Dzisiaj postanowiliśmy poruszyć temat, który w naszej ocenie nadal jest tematem tabu. Skrajnie różne postawy w kontekście ruchu body positive wynikają często z niewiedzy, z braku zrozumienia, ignorancji lub własnych kompleksów. A o co tak naprawdę chodzi ciałopozytywnym? Czy to zjawisko faktycznie jest promocją otyłości lub piętnowaniem anoreksji?
W pracy, wsród znajomych, bliskich czy nawet w przestrzeni publicznej zdarza nam się być świadkami takich komentarzy:
- Weź się wreszcie za siebie! Lato idzie, jak ty się na plaży pokażesz? - słyszy Ania.
- Ale ona ma krzywy nos, widziałaś? - głośno rozmawiają dwie koleżanki za plecami Oli.
- No co za chuchro, zjedz coś wreszcie, zacznij trenować. Wyhoduj mięśnie jak prawdziwy mężczyzna - na każdym kroku odnotowuje Andrzej.
- Widziałaś go? Sflaczały tatusiek, oby mój Marcin po ślubie taki się nie zrobił - Magda i Sylwia obgadują Jarka na cały głos.
Jako ludzkość mamy po prostu tendencję do oceniania i przystawiania każdego do aktualnych wzorców, tak było od zawsze. Możemy to zaobserwować chociażby sprawdzając, jak na kartach historii zmieniały się kolejne "kanony piękna". Wcale nie tak dawno rolę trendsetterów pełniły gwiazdy znane z telewizji, czy pierwszych stron gazet, obecnie “wzorce” wyznaczają influencerzy z mediów społecznościowych.
Ludzie, którzy nie pasują do tego sztucznego szablonu narażeni są na nieuzasadnioną krytykę i przede wszystkim zupełnie niemerytoryczną ocenę. Często nie podejmujemy nawet próby wysłuchania co druga osoba ma do powiedzenia lub co sobą reprezentuje, bo znacznie łatwiej i szybciej przychodzi nam powierzchowna ocena jej wyglądu.
Tytułowa ciałopozytywność ma być tarczą na wszystkie kąśliwe uwagi, ale także próbą dialogu z osobami, które pod wpływem presji społeczeństwa nie potrafią pokochać siebie takich, jakimi są. A przekaz body positive jest prosty, brzmi: “To ja jestem piękna, to moje ciało jest ekstra!”.
Ciałopozytywność jest receptą na wyrwanie się z objęć kanonu i jednocześnie najłatwiejszym sposobem na wyjście poza nawias wspomnianych wcześniej mainstreamowych trendów. Co najważniejsze - body positive może dotyczyć każdego z nas, a ten „przełącznik w głowie” można spróbować przesunąć na pozycję „włączony” niewielkim nakładem sił.
Akceptujemy własne ciało takim, jakie jest. Akceptujemy również ciała ludzi dookoła dokładnie takimi, jakie są. Odnajdujemy piękno w sobie, dostrzegamy je w innych. |
Jednocześnie dbamy o siebie, korzystając z naszego najcenniejszego daru, czyli rozumu: szukamy informacji, kontrolujemy stan zdrowia, świadomie się odżywiamy. Możemy być na diecie, możemy ćwiczyć - robimy to na poczet własnych potrzeb. Z pasji, chęci, rozsądku, a nawet zaleceń lekarskich. Jednak nie w pogoni za tabloidowym ideałem, lecz z charakterystycznym dla body positive zacięciem: moje ciało jest dobre, a ja mu tylko pomagam!
Tak jak wspomnieliśmy na początku, mamy tendencje do bezgranicznego ufania modzie, temu co jest popularne i spotyka się z ogólną akceptacją czy nawet podziwem - dlatego często bez zastanowienia rzucamy się w objęcia takich stereotypów. Przy okazji nie dostrzegamy efektu ubocznego, który sprawia, że wszystko wygląda identycznie. Szarości i biele we wnętrzach domów, wąskie spodnie na nogach, futerko przy kapturze zimowej kurtki, sylwetka 90-60-90… Równamy do standardu, tworzymy szablony, reszty nie uznajemy czy wręcz wyśmiewamy.
W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku ktoś powiedział głośno i wyraźnie - basta. Dość już tego! Tak powstał ruch Body Positivity. Początkowo pod jego „ochroną” znalazły się najbardziej narażone na społeczną krytykę osoby plus size. Nosisz coś powyżej czterdziestego rozmiaru? Wstydź się, zrzuć to, natychmiast! Nie, nie - z całym szacunkiem, to teraz nie twoja sprawa. A ja kocham moje ciało!
Ruch body positive w Polsce często jest opacznie rozumiany jako promocja otyłości. Tymczasem u podstaw ciałopozytywności znajduje się zupełnie inny aspekt. Owszem, przede wszystkim jest to walka z nienawiścią do własnego ciała i wszelkich odmienności, ale też przy okazji promocja dbałości o zdrowie w wielu zakresach. Nie można zapominać, że kult ciała w obecnym wymiarze niejednokrotnie prowadzi do anoreksji, bulimii i innych, poważnych zaburzeń odżywiania. I oczywiście do depresji, o której dużo więcej napisaliśmy tutaj: https://vitalia.pl/jak-leczyc-depresje?. Poziom ryzyka? Ogromny.
Idea body positive mówi: „Spokojnie. Zrobisz to na własnych zasadach. A teraz wyluzuj, daj sobie trochę przestrzeni. Nie porównuj się i przy okazji nie wytykaj innym wad, nie zamartwiaj się, nie wpadaj w panikę. Lepiej poradzisz sobie w całokształcie własnego życia, gdy zaczniesz od polubienia siebie samej/samego.”
Poczucie winy, nienawiść, skrępowanie, kompleksy - jeśli tylko nasze ciało nie wpisuje się w jakikolwiek kanon, to pojawiają się takie właśnie problemy. Ciałopozytywność ma na celu ocalenie nas od tych niedogodności w sposób systematyczny, lecz zawsze taki sam: poprzez pozytywne nastawienie do własnego ciała.
Powiedzmy to otwarcie - otyłość jest niezdrowa. Prowadzi do licznych problemów zdrowotnych (https://vitalia.pl/plaga-otyłości-na-świecie). Znajdująca się na drugim biegunie anoreksja również nie jest zdrowa - to gwarantowane, szeroko zakrojone problemy nie tylko z organizmem jako ciałem.
Dlaczego by nie zostać w sam raz? Problem w tym, że „w sam raz” ma bardzo szerokie widełki, można powiedzieć, że to kwestia mocno indywidualna. Postarajmy się słuchać naszego ciała, często wysyła do nas sygnały, a nikt nam lepiej nie podpowie.
Gdy w 2012 roku Lena Dunham wcieliła się w postać Hannah Horvath w serialu „Dziewczyny”, na świecie zawrzało. Bezkompromisowa główna bohaterka szła przebojem przez życie, wciągając widzów w festiwal swoich codziennych spraw, miłostek i seksu. Brzmi jak fabuła niejednego serialu, więc jaki był problem części odbiorców?
Aktorka zupełnie nie pasowała do reszty hollywoodzkiej śmietanki. Zero operacji plastycznych, wielogodzinnego makijażu, godzin na siłowni - a jednak podbiła serca fanów na całym świecie. Co rusz jednak było słychać głosy: „przecież ona jest gruba, taka nieapetyczna, nie mogę na nią patrzeć!”. Co ciekawe, Lena nie była wtedy otyła, po prostu było jej "trochę więcej".
Z podobnymi problemami, niedopasowania do "standardów", zmagali się także między innymi aktor Jonah Hill, czy piosenkarki Adele i Lizzo. Lista mogłaby być znacznie dłuższa, ale nie w tym rzecz - część z celebrytów finalnie uległa presji "idealnego wyglądu", część postanowiła zadbać o swoje zdrowie. W żadnym z tych przypadków głównym motywatorem nie powinien być hejt w internecie czy w mediach.
Szczęśliwie od kilku lat niektóre marki coraz chętniej zwracają uwagę odbiorców na to, że świat wcale nie jest taki czarno-biały. Od sportowych, jak Nike i Adidas, po odzieżowe - jak ostatnio Zalando. Prym od wielu lat wiedzie oczywiście Dove, którego kampanie przełamują bariery społecznych tematów tabu. Na przykład ta, kapitalna:
Trend zaczyna odwracać się także w Polsce, coraz więcej osób publicznie wypowiada się o problemach z akceptacją własnego ciała, siebie samej. Nasza świadomość się zmienia, serdecznie zachęcamy do bycia ambasadorem ruchu body positive, jak mogliście przeczytać, jego założenia nie są zbyt skomplikowane. Udzielcie wsparcia osobom, które mogą go potrzebować.
Niewykluczone, że pojawią się pytania w stylu: Dlaczego w takim razie, skoro jesteśmy za body positive, świadczymy usługi dietetyczne? I słusznie, to całkiem naturalne pytanie, a my chętnie odpowiemy.
Odpowiedź znajdziecie w wielu miejscach, chociażby w naszej ostatniej kampanii 3maj zdrowie, w której promowaliśmy zadbanie przede wszystkim o samą siebie i o własne zdrowie. Albo w historiach naszych Użytkowniczek, które zrealizowały z nami swój cel, w bezpieczny i zdrowy sposób. Albo w poprzednich artykułach. Nie wmawiamy i nie zamierzamy nikomu wmawiać, że musi wyglądać jak modelka z wybiegu Victoria's Secret - nie ma absolutnie takiej potrzeby.
Dla nas najważniejsze jest Wasze zdrowie i samopoczucie, dlatego w kampaniach zobaczycie prawdziwe dziewczyny, Vitalijki, których cele i droga do sukcesu były różne, których motywacje i ambicje były różne. Cieszymy się z każdego sukcesu naszych Użytkowników, czy jest to nawyk regularnego nawadniania organizmu, nawyk regularnych i zdrowych posiłków, redukcja, stabilizacja masy ciała czy jej zwiększanie. Nie oceniamy, który sukces jest bardziej spektakularny, i szczerze, jesteśmy bardzo dumni ze wszystkich.
Zauważyliście w ostatnim czasie zmianę podejścia w kontekście body positivity w Waszym otoczeniu? Co jeszcze musiałoby się wydarzyć, żeby ciałopozytywność stała się naturalnym wyborem każdego z nas? Polubiliście lub uczycie się lubić swoje ciała?
Komentarze
justangell
21 maja 2021, 11:02
Bardzo fainy artukuł, dziękuję 🙂 dobre traktowanie samego siebie jest niezbędne do dobrego samopoczucia dzięki któremu jest nam łatwiej realizować różne cele w życiu, także odchudzanie. Znam wiele osób które niestety po przytyciu i złym samopoczuciu dodatkowo obwiniają się a wręcz karzą za zaistniałą sytuację i rezygnują z wielu przyjemnośći np zakupów które wczesniej sprawiły im frajdę. I tak wpadamy w błędne koło
serce.justyna
17 maja 2021, 20:51
Ciekawe :)