazd był burzliwy i dużo miałam przemyśleń, niestety smutnych. Najbardziej się obawiałam, że polegnie moja dieta, którą tak ładnie już przestrzegałam. I częściowo tak było, a częściowo nie.

Nie widziałam rodziców prawie 4 miesiące i co mnie uderzyło, że mama staje się coraz bardziej podobna do babci (swojej mamy). W sensie, że przytyła. A to mnie martwi, bo babcia miała otyłość chyba już olbrzymią (nie mogę tego sprawdzić, bo nie wiem ile ważyła i miała wzrostu, pytałam mamy ale nie wie). I zmarła na raka. Czytałam, że otyłość mogła się do tego raka przyczynić. 

Przez to martwię się o mamę. Chciałabym, żeby dbała o swoje zdrowie, ale mam wrażenie, że podchodzi lekkomyślnie do tematu. Na razie wyniki ma dobre (cukier ma lepszy niż ja!), tylko cholesterol za wysoki. Kardiolog zalecił jej dietę. Co zrobiła mama od razu po wyjściu z gabinetu? A no poszła z koleżanką na ciacho do ulubionej cukierni...

Nie jest jeszcze źle, nie jest bardzo gruba, ale z moją babcią było tak. Że całe życie była chuda, wręcz koścista, a jak przeszła na emeryturę to stopniowo zaczęła tyć. I z roku na rok zbierało się coraz więcej. Mama całe życie ma lekką nadwagę, a teraz myślę że na oko ma I stopień otyłości. Rok temu przeszła na emeryturę. 

Strasznie się czuję, pisząc to. Nie powiedziałam oczywiście mamie, że przytyła, bo mi głupio. Ale naprawdę martwi mnie jej podejście i denerwuje jednocześnie. Bo jak tam byliśmy, to miałam wrażenie, że cały czas gada o jedzeniu, co by tu zjeść. Nawet jak opowiadała o jakimś miejscu, że gdzieś była w jakimś ogrodzie botanicznym, to pierwsze co było: "No i można tam zjeść" aż się wkurzyłam i powiedziałam, "a po co od razu iść tam jeść?!". Potem czułam wyrzuty sumienia, że tak powiedziałam, ale z drugiej strony ile można!

Było też trochę zgrzytów, bo ja jeszcze przed wyjazdem mówiłam jej, że jestem na diecie bezglutenowej i nie jem słodyczy. A ona wtedy zaczęła biadolenie: to co Ty będziesz jeść, to ciasta mam nie robić?

Moja matka, tak jak i jej matka, niestety okazuje miłość przez karmienie innych. Uwielbia gotować i piec. Raz jak byliśmy upiekła nam 5 ciast. Tak. Nie pomyliłam się. Drożdżowe, pleśniak, jakieś z kremem, babka, i jeszcze jedne drożdżowe cała blacha dla nas na drogę powrotną...

Ja jej powiedziałam, że nie mogę jeść takich rzeczy ze względu na cukier, że mam stan przedcukrzycowy. I tak tego nie przyjęła do wiadomości. Nie jesz glutenu i cukru? A to zrobię sernik na herbatnikach, najwyżej herbatników nie zjesz.

I były wyrzuty: upiekłabym drożdżowe, ale Ty nie możesz... Mam zamrożone drożdżowe, jakbyś mogła jeść to bym wyjęła i byś sobie zjadła... I ciągle wymienianie, czego nie mogę jeść. Pizzy, makaronów, itp. Sugerowanie, że przeze mnie inni też nie zjedzą bo nie upiecze ciasta przeze mnie.

Było też namawianie. A bo jedna jej koleżanka też jest na diecie bezglutenowej, ale jak była z nią na wycieczce, to jadła ciasto, bo raz na pół roku można...

Dla mnie to było jak próby złamania mnie. Przed naszym wyjazdem postanowiła upiec mężowi bułeczki drożdżowe z kruszonką. Całą blachę. Wiecie, jak pachną takie bułeczki? Pomyślałam wtedy, że wygrała. Bo nie oprę się temu, czułam wręcz ból w środku, że miałabym ich nie zjeść. Pogodziłam się, że jak wrócimy do domu, to się na nie rzucę. Na szczęście zmęczyłam się tak długą jazdą, że mi przeszło i nie ruszyłam ani jednej. Zamiast tego opierniczyłam paczkę nachosów...uznając to za mniejsze zło...

Niestety kuchnia mojej mamy zawsze opierała się na najsmaczniejszych rzeczach, czyli mącznych i słodkich. Ja jestem od tego uzależniona. Nie jest mi łatwo sobie odmawiać, ale robię to z rozsądku bo nie chcę wrócić do punktu wyjścia i zachorować na cukrzycę. No i wiem, że to jedzenie nie odżywia, nie ma wartości, tylko więcej się po nim chce jeść.

Przez pierwsze dni było łatwo, bo przez PMS nie miałam apetytu i jedzenie mogłoby dla mnie nie istnieć. Jadłam jakieś wędliny, których były spore ilości, kiełbaski na ciepło. Ale mama przemycała w obiadach cukier i mąkę, np. robiąc sos, mówiła że musi dać mąkę pszenną. W końcu skusiłam się na kawałek sernika i to był błąd.

Bo od razu po nim zatraciłam poczucie sytości. Wcześniej najadałam się małymi porcjami i nie czułam głodna. Po zjedzeniu sernika coś mi się rozregulowało i jadłam coraz więcej. Nie liczyłam kalorii. Przyłapałam się parę razy na tym, że bezmyślnie odkurzam talerz i dokładam sobie jedzenia bez końca.

Teraz próbuję wrócić na dobre tory. Dzisiaj pierwszy raz policzyłam kalorie. Zjadłam poniżej 2000. Tęsknię za tymi dniami, gdy nie czułam głodu ani potrzeby myślenia o jedzeniu. Jadłam 3 posiłki dziennie i czułam się lekko. Teraz ogarniam problemy żołądkowo-jelitowe. Przez ostatnie dni bolał mnie żołądek z przejedzenia. Z dwojga złego wolę być głodna, niż przejedzona. 

Moja mama nie rozumie, że mój organizm nie toleruje jej kuchni. Gdybym jadła to co oni, miałabym ciągle zaparcia, byłabym gruba i pewnie na coś jeszcze chora... Na bank cukrzycę bym już miała. Bo mam geny rodziny ze strony ojca, a tam wszyscy mają cukrzycę. Pomimo że nikt nie jest gruby, co najwyżej mała nadwaga. Mój ojciec jest bardzo chudy i je porcje jak dla dziecka, bo jak zje więcej to mu szkodzi. Może dzięki temu nie ma jeszcze cukrzycy.

Tyle dobrego, że utrzymałam wagę. Ale ten tydzień dietetycznie był zmarnowany, i przeraziło mnie, jak szybko jestem w stanie wrócić do starych nawyków. 

26 kwietnia 2025 , Skomentuj

Stanęłam rano na wadze i... zupełnie się nie spodziewałam! Schudłam aż 1,2 kg! No to jest coś! Ważę 72,5 kg!

72 kg. Waga, w której spędziłam większość dorosłego życia. I z której startowałam wiele razy redukcję, a potem uparcie wracała. Mam nadzieję, że będzie tylko przystankiem do mniejszej wagi i że za długo w niej nie pobędę. 

Mój cel - zobaczyć 6 z przodu pod koniec maja staje się coraz bardziej realny.